Pamiętam czasy, że kiedy ktoś z otoczenia wybijał się na niepodległość kreacji mody, był traktowany jak człowiek bez wnętrza. Bo taki slogan był wówczas popularny wśród humanistycznych kręgów. Tam liczyła się dusza, a nie to co ciało na siebie założyło. I nawet nie chodziło o drogie odzienie, ale już samą próbę wysilenia się na odmienność. Punki, kataniarze i skini to wiadomo, element wywrotowy i margines społeczeństwa. Tylko popersi mogli jeszcze trochę liczyć na akceptację narodu.
Swoją drogą to popersi są chyba jedyną „subkulturą”, która nie przetrwała. A szkoda, bo te fryzury były równie pieczołowicie modelowane jak irokezy i też używało się cukru aby grzywka równo stała. Ale ja nie o tym. Ja chciałem jak najenergiczniej zakomunikować, że powiedzenie „z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu” jest absolutnym kłamstwem. Proszę sobie w tym celu odszukać zdjęcia rodzinne z takich uroczystości jak wesela, komunie, chrzciny czy urodziny seniora lub seniorki rodu. Co w nich jest takiego dziwnego? Ano to, że rodzina zwykle nie należy do jednej ani żadnej subkultury. Jej członkowie wykonują często bardzo odmienne zawody, żyją na różnym poziomie finansowym i w wielu przypadkach mają bardzo skrajne światopoglądy. Tak wiem, ale są rodziną. Zatem skoro są rodziną, to dlaczego wspólnie nie spędzają wakacji, nie jeżdżą razem na nartach, na rolkach, nie pływają na kiteach, dlaczego wspólnie nie chodzą na koncerty Rammstein, do kina, na te same imprezy, nie jadają poza wymienionymi zlotami rodzinnymi w tych samych restauracjach? Właśnie dlatego, że są rodziną i każdy tam jest z innej bajki. Mówiąc krótko nikt tam do siebie nie pasuje. To samo zaobserwowałem podczas tegorocznej kampanii samorządowej. Bardzo pozytywnie rozbawił mnie wizerunek na plakatach kandydatek i kandydatów jednego z komitetów wyborczych, których przedstawiciele wyglądali jak moja trzyletnia wnuczka. Przyznam szczerze, że trudno było mi rozpoznać wiele osób, które są mi znane. Tych nieznanych, a była ich większość to już pewnie nie rozpoznam jak ich poznam. I kiedy oglądałem zakończenie jednej z kampanii doszedłem do wniosku, że wszyscy stojący tam ludzie też do siebie nie pasują. Wyglądali dosłownie jak na zdjęciu rodzinnym. Niby coś ich łączy, ale jednak dzieli wszystko. Ja wiem, to się nazywa demokracja. Bo w demokratycznym państwie powinno być miejsce dla każdego. I ja się całkowicie z tym zgadzam. Lepiej to już wygląda w Sejmie. Tam jednak trafiają ludzie po wielu szczeblach karier. Poza skrajnymi przypadkami większość to ludzie otrzaskani, choć nie koniecznie obyci z kulturą. Kiedy oglądamy konferencje prasowe z udziałem posłów i posłanek każdej opcji politycznej wszyscy wyglądają podobnie i niemal jak z jednego gniazda. Gdybym miał się czepiać, to wciąż gorzej pod tym względem wypadają kobiety. A skoro o kobietach, to czyż nie jest prawdą fakt, że kiedy przyjdzie kobietom odrychtować się na jakąś ważną uroczystość, zaczynają tak kombinować, że potem trudno je rozpoznać. To takie chwilowe nie bycie sobą. I na koniec cenna obserwacja z okolic własnego domostwa. Otóż schodząc do śmietnika aby wyrzucić puste butelki po winach zauważyłem, że w koszu z napisem szkło są same butelki po winie. Zupełnie bez napięcia i dochodzenia spod których drzwi one wywędrowały, stwierdzam fakt, że kamienica w której mieszkam tworzy w pewnym sensie wspólnotową subkulturę. Łączy nas wino. A skoro łączy nas wino, to pewnie łączy nas również zamiłowanie do dobrego jedzenia. A skoro łączy nas miłość do dobrego jedzenia, to napewno lubimy włoskie jedzenie. A skoro lubimy włoskie jedzenie, to na stówę lubimy piękne krajobrazy i architekturę. A skoro lubimy piękne krajobrazy i architekturę, to równie często zwracamy uwagę na detale. A skoro zwracamy uwagę na detale, to nie jest nam obojętna tandeta. A skoro nie jest nam obojętna tandeta, to często wpadamy w gniew. A skoro często wpadamy w gniew, to musimy równie często rozładować emocje. A kiedy już rozładujemy nasze złe emocje, to oznacza, że potrafimy zadbać o siebie. A skoro potrafimy zadbać o siebie, to dowodzi jak zbawienny jest wpływ czerwonego wina na istnienie naszej wspólnoty.