Sopot Sleepy czy Never Sleep?
Życie jest tylko wtedy gdy nie śpimy. Bo sen jest stanem jak byśmy nie żyli. I tak będzie oczywiście po życiu. Zwyczajnie zaśniemy. Kiedy budzę się każdego dnia, tak sobie myślę, Ooo znowu żyję. Ale czasami tak nie myślę, kiedy muszę wstać o jakieś nieludzkiej porze. Przesypiamy połowę życia, a większą część drugiej połowy przepracowujemy. Na piękno i przyjemności niewiele nam zostaje czasu. Większość swojego życia poświęcamy na pracę dla systemu i nad kształtowanie siebie. Słowo MUSI towarzyszy nam każdego dnia. No bo tak jest zbudowany świat i jest to silniejsze od nas. Trochę jak z panem buckiem. Wszyscy wiedzą, że go nie ma, ale jednak boją się go jak diabła. Ci co nic nie muszą są traktowani źle. To obiboki. Ale dziś dochodzę do wniosku że bycie tylko chwilę obibokiem to jest coś. Wyżej niż coś stoi tylko celebrowanie nudy.
Podczas wielu nudnych zimowych spotkań towarzyskich tematem głównym był obecny Sopot i jego przyszłość. Padło wiele opinii, często skrajnych. Nie było jednak żadnego pomysłu na Sopot, ale były ciekawe oceny. Dziś to wszystko podsumowałem i zrozumiałem, i nawet się z tym zgadzam. Po 8 latach wygraliśmy z bolszewizmem i pełzającą dyktaturą. Ewidentnie ciśnienie w narodzie spadło. Teraz czas na nie tyle co odzyskanie samorządów, ale na postawienie kropki nad i. Oby tylko nasza forma mobilizacyjna dotrwała. No dobrze, ale co dalej? A dalej to już nie mam wpływu na to czy Sopot będzie sleepy czy never sleep. Wygląda jednak na to, że Sopot przygotowuje się do długiego snu. Kiedyś, może za 30-50 lat znów się obudzi i stanie się młodym dzieciakiem skorym do brojenia. Mieszkam w pięknym mieście. Tak naprawdę doceniłem to dopiero po 25 latach, kiedy na nowo odkryłem jego walory. Czułem wtedy, że Sopot mam na stuprocentową własność, bo tylko ja widziałem to czego nie widzi nikt inny. I właściwie po co się tym dzielić z narodem? Przecież jak naród się zwali aby zobaczyć to co ja widzę, to ten widok zniknie. Wizja Sopotu w ciągu najbliższych 10 lat początkowo mnie przeraziła. Ale po chwili refleksji pomyślałem sobie, że nie można mieć wszystkiego i nie powinienem narzekać, a tym samym walczyć. Może i Sopot będzie dla mnie nudny, ale rozrywkę to sobie już sam organizuję. Przeraziła mnie też wizja Sopotu starego, pełnego emerytów, nawet tych bogatych i sławnych emerytów, chcących mieć tu spokój. To wizja która jest okropna, ale z drugiej strony czemu nie. Na świecie pełno jest takich miasteczek, w których są dziwne sklepy z dziwnymi elementami garderoby na wystawach. I może będzie można na kawie z ciastkiem spotkać kogoś znanego. Sopot dekadencki, Sopot imprezowy? To już było w kilku odsłonach. Ta najbadziej nostalgiczna dla mnie już nie powróci. Nie ma na to szans. Ale potrafię sobie stworzyć namiastkę tych chwil i wtedy czuję że żyję. Może faktycznie po tych ponad stu latach Sopot potrzebuje wyciszenia. Potrzebuje spokoju. Może nawet będzie jedynym miastem w Polsce bez komisariatu Policji. Od czasu do czasu będą tylko dyskretnie podjeżdżać pod posesje czarne karawany, aby zabrać ogarniętego już wiecznym snem mieszkańca. Ta wizja mnie jednak przeraża. Ale chyba odnajdę się w tym „cmentarnym” środowisku, wszak młodsi ode mnie odlecieli już dawno w kosmos. A jednak po moim trupie! Nic z tych rzeczy! W końcu wiem po co wynaleziono wino. Pozwoli ono mi na godne i wesołe życie, izolując i rekompensując mi jednocześnie ciszę pustych lokali gastronomicznych. Szkoda tylko, że pod domem nie będę miał już punkrocka, rock’n’rolla, freedżezu, tego całego mojego offu i całej tej dekadenckiej ekipy. Ale mam to gdzie indziej, tam gdzie jestem. I wygląda na to, że w Sopocie zaczyna się wizualizować plan pewnego człowieka bez kręgosłupa, którego program wyborczy dla Sopotu przedstawiał to miasto jako Ciechocinek północy z trawiastym Monciakiem, ciastkiem, kawiarniami i ciągłym pierdoleniem o Niemenie. Szydełkowanie, plotki i fajfy dla seniorów też są potrzebne. Póki co życie towarzyskie poza sezonem w Sopocie nie istnieje. Przynajmniej takie życie jakie pamiętam i jakiego bym oczekiwał. Kwiat młodzieży powoli się wykrusza. Jednak do Sopotu zawsze będę wracał, aby pewnego dnia w swoim domu z widokiem zasnąć na dłużej. Wtedy dyskretnie podjedzie czarny karawan aby mnie zabrać. Alleluja i do przodu sopocianie!