Historia mojego życia, zaczynając od lat 80., to podręcznik opowiadający o rozwoju technologii cyfrowych. Mógłbym ten temat wykładać bez żadnego przygotowania. To mocno definiuje moje pokolenie: my jeszcze bawiliśmy się na trzepaku i oglądaliśmy na kasetach Karate Kid, ale to za naszych czasów zaczęło się spędzanie życia przed monitorem, i nie tylko przez dzieciaki. Każdy z nas ma swoją historię z komputerami, co więcej jest ona ciekawa, bo z roku na rok śledziliśmy dynamiczne zmiany, rewolucje i nowinki. Nie ma się co oszukiwać, historia cyfryzacji to także historia ludzi urodzonych w latach 80.

Za mojego życia pojawiły domowe komputery jakie znamy - PC, a potem tablety i inne urządzenia mobilne. Zmiany były tak spektakularne, że gdy pojawił się IPhone to Steve Ballmer z firmy Windows wyśmiał to urządzenie mówiąc, że dotykowy telefon bez klawiatury to bzdura. Co niewyobrażalne dla niektórych: wcześniej żadnych cyfrowych urządzeń po prostu nie było. Tak jak Facebooka, telefonów komórkowych oraz Youtube’a, Instagrama, TikToka itd. To znaczy komputery były - od lat 40. - ale nie były ani domowe ani personalne: pierwszy komputer ENIAC zajmował aż 167m2 i ważył tony. Raczej nikt w Mario na nim nie pykał.

Także ekran zmieniał się na moich oczach: ekrany kineskopowe zmieniły się na te płaskie, a te płaskie z fatalnym odświeżaniem (gry ruszyłeś się postacią grając na laptopie w strzelankę to nie było widać, gdzie biegniesz) zamieniły się w super jasne, super precyzyjne i super responsywne oraz dotykowe konstrukcje. Rozdzielczość? Od kilkuset pikseli, przez kultowe 640x480, HD, 4K aż do milionów pikseli obecnie.

I tak było ze wszystkim: z prędkością działania komputerów czy z napędami: od kaset i dużych dyskietek, przez pendrive do streamingu. Kto pamięta zapisywanie gry z radia? Oczywiście nastąpiła też miniaturyzacja: dziś w mailu przesyłamy więcej niż miał dysk pierwszych komputerów. Samo słowo „przesyłamy” też jest ciekawe - kto pamięta podłączanie się komputerem pod gniazdko telefonu?

A jakość grafiki? Od świata 2D do fotorealistycznego świata 3D. Po drodze były takie kamienie milowe jak rozmycie pikseli czy FarCry ze swoim pionierskim silnikiem renderującym i poruszające się na wietrze rośliny. A zaczęło się od prymitywnych gierek i Gameboy’a…

Jeśli ktoś, podobnie jak ja, wychowywał się na grach komputerowych, to dla niego te kilka wspomnień w tytułach: Another World, Mario, Prince of Persia, Dune 2, Comand&Conquer, Warcraft 1 i 2, Quake, Doke Nukem, World of Warcraft, Starcart, Tomb Raider, Half Life, Couter Strike, Hal Life 2 (ciągle czekam na trzecią część), seria GTA i dziesiątki innych - definiowały wówczas całe myślenie o świecie. Kto pamięta nocki w nielegalnych kawiarenkach internetowych i stada lurkerów zalewających idealną bazę? A kto pamięta budowanie sieci po domach i jechanie z „pecetami” do kumpli?

 

Gdy byłem małym chłopakiem i nie umiałem jeszcze czytać, to pamiętam jak na rynku pojawił się komputer Spectrum ZX I Commodore 64, który sprzedany został na świecie w rekordowej ilości 17 milionów sztuk! Do dziś czasem nachodzi mnie ochota, by sobie taki jeden kupić i cofnąć się w czasie do lat młodzieńczych. Gry opisane na kasetach poznawałem po kolorze „szlaczków” i czasem nie udawało mi się już odszukać drugi raz tej samej.

Co to były za lata! Mógłbym tak pisać bez końca, kiedyś do tego wątku wrócę.