W ostatnich latach kilka swoich felietonów poświęciłem problemowi kłamstwa w życiu publicznym oraz manipulacji faktami, przeinaczeniom, zmianie znaczenia słów, hejtowi i pomówieniom, które ranią i pozostawiają ślad na psychice każdego, którego dotknie taka nieprawość. Mówiłem o atakach niszczących drugiego człowieka o innych poglądach, w imię walki politycznej i chęci utrzymania lub zdobycia władzy. O bezzasadnych lub wręcz fałszywych oskarżeniach oraz słowach, które bolą i niszczą wizerunek oraz dobre imię atakowanych osób, organizacji czy partii politycznych.
Rozpoczęła się kampania wyborcza, jak wielu polityków mówi, o wszystko. Spodziewać się więc musimy najgorszego, w tym cynicznego grania na naszych uczuciach, emocjach, a czasami uprzedzeniach, czy nawet fobiach. Nie możemy więc bezrefleksyjnie i nieświadomie poddawać się językowi kampanii wyborczej, który może zawładnąć naszymi uczuciami i stanem ducha. Język ten to nie tylko słowa, ale równie często nosiciel trucizny, która podawana w małych dawkach skutecznie może zatruwać nasze myśli i duszę. Wielokrotnie powtarzane słowa, zwroty czy zdania niepostrzeżenie wślizgują się do naszej świadomości siejąc nieodwracalne spustoszenie. Prof. Victor Klemperer pisał, że system pozyskuje w języku swój najsilniejszy, swój najbardziej publiczny i zarazem najtajniejszy środek agitacji. Uważał, że jeżeli ktoś przez dostatecznie długi okres, to co bohaterskie i cnotliwe nazywa fanatycznym, ten wreszcie uwierzy, że fanatyk to cnotliwy bohater. Pozostanie więc w okresie wyborczym człowiekiem rozumnym i krytycznie myślącym jest niezwykłym wyzwaniem. Niestety na wyborcze szańce wychodzą często politycy będący zwykłymi propagandzistami, wykazujący się arogancją, bezczelnością i zwykłym chamstwem. Debatę publiczną, która powinna być wymianą poglądów i argumentów zastępuje propagandowa retoryka wykorzystująca brutalność słowa.
Wielu komentatorów obawia się, że PiS jako partia rządząca i walcząca o pozostanie u władzy uczyni język kampanii wyborczej jeszcze skuteczniejszym narzędziem niszczącym swoich przeciwników politycznych. Niedawno upubliczniony został filmik ze spotkania Antoniego Macierewicza podczas którego mówił, że „…im kłamstwo jest bardziej sprzeczne z prawdą tym jest skuteczniejsze. Ono nie może być bliskie, ono musi być skrajnie, brutalnie przeciwne prawdzie. Jeżeli komuś ktoś coś ukradł to ma powiedzieć brutalnie, jasno i wprost, że jest odwrotnie. Tylko wtedy ma szansę na skuteczne przekonanie kogokolwiek co do swojego punktu widzenia”. W książce pt. „Dobra zmiana” prof. Katarzyna Kłosińska i prof. Michał Rusinek poddali wnikliwym obserwacjom i badaniom język władzy PiS-u z okresu lat 2015-2019. Jak podkreślono język może być źródłem żartu, ale też źródłem przemocy. Zawsze jednak język rządzących przenika do naszej mowy i często kreuje rzeczywistość. Autorzy z językoznawczą dociekliwością ujawniają, co kryje się za najpopularniejszymi słowami używanymi przez władzę i jak one wpływają na naszą codzienność i postrzeganie świata. Prof. Michał Głowiński wskazuje, że książka ta pokazuje, jak poprzez manipulowanie słowami, formułami, idiomami partia rządząca nie tylko zmienia arbitralnie ich znaczenie, ale też buduje fałszywe światy, usiłując narzucić odbiorcom swoje poglądy. Podkreśla, że książka nie tylko ujawnia metody ich postępowania, ale także przed nimi ostrzega. Dodaje więc profesor wezwanie: Brońmy się przed ofensywą manipulatorów!. Już w słowie wstępnym do książki czytamy, że jeśli słyszymy polityka, który stale używa słów totalna opozycja, sędziowska kasta, homopropaganda czy przemysł pogardy, to możemy być niemal pewni, że jest on związany z PiS-em. Jeśli słyszymy dziennikarza mówiącego w ten sposób, to jest w zasadzie oczywiste, że tworzy on zaplecze informacyjne „dobrej zmiany”. Jak piszą autorzy ten „nowy język” służy kreacji „nowego świata”, przede wszystkim podzielonego zgodnie z zasadą antytezy – jest się albo patriotą, albo zdrajcą, targowicą, mordą zdradziecką, ubekiem lub postkomunistą. Wskazują, że skoro krytyka PiS-u to atak na Polskę, plucie na Polskę i zdrada, to znaczy, że PiS to Polska. Jest to także świat wartości zagrożonych – przez multikulti, uchodźców, postępaków, lewaków, LGBT, Niemców, elity czy tych, którzy chcą wprowadzić seksualizację dzieci. Dominującymi emocjami w tym „nowym świecie” jest duma (żołnierze wyklęci, patriotyzm, pedagogika dumy, bijące serce Europy, wstawanie z kolan, polska gospodarka, suweren) oraz strach przed tym, że się tej dumy zostanie pozbawionym. W tym świecie są wrogowie, a nie przeciwnicy polityczni. Dominuje retoryka militarna. Dlatego też wrogowie zasługują na potępienie i wykluczenie, a to, co im bliskie, jest unieważniane. Słowo wstępne autorów książki kończy cytat z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: „Nowa polska elita władzy i, mam nadzieję, coraz większa część elity kulturalnej i innych elit już nie pracuje dla naszych wrogów. A ci, którzy pracują, są napiętnowani. I będą, proszę państwa, piętnowani dalej”.
Chcąc, pomimo wszystko, zakończyć swój felieton optymistycznie wyrażę przekonanie, że na szczęście są politycy, którzy unikają kłamstwa, nie splamili się nieprawością i kiedy nawet atakują i walczą zachowują przyzwoitość.