Natalia Janoszek i Krzysztof Stanowski – te nazwiska dość mocno rozpalają opinię publiczną w ostatnich miesiącach. Dla niezorientowanych – Stanowski to dziennikarz i youtuber, właściciel Kanału Sportowego, a Janoszek od kilku lat robiła furorę w polskich mediach jako gwiazda Bollywood i Hollywood. Do czasu, aż Stanowski postanowił prześwietlić jej karierę, która okazała się... zmyślona. Dziennikarz poświęcił na to kilka miesięcy publikując sukcesywnie kolejne informacje, a finałem jego pracy był 3 godzinny film.
Sprawa podzieliła opinię publiczną. Niektórzy uznali, że Stanowski poświęcił celebrytce zdecydowanie za dużo uwagi, przekraczając granicę pomiędzy dziennikarską pracę, a tzw. trollingiem. Większość jednak biła brawo za jego dociekliwość.
Dla mnie w tej historii bohaterką nie jest jednak sama Natalia Janoszek, ale media. Bo to właśnie one zostały najbardziej obnażone, panujące w nich standardy i jakość pracy. To one dały się uwieść. Owszem, takie historie zdarzały się w przeszłości i to najlepszym tytułom na świecie, ale były jednostkowe. Dzisiaj wydają się być już normą. Dlaczego?
Przyczyn tego można szukać w rewolucji internetowej i pojawieniu się social mediów, które miały stać miejscem wolności słowa, alternatywą dla niedostępnych dla wszystkich tradycyjnych mediów. Z czasem jednak stały się największym źródłem manipulacji, dezinformacji i obrazem nieistniejącego świata. Stały się windą do sławy budowanej nie przez najzdolniejszych, najlepszych, wybitnych w swoich dziedzinach, ale tych najgłośniejszych i najbardziej kontrowersyjnych. Liczba followersów stała się kluczem do pozycji społecznej. W tej samej przestrzeni o uwagę świata konkurują ze sobą rozebrane influencerki, pseudonaukowcy, czy pseudomentorzy. Ładne dziewczyny chwytają za gitary, by zagrać ledwo co wyuczony cover, a wysportowani chłopcy wymyślają nowe dyscypliny sportowe i challenge. Zgarniają „fejm” i podziw znacznie większy niż ci, którzy faktycznie mają umiejętności i poświęcają na to swoje życie. W tej przestrzeni są też bardzo aktywni politycy, którzy podjęli nie tylko rywalizację w kategorii infantylność, ale co gorsza ich przekazy też są coraz bardziej zmanipulowane. Wystarczy zajrzeć na trójmiejskie profile. Cel jest jeden – sława.
Natalia Janoszek jest więc tylko jedną z milionów. Różni ją jednak to od innych, że skuteczniej wykorzystała media. I tutaj dochodzimy do roli tradycyjnych mediów, takich jak prasa, radio, telewizja. Tych, które mają zawodowe struktury i podlegają prawu prasowemu. Rewolucja internetowa pozbawiła je nie tylko monopolu na informację, ale i zabrała mnóstwo pieniędzy, których strumień powędrował do nowych graczy. Musiało upłynąć sporo czasu zanim media dopasowały się do sytuacji. Dzisiaj już każda redakcja ma swój portal, szuka kasy w Internecie i w znacznej części rywalizuje o nią z influencerami. Efektem tych zmian jest właśnie wyraźne obniżenie jakości i standardów. Nagłówki „Nie uwierzycie co ona zrobiła” stały się normą, tak samo jak bezmyślne pisanie tekstów z d... tylko na podstawie postów znanych osób. Bez jakiejkolwiek weryfikacji i zastanowienia.
I właśnie w ten sposób Natalia Janoszek i tysiące jej podobnych osób trafiły do głównych mediów jako wzory do naśladowania. Bez wahania przede wszystkim fetowały ją media typowo plotarskie i... telewizje. I tutaj warto pochylić się nad różnicami pomiędzy poszczególnymi segmentami mediów. Bo choć w każdych są dziennikarze, to jednak prasę i telewizję dzieli już wiele. Przede wszystkim dlatego, że w największych redakcjach telewizyjnych już dawno funkcja rozrywkowa stała się zdecydowanie nadrzędną nad funkcją informacyjną. To oficjalne i jasno okre- ślone założenia tych stacji. Stąd liczne programy promujące nowych idoli w programach typu „Warsaw shore”, czy „Królowe życia” itd.
Inny, ciekawy i świeży przykład. Wiosną roku „Duży Format” Gazety Wyborczej opublikował, kolejny już spory reportaż na temat Doroty Rabczewskiej i jej byłego męża Emila Stępnia oraz ich produkcji filmowych, na które wyciągali miliony złotych od wielu osób. Pieniądze przepadły, poszkodowani stracili niekiedy swoje całe oszczędności, a sprawa jest w prokuraturze. Wyrok jeszcze nie zapadł, ale reportaż „Wyborczej” dość dokładnie pokazał nie tylko mechanizmy działania (sieć spółek za granicą, podstawione osoby, wyprowadzanie pieniędzy itd.), ale i rolę jaką odgrywała w nich Doda. Jak podała „Wyborcza” mimo wielu prób Doda nie zgodziła się na rozmowę z reporterem. Powód: wakacje, a potem koncerty. Znalazła jednak czas na udział w „Pytaniu na śniadanie” TVP i „Dzień dobry” TVN gdzie trudnych spraw nie poruszano, a następnie Polsat zatrudnił ją do prowadzenia festiwalu w Sopocie. Wkrótce w Polsacie ma być nowy program z jej udziałem, a prokuratura zapowiada skierowanie aktu oskarżenia do sądu. Przed nami więc dwie równoległe rzeczywistości medialne: program Dody w telewizji i relacje z jej procesu w prasie.
Nie wiadomo, czy przypadek Natalii Janoszek cokolwiek zmieni jeżeli chodzi o telewizje. Chciałbym wierzyć, że tak, bo w nowych czasach szczególnie ważną rolą mediów jest weryfikacja informacji i bycie profesjonalnym sitem dla treści w necie. Więcej nadziei pokładam w radiu, prasie, czy też profesjonalnych portalach. Nie pozbawionych wad, bardzo często upolitycznionych (to oddzielny temat), ale nie pozwalających sobie na aż takie wpadki. I choć telewizje śniadaniowe i serwisy plotkarskie to też media, tak samo jak GW, Rzeczpospolita, Polityka, Newsweek, czy też portale jak Onet lub WP to nie wrzucajmy ich do jednego medialnego worka w takich sprawach jak ta ujawniona przez Stanowskiego.
Także w Prestiżu staramy się dobierać tematy i bohaterów pod kątem ich umiejętności, talentu, dokonań, wrażliwości, a nie wyłącznie zasięgów. A jeżeli sięgamy po postaci z netu (no bo kto dzisiaj nie jest w necie) to weryfikujemy jego historię. Nie jesteśmy idealni, nie wszystko się udaje, ale wierzę w to, że staramy się spełniać oczekiwania czytelników, którzy oczekują od mediów jakiejkolwiek refleksji i misyjności. Mam nadzieję, że ten numer, który trzymacie w ręku jest także tego dowodem.
Zapraszam do lektury!