To słowo wciąż budzi złe emocje. Kojarzy nam się z opętaniem, całkowitym zawładnięciem umysłu, robieniem szalonych rzeczy, całkowitym pogubieniem się i w efekcie odrzuceniem przez otaczające nas środowisko. Ale sekta to też żargon odnoszący się do osób, które nie tyle co słuchają muzyki metalowej, ale mocno się z tym gatunkiem i całą subkulturą utożsamiają. I o tym będzie ta piosenka.
Jako zdeklarowany niemetaluch, czyli poza sektą sporo jednak mam wspólnego z gatunkiem muzycznym określanym mianem heavy metalu. Metalowa rodzina, to w zasadzie rozproszone państwo. Sektę łatwo zidentyfikować. Główne atrybuty to czarne koszulki z logotypami ulubionych kapel. A że charakteryzują się specyficzną ornamentyką oraz właśnie czarnym tłem, to nie trudno się zorientować, że właściciel tejże wielbicielem gruzu jest. A ów gruz to tylko gitarowe kaskady dźwięku często nazywane pszczelarnią oraz growl, wrzask wydobywany prosto z przepony i gardła. Dziś oczywiście każdy może taką koszulkę nabyć w Internecie i bezkarnie nosić. Pamiętajmy, że czaszka na salonach już dawno grasuje, więc ten element w sekcie nie robi już większego wrażenia, wręcz budzi śmiech. Długie włosy to już sprawa trudniejsza, bo z jednej strony nie wszyscy je dziś posiadają, a Ci co je jeszcze mają wolą jednak modnie przystrzyżone fryzury. Jednak długie włosy to skarb. Dochodzą jeszcze brody i wąchy, ale to już dziś każdy salonowy modniś posiada. Pozostają dziary czyli tatuaże. A nie czekaj, przecież dziś dziary mają wszyscy. Ech, kiedy u mnie nastąpi to rozprawiczenie. Tylko z tymi dziarami też nie będzie wcale tak łatwo, bo dla fana gruzu dziabanie to jak randka z dziewczyną. Dla metalucha każda dziara to część jego metalowego życia. Porządny metaluch o każdej dziarze opowie historię z nią związaną, z namaszczeniem i powagą momentu narodzin dzieła jak własnego dziecka. No, ale nawet jeśli mamy dwie koszulki, na których nie koniecznie będzie logo Ramones i Metallica, jeśli nawet mamy naprawdę długie włosy i kilka dziar, które przypadkowo nie są przypadkowe, to kiedy już siądziesz z metaluchem do stołu, to prawdopodobnie polegniesz przy pierwszym temacie, w którym na 100% się pogubisz. No dobrze do sekty nie chcemy. Ja też nie. Ale kiedy zaczynasz współpracować ze światem metali, zaczyna się otwierać całkiem ciekawy horyzont. Ten świat ma swoje reguły, ma swój dresscode, o którym już wspominałem i ma swój język. Jakby to powiedzieć pracując w tym departamencie, największą radość w tej pracy czerpie się właśnie z twórców i wyznawców metalu. Ci wszyscy tak strasznie wyglądający Panowie i Panie, o przepraszam dziś Pani metalówa to na ogół petarda dziewczyna i o ile fankom gatunku można jeszcze nawinąć makaron na uszy, to dziewczynom ze sceny już nie bardzo. To zwykle bardzo świadome i zaangażowane w problemy społeczne kobiety. Makaronu na uszy tam nie nawiniesz. Ale wróćmy do Panów. To na ogół miśki, uprzejmi, znający przynajmniej dwa podstawowe słowa jak przepraszam i dziękuję, czego nie można powiedzieć o fanach innych gatunków muzycznych. Panowie lubią czytać książki. Lubią chodzić do kina i na ogół są domatorami. Byłem na setkach koncertów, kilku festiwalach i sam współtworzę Mystic Festival. Na każdym koncercie atmosfera wyborna, ochroniarze są trochę już dla picu, ale czasami trzeba pomóc wprowadzić delikwenta do obiegu po udanym crowd surfingu. Nie wiedzą co to? A to takie przemieszczanie się w pozycji na wznak na rękach tłumu aż do fosy, czyli miejsca dzielącego ów tłum od sceny. Tam stoją najsilniejsi i najłagodniejsi ochraniarze, aby fani w całości powrócili właśnie do obiegu. A skoro już o tym szaleństwie pod sceną, to czy ktoś zaliczył prawdziwy mosh pit? Nie? Oj, to jest dopiero przeżycie kiedy spory tłum obija się wzajemnie, ale nie by sprawić sobie krzywdę i ból. To rytuał, a kto się przewróci, natychmiast otrzymuje pomoc, tacy są wrażliwi i delikatni. Wszak naukowcy dawno potwierdzili, że chodzenie na koncerty uszczęśliwia, a metal uspokaja i wszelkie złe emocje ulatują z potężnymi riffami. Tak się powracające Satanic Panic w chwili pojawienia się w mieście zespołu Behemoth to nic innego jak rytualny taniec sekty nad ich wyimaginowanym wrogiem Nergalem.