Młody chłopiec podczas lekcji wyciąga spory kamień i zaczyna nim stukać w blat szkolnej ławki. Pani nauczycielka, nie młodego już rocznika zaczyna prosić chłopca aby przestał. Ten nie reaguje i stuka dalej. Próba zakończenia tej akcji trwa jeszcze kilka minut i kończy się odebraniem chłopcu kamienia. Chłopiec skarży się rodzicom. Ci reagują i następnego dnia interweniują w szkole, zarzucając Pani nauczycielce poważne naruszenie jego prywatnej przestrzeni. W efekcie cała klasa objęta jest pomocą psychologiczną, gdyż zachodzi obawa zbiorowej traumy.

To nie jest scenariusz filmu psychodelic, to się dzieje dziś obok nas. Próbuję za to zrozumieć dzisiejsze pokolenie. Jeszcze do niedawna wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Nie idzie, a ja zaczynam odczuwać niepokój. Wychodzi na to, że moje oraz pokolenie moich rodziców to twarde sztuki i dla nas świat jest do przyjęcia taki jakim jest. A dla młodszych pokoleń już nie? Nie będę się rozpisywał jak zakończyłaby się ta akcja z kamieniem w moich czasach, bo można się tylko domyślić. Dziś można powiedzieć, że wtedy byliśmy wychowywani w warunkach niehumanitarnych, bo obowiązywała zasada morda w kubeł, nauczyciel ma zawsze racje, mógł Cię obrazić, wytargać za ucho i nawet krzyknąć na Ciebie z siłą growla, techniki wokalnej stosowanej w ekstremalnych odmianach muzyki metalowej. Mówi się, że młode pokolenie dziś nie musi o nic walczyć. Zwykłe pierdolenie. Dla nich walka o lajki równa się naszej walce o dżinsy z Pewexu, które potem non stop przez dwa, a nawet trzy lata nosiliśmy. Mówi się że młode pokolenie jest dziś poddawane stałej ocenie. Pierdolenie, bo nas też codziennie oceniano. W szkole były klasówki, kartkówki, wywoływanie na środek do tablicy. Jak było się nie przygotowanym, stojąc jak wół na środku klasy, czyż właśnie się nie ośmieszaliśmy? I na końcu siadaj dwa. Poniżenie i kara. Czy to oznacza, że dziś wszystkim się od tego dobrobytu w głowach poprzewracało? Nie. No dobrze, to jak my to wszystko znosimy, nadążamy? Spoko wodza, nadążamy. No to co się stało, że młode pokolenie nie jest dziś w stanie przetrwać bez psychologa? Dowiaduje się, że nawet psy młodego pokolenia „potrzebują” dziś psychologa. Nie wiem, może to taka współczesna terapia rodzinna?Taka spójna identyfikacja psychologiczna? Psychologiczny key visual? A może taka wizyta u kosmetyczki? Nie chcę oceniać, bo nie korzystam z kosmetyczki, ale zastanawiam się co Ci psychologowie, zakładam że też młodego pokolenia im tam mówią. A jeśli to są jeszcze bardziej pogubieni osobnicy niż ich pacjenci? Pogubieni mojego pokolenia szli na psychologię aby wpierw naprawić siebie. Raczej nie chodziło im o przyszły zawód. Próbuje zrozumieć aby móc generować więcej empatii, bo to chyba nie jest śmieszne. Dziś moją największą zagadką przyszłości jest to jak to pokolenie poradzi sobie z wychowaniem swoich dzieci. Przyznam szczerze, że w tej materii nie kozakuję, bo to jest coś z czym mógłbym nie dać sobie rady. E no, też pierdolenie, wszak nie takie imprezy kładliśmy w całym naszym życiu. Ale przyznaje, że stoję w rozkroku pomiędzy tym czy olać to wszystko i żyć jak mi intuicja podpowiada, a nie jak dyktuje to kolejny algorytm. Jednak chyba posłucham siebie i najlepiej na tym wyjdę. Wszak pisałem już, że mojemu pokoleniu przyszło żyć chyba w najlepszych czasach od zakończenia II Wojny Światowej. Urodziliśmy się w latach 60-tych XX wieku, tuż po odwilży związanej ze stalinowskim terrorem, tuż przed słodkimi latami 70-tymi, „gierkowskim dobrobytem”, którego jeszcze zgubnych skutków nie rozumieliśmy. Przeżyliśmy upadek komuny, zryw kapitalizmu, pierwsze wyjazdy na zachód, pierwszy Sprite, pierwsze batony Sneakers, wejście do NATO, Unii Europejskiej. Wciąż przeżywamy prawdziwą rewolucję cyfrową i wciąż jesteśmy na wozie. Ale dziś doczekaliśmy też początku czegoś, co niepokoi, ale jeszcze nie przeraża. Raczej nie przyjdzie nam doświadczać jakiś strasznych scenariuszy, bo wiele rozumiemy. Obok trwa wojna, ale mimo tej ogromnej tragedii czujemy się bardzo bezpieczni. Może nawet bardziej niż przed jej wybuchem. Ale na końcu coś czuję, że zamiast korzystać z uroków życia wesołego emeryta, będziemy musieli jednak zakasać rękawy…