Do kogo należy sztuka w przestrzeni publicznej? Kto powinien decydować o tym co pojawia się na ulicach naszych miast? Urzędnicy, którzy zarządzają miastem, sponsorzy, którzy ją finansują, artyści, którzy ją tworzą, a może mieszkańcy, bo przecież to do nich należy miejsce w którym żyją? Od razu uprzedzę – nie znam odpowiedzi na to pytanie, to raczej punkt wyjścia do dyskusji, której impulsem może być nowy mural na sopockiej Aldze. To charakterystyczny pawilon w sercu Sopotu. Na jednej z jego ścian od lat widniał błękitny mural autorstwa Mariusza Warasa, doskonale wpisujący się w otoczenie. Aż do jesieni ub. roku, gdy w jego miejsce pojawił się zupełnie nowy, przedstawiający fragment obrazu Józefa Czerniawskiego. Nie tylko wygląd samego muralu ale, ale i zniszczenie poprzedniego wywołał kontrowersje. Zresztą przykładów w Sopocie jest więcej, chociażby rzeźba „Echo”, czy też graffiti na stacji SKM Kamienny Potok. Można by je mnożyć. Zresztą nie tylko w samym Sopocie, ale przestrzeni publicznej w każdym mieście.
Czy więc o dziele – jak w przypadku wspomnianego na początku muralu – powinien decydować jego sponsor i urzędnik? Czy też artyści i mieszkańcy?
Sami artyści szukają wolności w tworzeniu, a jej istotą jest realizacja własnej koncepcji i niepowtarzalność. Z kolei prace zamawiane przez instytucje publiczne są z góry ukierunkowane co do tematu. Jeżeli temat jest szeroki to można się wykazać, gorzej jeżeli urzędnik wie lepiej czy dane dzieło jest właściwe. A tak się niestety zdarza.
Mieszkańcy to gospodarze przestrzeni i najważniejsi odbiorcy. Teoretycznie mają wpływ na tą przestrzeń, bo poprzez wybranych w wyborach swoich reprezentantów. A jak jest w praktyce? No właśnie. Z punktu widzenia mieszkańca nie ma różnicy pomiędzy dziełem, które wspólnie wybrali sponsor i urzędnik, a pojawieniem się nielegalnego graffiti. Na jedno i drugie nie mieli wpływu. Pozostaje oczywiście kwestia gustu i majestatu prawa.
Są jeszcze budżety obywatelskie, dzięki, którym mogą mieć bezpośredni wpływ na otoczenie. Tak, to dobry kierunek, ale wciąż jest drobnicą w porównaniu do całości. Z drugiej strony takie demokratyczne kształtowanie sztuki i tak nie daje wolności artystom - nieważne, czy temat narzuci sponsor, urzędnik, czy zostanie wybrany w głosowaniu. To wciąż będzie temat odgórnie narzucony. Jest też inny czynnik na który wskazują też sami artyści - gust większości nie gwarantuje jakości.
Mamy wreszcie urzędnika, który zarządza pieniędzmi publicznymi. Został do tego powołany, stąd musi mieć możliwość decydowania komu i na co przekazuje nasze pieniądze. Tylko w jakim stopniu? W feudalizmie dwór książęcy czy królewski wybierał artystów jakich chciał i zamawiał u nich co tylko chciał. W demokracji są już inne reguły. Tzn. powinny być. To samo dotyczy sponsorów, którzy decydują się na sfinansowanie dzieł w przestrzeni publicznej. Z jednej strony wykładają kasę, więc powinni mieć wpływ na co wydają pieniądze, z drugiej powinni pamiętać, że przestrzeń, którą chcą urządzać jest naszą wspólną własnością.
Przy okazji tych dywagacji ciekawe jest zjawisko dotyczącego samego graffiti, które też jest sztuką, z tym, że ulicy. Powstało jako kontrkultura, nielegalny wyraz sprzeciwu i buntu. Dzisiaj oczywiście rozszerzyło swoje granice, obok nielegalnych graffiti, powstają też dzieła legalne i komercyjne. To z kolei wytwarza podziały w środowisku. Stąd sytuacja do jakiej doszło na dworcu SKM Kamienny Potok w Sopocie, gdzie graficiarze zamalowali dość świeży mural. Posypały się głosy krytyki. Trudno się dziwić. Mural powstał z pieniędzy przegłosowanych w budżecie obywatelskim. Był to więc wybór mieszkańców, a nie urzędników czy sponsorów. Graficiarze odpierają zarzuty - im z kolei podobał się mural Warasa, a ktoś podjął sobie decyzję, by go zamalować. Choć z pewnością nie to było motywem ich działań - dla osoby znającej tą kontrkulturę ta reakcja była do przewidzenia. Pociągi, dworce, blaszaki to naturalny obszar ich aktywności.
I znajdź tutaj złoty środek. Chcecie dowiedzieć się co o tym myślą eksperci i osoby mające wpływ na przestrzeń Sopotu? Zajrzyjcie do tekstu „Sztuka jest nasza”. Może Wam przyjdą do głowy ciekawe wnioski. W końcu to nasza wspólna przestrzeń.