Kiedyś bezdyskusyjna, dziś coraz częściej traktowana jako zło konieczne. Po pandemii okazało się, że instytucja szkoły straciła na znaczeniu, bo coraz większa grupa rodziców decyduje się samodzielnie nauczać swoje dzieci w domu. W jakich przypadkach ma to uzasadnienie i skąd wzięła się potrzeba tłumaczy Zuzanna Myszka psycholog i terapeuta biofeedback.
Nauczanie domowe jest dobrą formą edukacji?
Wszystko zależy od wieku dziecka i tego, co na danym etapie rozwoju chcemy w nim wykształcić, na jakich kompetencjach nam zależy. To pytanie zadaję rodzicom, którzy trafiają do mojego gabinetu w chwilach trudności z koncentracją i przyswajaniem wiedzy. Szkoła borykająca się z pokłosiem pandemii, problemami finansowymi i pomocą dla dzieci z Ukrainy zaczyna mieć coraz gorszą jakość.
Dlatego szukamy alternatywy?
W raporcie Hatalska Infuture Institut zaprezentowane zostały scenariusze przyszłości, które wskazują, że około 70% uczniów szkół podstawowych będzie pracowało w zawodach, których nie ma. Pomimo takich wniosków wciąż brakuje dyskusji do czego chcielibyśmy przygotować nasze dzieci. Wiemy, że istotne są kompetencje miękkie, których rozwój w nauczaniu domowym jest ograniczony. Podobnie jak umiejętność reagowania na zmiany, elastyczność i gotowość do nauki przez całe zawodowe życie, które wykształcić możemy jedynie w różnorodnym środowisku.
Szkoła to reguły, z pomocą których dziecko uczy się prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie. To także samodzielnie wybrane autorytety, których nie zrekompensujemy w domu. Czy się mylę?
Autorytet to osoba, która jest przewodnikiem życiowym. Rodzice mogą spełnić taką rolę, również u dziecka, które uczęszcza do szkoły. Mentoring zaś jest konieczny dla naszego prawidłowego rozwoju. Osoba będąca ekspertem w danej dziedzinie, pomaga nam tworzyć coś co wspiera nasze działania. Uważam, że edukacja domowa na poziomie szkoły podstawowej ma sens, natomiast im wyżej niekoniecznie. Młodzież potrzebuje zderzenia się z różnymi osobami, sytuacjami, z wiedzą ekspercką.
Nauczanie domowe roztacza nad dziećmi całodobowy parasol ochronny. Skoro żyje w pewnej bańce, co się wydarzy, gdy konieczne okaże się konfrontowanie z rzeczywistością? W życiu nie zawsze bywa różowo…
Wszystko zależy od tego, kto będzie domową edukację prowadził, jakie ma relacje z dzieckiem, czy posiada przygotowanie pedagogiczno-psychologiczne. W szkole nie ma zindywidualizowanego podejścia do uczniów. Są dzieci, które reagują szybkim zmęczeniem np. na hałas, niektóre pracują w wolnym tempie, lub mają wybiórcze problemy z nauką. Brakuje czasu dla uczniów, którzy go bardziej potrzebują, więc na tej formie edukacji tracą dzieci z nierozpoznanymi problemami psychologiczno-pedagogicznymi. Sama mam trójkę dzieci, w tym syna o sporych możliwościach intelektualnych, pytałam w szkole, czy uda nam się zrobić coś więcej. Nie było to możliwe, dlatego jestem zdania, że warto szukać ich poza szkolnymi zajęciami.
W jakich sytuacjach polecasz nauczanie domowe?
Proces powinien być podjęty świadomie, najlepiej przez zespół osób, które są w stanie kompetentnie doradzić rodzicom. Powinno być to wyjście dla dzieci, które źle znoszą naukę. Jeśli mają wybiórcze dysfunkcje typu słabo radzi sobie z matematyką, która za chwilę stanie się bazą do pozostałych przedmiotów ścisłych lepiej jest tę wiedzę nadgonić, wprowadzając edukację domową czasowo. Alternatywą jest nauczanie indywidualne – dzieci, które sobie nie radzą sobie w grupie, mogą się uczyć w domu. Podobnie młodzież mająca problemy z nastrojem, popadająca w depresję i silne zaburzenia lękowe. Edukacja w domu byłaby pewnym etapem, po którym wracamy do szkolnej społeczności.
Jak rozumieć rolę kontekstu społecznego w edukacji domowej?
Odwołam się do raportu Światowej Organizacji Zdrowia, która wskazuje na wzrost trudności psychicznych u osób na całym świecie w czterech obszarach – jednym z nich jest umiejętność wchodzenia w odpowiednie relacje. Obecnie holistyczne podejście zaczyna mieć coraz większe znaczenie. Jeśli będzie następowała automatyzacja, która przejmie część naszych prac, to umiejętność wyciągania wniosków stanie się istotna. Współpraca ekspertów, umiejętność przenikania się jej w różnych dziedzinach jest jedną z najważniejszych kompetencji przyszłości. Podobnie relacje i empatia – rozumienie czyjegoś samopoczucia pozwala lepiej zrozumieć innych. Edukacja domowa w obliczu tak szybkich zmian ma coraz mniej korzyści.
Dlaczego relacje rodzic - dziecko, dziecko - nauczyciel są ważne? Czy powinniśmy koncentrować się na nich w procesie edukacji?
Kompetencje przyszłości są związane z faktem, że uczymy się przez całe życie. Motywacja jest nam potrzebna, a w szkole często niestety zaniedbywana. W domu możemy iść za tym, czym się interesuje dziecko. Dobrze zorganizowana szkoła jest w stanie nam to dać, jeśli dzieckiem zajmą się nauczyciele z pasją, otwarci na nowe kanały dotarcia. Wtedy jest to strzał w dziesiątkę, który rodzice niezmiernie cenią. Z kolei w relacji rodzic dziecko nie możemy zapominać o kontekście wieku. U chłopców w pewnym momencie ważne jest mieć kontakt z mężczyznami, wykraczający poza najbliższych. Edukacją domową głównie zajmują się mamy, a 10, 11-latek potrzebuje kontaktu również z mężczyznami, bo przedszkole/szkoła jest sfeminizowana. Jest on często realizowany przez zajęcia sportowe, w których najczęściej dobrze odnajdują się mężczyźni. Okazuje się, że problemy dotyczą domu czy szkoły, w relacji np. z trenerem jest doskonale. Standardy w naszym życiu zmieniają się dynamicznie, my musimy mieć gotowość do nauki, elastyczność, motywację i chęci do uczenia się przez całe życie. Domowa edukacja odrobinę nam te tematy może zamknąć.
Dziś wybrałabyś dźwięk dzwonka na przerwę czy naukę w domu?
Jestem osobą o bardzo dużych potrzebach społecznych, lubię kontakt z ludźmi. Raczej bym poszła do szkoły, ale na pewno częściej bym je zmieniała, szczególnie jeśli chodzi o edukację na poziomie średnim i wyższym. Szkołę moich czasów określam jako bubel edukacyjny z koniecznością nauki rzeczy przestarzałych. Z kolei, jako mama widzę, że moim zadaniem jest pilnowanie równowagi. Jeśli dziecko wykazuje zdolności intelektualne, a ma problem z kontaktami społecznymi jestem zwolenniczką zapisywania na zajęcia, które zwiększają szanse na rozwój tych kompetencji. Patrząc odwrotnie pilnujemy rozwoju intelektualnego. Po pandemii dzieci na dużą skalę wpadły w świat online, ograniczający kompetencje społeczne. Nie potrafią powiedzieć dzień dobry, załatwić prostych spraw, pójść do sklepu, czy pojechać tramwajem. Obecnie wielu rodziców zwraca się do mnie z problemem braku adaptacji dziecka w grupie na obozie czy kolonii. Nie dają sobie rady. To pokazuje, jak ważne jest zwrócenie uwagi na kompetencje społeczne i podjęcie zgodnej z predyspozycjami dziecka decyzji o formule nauczania.