Mieszkańcom Trójmiasta postaci księdza Jana Kaczkowskiego nie trzeba chyba przedstawiać. To duchowny, który swoje powołanie wypełnił niezwykle poważnie – będąc sam ciężko chory poświęcił swoje życie na pomocy innym. Za jego słowami o pomocy, empatii, współczuciu nie było moralnej pustki, blichtru, bogactwa i walki o władzę do której kościół już nas przyzwyczaił, ale kryła się prawdziwa ofiarność i ciężka praca, której efekty widać do dziś. Z pewnością Kaczkowski był tym księdzem, którego wierzący chcieliby widzieć jako wzór do naśladowania dla innych. Duchowny, który zmarł w 2014 roku został już wielokrotnie uhonorowany, m.in. w Sopocie, gdzie jest pochowany, a teraz doczekał się filmu fabularnego. „Johnny” opowiada o Kaczkowskim z perspektywy jego podopiecznego i jest chyba pierwszą od wielu lat produkcją pokazującą księdza w pozytywnej roli. U nas z kolei o Kaczkowskim ze swojej perspektywy, czyli aktora, który wcielił się w jego postać opowiada Dawid Ogrodnik.
„Johnny” na tegorocznym festiwalu filmowym w Gdyni co prawda nie znalazł uznania głównego jury (złożonego z filmowców), za to zaskarbił sobie przychylność publiczności zdobywając jej nagrodę. Z pewnością nie tylko za sam film, ale i przesłanie i spuściznę jaką zostawił ksiądz Jan. To gigantyczna dawka dobra i nadziei.
Nagrody jury zdobyły za to inne filmy: „The Silent Twins, dramat o czarnoskórych bliźniaczkach w Walii, które przestały komunikować się ze światem, „Filip”, dramat o młodym Żydzie, którego akcja zaczyna się w warszawskim getcie w 1941 roku, „Śubuk, dramat o autystycznym chłopcu i jego matce w konfrontacji z systemem, „Strzępy”, dramat rodziny, która dowiaduje się, że senior rodu jest chory na Alzheimera, „Iluzja”, dramat psychologiczny o matce i jej zaginionej córce w zimowej scenerii Gdyni, „Kobieta na dachu” dramat o poszukiwaniu sensu życia 60 - letniej kobiety, „Orzeł”, dramat o sławnym okręcie podwodnym, zatopionym w 1940 roku.
To lista laureatów, gdyż filmów walczących o laury było oczywiście więcej. „Chleb i sól”, dramat o sporze pomiędzy pracownikami baru z kebabem, a kumplami głównego bohatera w prowincjonalnej miejscowości, „Broad Peak”, dramat górski, „Cicha ziemia”, dramat o małżeństwie, w którym podczas wakacji ujawniają się mroczne instynkty i emocje, „Głupcy” dramat o matce i synu z kazirodctwem w tle, czy też „Orlęta, Grodno ’39” dramat o napadzie ZSRR na Polskę.
Ważną częścią tegorocznego festiwalu były pokazy specjalne, podczas których przypomniano starsze polskie filmy. Wśród nich „Gra”, kameralny dramat psychologiczny o małżonkach, którzy przeżywają kryzys w związku, „Pociąg”, kameralne studium psychologiczne o spotkaniu obcych sobie ludzi, których łączy poczucie samotności, „Śmierć prezydenta”, dramat o zabójstwie Gabriela Narutowicza, „Prognoza pogody” dramat o ucieczce pensjonariuszy z domu starców, którzy wysłuchują katastroficznej prognozy na temat nadchodzącej zimy, jednocześnie obserwując nocny transport trumien do ich domu. Był „Odwet”, dramat o dwójce dojrzałych mężczyzn przeżywających kryzys wiary w sens życia, w swoje możliwości i lęk przed śmiercią, „Nieciekawa egzystencja” dramat o profesorze medycyny zmęczonym codzienną rutyną, wypełnionym poczuciem własnej nieprzydatności i bezsensu egzystencji, czy też„Fort 13”, psychologiczne studium izolacji i ciemności. To dramat dwóch oficerów zasypanych w podziemiach twierdzy, z których jeden w obłędzie popełnia samobójstwo.
Aha, zapomniałbym. Był jeszcze jeden film. „Apokawixa”, ekologiczno – narkotyczny komedio – horror. To film Xawerego Żuławskiego o melanżu znudzonych pandemią maturzystów i wychodzących z morza eko-zombie. Jak to u Żuławskich – z dużą nutą szaleństwa, ale i z przesłaniem na czasie (zanieczyszczenie Bałtyku) szczególnie bliskim Trójmiastu. To barwne i nowoczesne kino, poza bez psychologiczno – martyrologicznym nurtem. Wydawać by się mogło, że film wszedł do konkursu głównego przez przypadek. Ale chyba nie, bo dostał nawet jedną nagrodę.
A co jeszcze w tym Prestiżu? M.in. podróż na malowniczą Riwierę Liguryjską, „Ramenowanie”, czyli gdzie zjeść najlepszy ramen w Trójmieście, relacje z letnich imprez, nie tylko kulturalnych, ale dużo sportu (tenis, żeglarstwo, golf), stałe, barwne rubryki, dużo fajnych wnętrz, designu i sztuki użytkowej, lokalnych marek jak „ubrania – obiekty” Mona Rena i zapowiedzi najciekawszych wydarzeń. I choć po tygodniu na gdyńskim festiwalu świat mógł wydawać się na finiszu swojej egzystencji to jednak nie wszystko stracone. Są też dobre strony życia. O takich właśnie piszemy. Miłej lektury!