Dorośli też mają swoje za uszami, niby powrót do pracy z energią, ale chyba każdy się ze mną zgodzi, że po urlopie jeszcze kilka dni wolnego byłoby takim pięknym balsamem dla duszy… Uporać się z rzeczywistością nie jest łatwo, gdy ptaki pięknie śpiewają, a świerszcze jeszcze cudownie grają na swoich skrzydłach. Wróćmy jednak na Ziemię. Nie ma tego złego, wszak od czego jest pamięć i chęć nowych doznań!

Szkoła powinna być miejscem, gdzie młodociani wracają z przyjemnością i czerpią wiedzę na całego w przyjaznej atmosferze. Wierzę, że w większości placówek edukacyjnych tak jest, ale to zapewne marzenie ściętej głowy. Prawda jest taka, że nauczycieli jest coraz mniej i nie ma chętnych do wychowywania dzieci. Wpływa na to wiele czynników, ale rzeczywistość bywa brutalna. Zawód nauczyciela w naszym kraju nie jest szanowany i dobrze opłacany, to wielka skaza decydentów.

Ja jednak chciałbym poruszyć kwestię żywienia. To sercu mi bliskie i nie mieści mi się w głowie, że brakuje edukacji kulinarnej w szkołach, nie mówiąc o głodzie, który jest codziennością. Zdajecie sobie sprawę, że aż 120 000 polskich uczniów przychodzi codziennie głodnych do szkoły, a dla ponad 70 000 to jest jedyny posiłek w ciągu dnia?! Są rozwiązania na świecie, które pozwalają na normalność. Rozdawane socjalne pieniądze nie lądują w pierwszym lepszym sklepie z alkoholem, gdzie dorośli wydają na swoje uciechy, zamiast zadbać o swoje pociechy.

Idealnym przykładem do naśladowania jest Finlandia, która daje proste rozwiązania na talerzu w kwestii żywienia. Stołówki szkolne są darmowe i funkcjonują na zasadzie szwedzkiego stołu. Dzieci mają do dyspozycji zdrowe posiłki i nikt im nie narzuca co mają spożywać, przecież każdy ma inne potrzeby i przyzwyczajenia kulinarne. Wiadomo, że pełny i zadowolony brzuch to lepsza koncentracja i usprawnienie pracy organizmu. Ten stan pomaga w zwalczaniu agresji, redukuje stres i daje ten moment wytchnienia, który przekłada się na dobre samopoczucie ucznia. Posiłki jedzą wszyscy wspólnie z nauczycielami, co jest ciekawą formą integracji. Te proste rozwiązania znajdują naśladowców na całym świecie, dla których ważna jest przyszłość kolejnych pokoleń.

Moim zdaniem, edukacja kulinarna powinna być zdecydowanie bardziej rozpowszechniona. Jesteśmy tym, co zjadamy. Trend zdrowego odżywiania i rosnąca świadomość ludzi z dużą oglądalnością programów kulinarnych nie zmniejsza otyłości i nadwagi u rodziców, a w szczególności u dzieci. Jest dziwna sprzeczność z trendami, a stanem faktycznym naszego społeczeństwa. Otyłe dzieci to codzienność i dla nich powrót do szkoły będzie szczególnie trudny. Wie to każdy, kto borykał się z nadwagą.

Głód, nadwaga, brak pomysłu na zdrową przyszłość milusińskich, to tematy które są naszą codziennością. Stworzył się straszny zamęt i naprawdę ciężko będzie poukładać ten kulinarny świat na nowo. Czasami mam wrażenie, że stoimy nad przepaścią i nie ma odwrotu od tej kuriozalnej sytuacji.Wierzę jednak, że znajdzie się szerokie grono propagatorów zdrowego i smacznego stylu życia. Dzieci będą wiedziały, że kura nie bierze się z tacki z supermarketu, owoce i warzywa nie zabijają, a wszystko co przesłodzone stanie się synonimem braku kultury żywieniowej i będzie godne pogardy.

Na całe szczęście powstają oddolne inicjatywy i coraz więcej ludzi docenia powrót do korzeni mimo naporu przemysłu spożywczego, dla którego zysk nie idzie w parze ze zdrowiem. To od nas - dorosłych zależy, jak nasze dzieci wyglądają i co znajduje się ich codziennej diecie. Ten trudny powrót do rzeczywistości, gdzie zdrowie jest najważniejsze będzie dla wielu jedną wielką katorgą. Zmiana nastawienia finalnie zaprocentuje i da powody do dumy dla ludzi, którzy postawili na życie zgodne z rytmem natury.