Bovska
„Dzika” jest w każdej z nas
Bovska
„Dzika” jest w każdej z nas
Setki słuchaczy odnalazło w sobie ogromną wewnętrzną siłę po usłyszeniu piosenki „Dzika” zapowiadającej nową płytę Bovskiej. To utwór o tęsknocie za Dziką i wołaniu do niej. Przed zbliżającą się premierą spotykamy się, by porozmawiać o potrzebnym krzyku, archetypach kobiecości oraz sposobach na ładowanie baterii.
Opowiem ci historię mojej „Dzikiej”… Parę lat temu, w czasie sesji terapeutycznej, prowadząca położyła na ziemi dwie kartki papieru i kazała mi na jednej z nich stanąć. Następnie poprosiła, bym wyobraziła sobie, że stoję przed sobą i powiedziała na głos to co zwykle sobie mówię, gdy staram się kontrolować swoje zachowanie i tłumaczyć działania innych. Zaczęłam, więc niepewnie mówić:
Nie rób z tego problemu, przecież to nie jest taka wielka sprawa.
Gdybyś się tak nie zachowała, to by nikt ciebie tak nie potraktował.
Potem, poprosiła bym stanęła na drugiej kartce i powiedziała na głos, to co bym naprawdę chciała sobie powiedzieć. Na początku powoli dobierałam słowa, ale po chwili, z coraz większą pewnością, zaczęłam mówić:
Wiesz, jak jesteś zła… to możesz być zła.
Jak coś ci się nie podoba, to wcale nie musisz tego robić.
W pewnym momencie, zaczęłam „na siebie” krzyczeć:
Czemu ignorujesz moje uwagi?
Mam dosyć bycia „złym policjantem” i pojawiania się tylko w momentach kryzysu! Chcę, byś widziała moje sygnały szybciej!”
Gdy ochłonęłam, w lekkim szoku spojrzałam na terapeutkę, a ona radośnie powiedziała: Widzisz masz taką siłę w sobie - opiekunkę, która dba i troszczy się o ciebie! Musisz tylko dopuścić ją do głosu. Tę “krzyczącą” dziewczynę nazwałyśmy Poszukującą, bo ona szuka dla mnie tego co najlepsze. Gdy po raz pierwszy usłyszałam “Dziką” pomyślałam, że ta piosenka jest o Poszukującej. Ona ma inaczej na imię, ale to jest totalnie ta sama dziewczyna.
Po pierwsze: musisz mi dać namiar na tę terapeutkę, bo chyba dobrze trafiłaś. I po drugie, ta historia totalnie oddaje sedno o czym jest ta piosenka. Podczas jej pisania, byłam pod dużym wrażeniem książki „Czuła przewodniczka” Natalii de Barbarro i „kobiecych wcieleń”, czyli konstruktów językowych stworzonych na potrzeby tej książki. Autorka trafnie opisała to, co rezonowało we mnie od dłuższego momentu. Gdy przeczytałam o „dzikiej dziewczynce” to totalnie mnie uderzyło, że ja jestem nią! Lub, że chcę nią być. Na co dzień wszyscy przyjmujemy różne role. Ja też, czasem jestem Potulną, czasem Królową Śniegu, ale jednak Dzika jest tym najważniejszym elementem mojej osobowości. Ona nie boi się ryzyka, często robi coś szalonego, entuzjastycznie wyraża swoje emocje i uczucia. Dążę do tego, by kimś takim być. Ale zdaje sobie sprawę, że to trudne. Dlatego ta piosenka jest również o zmaganiu się z samym sobą.
W „Dzikiej” śpiewasz: „Przesuwam granice. Mocno naciskasz to krzyczę”. Czy to reakcja na krzywdę jaką sobie możesz zrobić? Czy raczej wyrywająca się z ciebie energia, nad którą musisz zapanować?
To ja sama sobie przesuwam te granice. Czasami jest to potrzebne, np. by rozpocząć proces twórczy. Ale jednak jest to wyjście poza strefę swojego komfortu. Dla przykładu, nagrywanie wokali to bardzo intymny proces. To bycie ze swoją wrażliwością na wierzchu, przez co łatwo cię dotknąć. Jednak czasem przekraczam swoje granice niezamierzenie i wtedy, by wrócić na właściwe tory pozwalam sobie krzyczeć. Krzyk jest mega wyzwalający.
Kiedy ostatnio krzyczałaś?
Moje ostatnie związane z nim doświadczenie to koncert w ramach warszawskiego festiwalu „Niewinni czarodzieje - Bovska i Kora”. Wraz z zespołem i Michałem “Foxem” Królem zaaranżowaliśmy piosenki Kory i to był dla mnie wspaniały prezent. Wybrałam te, w których było najwięcej krzyku, przez co sama musiałam w sobie coś przełamać. Np. pracując nad utworem „Ooo, nie rób tyle hałasu” zorientowałam się nagle, że ja tam naprawdę muszę krzyczeć! W swoich piosenkach rzadko wcześniej krzyczałam, ale to się zmieni! Właśnie przez to doświadczenie, ale też przez „Dziką” i przez całą tę drogę jaką przeszłam w ostatnim roku. Był on dla mnie odkryciem źródła kobiecości, którego opisy znajdziemy również w „Biegnącej z wilkami”. Czuję, że dzięki takim lekturom i doświadczeniom, ja cały czas się kształtuje i jeszcze nie osiągnęłam mojej ostatecznej formy, choć już nie jestem taka młoda (śmiech). Ale ten proces rozwoju trwa przecież całe życie. Przechodzimy ciągle przez fazy przeobrażeń. Od strefy ciemności do światła. To niełatwe, ale to czyni nas świadomymi ludźmi.
To taki rodzaj fanartu (śmiech). Można powiedzieć, że „Dzika” jest takim fanartem tego archetypu kobiecości.
Dla mnie ogromną wartością jest to, że „Dzika” jest piosenką, która przemówiła naprawdę do ludzi. Wiele osób pisało do mnie, że odnajdują w tym utworze fragment swojego życia. Dla mnie to największa nagroda. Zawsze zaczynam od siebie, chcę by piosenka coś we mnie poruszała. A jeśli dotyka też innych, to dla mnie ogromny sukces. Natalia De Barbarro skomentowała na facebooku tę piosenkę i było mi mega miło, że dotarła ona też do niej. Bo jeśli istnieje jakaś wartościowa myśl, to ona rozszerzona na te fanarty, ma szansę dotrzeć do jeszcze szerszego grona odbiorców, nie tylko kobiet. I może doprowadzić do prawdziwych zmian społecznych. Myślę, że moja Dzika to jednak nie tylko kategoria „fanartu”. Wprowadzam tam swoją myśl.
„Dzika” jest dla ciebie najważniejszym elementem twojej osobowości, ale czy jedynym? Czy odnajdujesz też w sobie inne bohaterki - Męczennicę, Potulną i Królową Śniegu?
Myślę, że żyją we mnie wszystkie te postacie. Potrafię być Królową Śniegu i nakładać na twarz „bitch face”, choć pewnie więcej we mnie jest Potulnej. To od niej mam najwięcej lekcji, by odpuszczać kontrolę i przepraszającą, grzeczną postawę względem świata. Jak patrzę wstecz i myślę, że gdy byłam małą dziewczynką to miałam w sobie dużo więcej Dzikiej, ale potem została ona zabita przez kontrolę, szkołę i inne wydarzenia w moim życiu. Wydaje mi się, że kiedyś dużo krzyczałam, a teraz – przez to, że już tego nie robię - czuję, że tę agresję kieruję do swojego wnętrza. A to fatalnie wpływa na moje zdrowie! Mamy takie momenty w życiu, gdy trzeba się poświęcić, albo włożyć ogrom pracy w rzecz, która dopiero później przyniesie nam jakiś efekt. Bo życie jest, jak to powiedział kiedyś Muniek Staszczyk, „usrane różami” (śmiech). Moje życie też jest „usrane różami”, które choć są piękne, czasem po prostu kłują. Chciałabym, by Dzika wygrywała we mnie na co dzień.
Krzyk wydaje się być dla ciebie narzędziem do radzenia sobie z trudnościami, porażkami…
Na początku mojej drogi zawodowej pracowałam z dziećmi, bo z wykształcenia jestem po rytmice na Akademii Muzycznej. Na końcu zajęć, przeprowadzałam taką zabawę, w trakcie której odpadały kolejne osoby. I bardzo często dzieci nie potrafiły sobie poradzić z zasadami tej gry - widziałam ich smutek czy wściekłość. Jednak to doświadczenie było konieczną lekcją na przyszłość. Trzeba przeżyć porażkę i zobaczyć co się z nami dzieje, gdy jej doświadczamy. I my często jesteśmy jak te dzieci, tylko w przeciwieństwie do nich, nie mamy zgody na krzyk. A gdy nie możesz krzyknąć, wszystkie te emocje zostają w tobie. Dlatego ja zaczęłam ostatnio na nowo uczyć się tego krzyczenia. Choć oczywiście my - dorośli mamy też inne metody. Możemy iść się upić (śmiech), możemy się wygadać znajomym lub wylać morze łez i to też jest dobre, bo dzięki temu możemy się oczyścić. Poza tym pisanie piosenki pozwala mi pozbyć się i przerobić siedzące we mnie emocje, które potem stają się niezależnym bytem. Bo gdy ludzie dostają piosenkę do słuchania to ona zostaje oderwaną i niezależną ode mnie częścią.
A gdy wracasz do tej muzyki, czy wracają do ciebie emocje jakie towarzyszyły przy jej pisaniu?
Nie do końca. Wtedy już jestem wobec nich bardziej zdystansowana. Więc jest to jakaś forma terapii. Choć z drugiej strony, pisząc słowa chcę wyciągnąć z nich esencję, dotknąć „prawdy” i sprawić, by ten tekst był jak najbardziej prawdziwy dla mnie. Zależy mi, by ta prawda wybrzmiała również w muzyce, w sposobie jej wykonania, by wszystkie te elementy stworzyły utwór jak najbardziej oddający prawdę tamtych emocji i chwil. Wydaje mi się, że „Dzika” jest takim wyraźnym znacznikiem zmiany jaka nastąpiła w mojej muzyce, którą od tamtego momentu konsekwentnie wprowadzam do mojej nowej muzyki wraz z producentem Archie Schevsky, z którym teraz współpracuję.
Twoje piosenki mogą być kartkami z kalendarza. Słuchając „Dzikiej” mam w tyle głowy premierę „Czułej Przewodniczki”. Z kolei „System error” interpretuję jako niezgodę na sytuację polityczną w Polsce, i że naszemu krajowi potrzebny jest „restart”.
Totalnie. Ta piosenka powstała w czasie największych manifestacji związanych z walką o prawa kobiet. Wtedy też napisałam więcej tekstów, dużo bardziej krytycznych i konkretnych, ale w tamtym czasie nie udało mi się żadnej z tych piosenek nagrać. Chwilę później, gdy trochę się zdystansowałam od tej sytuacji, napisałam ten tekst. Zależało mi, by ukazał się mimo wszystko, bo jest emanacją tego co działo się wówczas w Polsce. A jednocześnie można ją odnieść do siebie i pomyśleć, że to siebie można „zrestartować”.
Tak, to mogą być takie małe indywidualne błędy programowe, które zadziały się na prywatnym serwerze…
Myślałam głównie o sytuacji kobiet w Polsce, ale też o tym, że ja ciągle zmagam się z jakimiś błędami systemu. Ale to chyba dlatego, że ja potrzebuję takiego rewidowania siebie. Oczywiście nie codziennie, mam całkiem spore przebiegi bez żadnych testów (śmiech).
A ty skąd bierzesz siłę na te „restarty”? W końcu nie jesteśmy „królikami na baterie” i skądś tę energię musimy czerpać. Czym więc ty się ładujesz?
Ładuję się ludźmi i wszystkim tym związanym z miłym spędzaniem czasu z nimi, np. wspólnym jedzeniem, celebracją rozmów, wspólnych chwil. Ładuję się przyrodą, ale też tworzeniem muzyki. Bo choć sam proces twórczy wymaga ode mnie energii, to jednocześnie on doładowuje mój akumulator. To też bywa pułapką, bo przez to można się zatracić. Ale to jest w moim DNA, bo nawet jak jestem na plaży, to coś tam wymyślam. Tak działam. Nauczyłam się też takiego spędzania czasu, że jak leżę na plaży to potrafię czasem całkowicie się wyłączyć, i to jest dla mnie taki moment, gdy mogę medytować, skupić się tylko na tym, że jest wiatr i słońce. I nie myśleć o niczym innym. Baterie ładują mi też spokojne formy ruchu takie jak joga, spacer czy taniec. Taki ruch pozwala mi dowiedzieć się więcej o sobie i wyładować emocje. Poprzez ruch uczę się siebie.
To zamiłowanie do „powolnego ruchu” często widać w twoich teledyskach.
To prawda, w teledyskach skupiam się na uważnym ruchu. Taniec jest dla mnie językiem do przekazywania widzom emocji. On posługuje się symbolami, które nie są dla wszystkich czytelne. W moich filmach staram się wybierać takie „kody”, które są zrozumiałe nawet dla osób posługujących się tym językiem tylko na „poziomie podstawowym”. Przy tworzeniu choreografii współpracuje z Agą Konopką, z którą wspólnie budujemy tę opowieść w ruchu. To właśnie ona tańczy ze mną w „Dzikiej”.
A czego nie lubisz robić, a robisz?
Nie lubię liczyć, czytać umów, wystawiać faktur. Przerasta mnie analizowanie danych i wyciąganie z nich wniosków. Nie lubię wykorzystywać swoich twórczych umiejętności do projektów, które mnie nie interesują (chociaż czasem muszę). Nie lubię przeprowadzać się, remontować i nadzorować pracy innych.
A lubisz sprzątać?
Nie lubię, ale jednocześnie lubię porządek! Nie lubię zmywać, ale lubię robić pranie! Nie jestem najlepszą Panią Domu, ale za to doskonałą gospodynią imprez! Zawsze mi bardzo zależy, by wszyscy czuli się zaopiekowani i poczuli jak w domu. A lubię takie dionizyjskie imprezy…
Powiedziałaś, że „Dzika” jest początkiem nowego etapu w twojej twórczości - czego więc możemy po nim spodziewać?
„Dzika” to nowy etap. Pracuję nad nową płytą i ona będzie stylistycznym i muzycznym zwrotem w mojej dotychczasowej twórczości, ale te zmiany muzyczne pociągną też za sobą wizerunkową przemianę. Wydaje mi się, że to będzie „dojrzalsza wersja Bovskiej”. Choć nie lubię takiego kategoryzowania - dojrzała/niedojrzała, to po prostu ciągłość rozwoju. Do tej pory następował on w wyniku ewolucji, to jednak myślę, że teraz większą rolę odegra rewolucja, bo dałam więcej głosu „dzikiej dziewczynce”. Wszystko to co robię, staram się robić na maxa i każdą z moich poprzednich płyt tak samo mocno kocham, bo to są takie moje dzieci. Każda z nich jest zapisem jakiegoś momentu i ta nadchodzą płyta pokaże te zmiany jakie przeżywam teraz. I wydaje mi się, że będzie przełomowa.
Jednym z najgorszych życzeń jakie możemy komuś złożyć, to by się nie zmieniał….
O tak! To straszne i bez sensu! Płyta wyjdzie jesienią, jeśli nic nie wydarzy się po drodze. I w czerwcu pojawią się kolejne single, więc już wkrótce uchylę rąbka tajemnicy. Również na najbliższych koncertach będę grać nowe rzeczy. Pojawię się na kilku większych festiwalach w sierpniu, ale na razie jeszcze nie zdradzam gdzie. Musicie śledzić moje social media (śmiech). Ekscytuję się też na myśl o trasie koncertowej tej płyty, bo tego najbardziej mi brakowało w czasie lockdownu. Czekam na te spotkania, bo muzyka na żywo ma największą moc.
A gdybyś mogła odpiąć wrotki i pozwolić „Dzikiej” na to co chce - to co by to było?
Kurcze, nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie, nie zdradzając swoich najgłębszych sekretów… Bez fajerwerków, chciałabym pozwalać sobie przeżywać trudne rzeczy na bieżąco. Gdybym mogła jeszcze bardziej „Dziką” dopuszczać do głosu, to chciałabym się mniej bać w życiu. Uważam, że potrafię ponosić ryzyko, ale myślę że mogłabym jeszcze bardziej, gdyby nie powstrzymywał mnie lęk przed konsekwencjami. Fajnie jakby ich nie było (śmiech)!
Nie mam żadnego tatuażu, bo do tej pory bałam się, że mi się szybko znudzi, ale ostatnio pomyślałam „co ja bym mogła sobie wytatuować?” I żaden obrazek narysowany przeze mnie nie wchodzi w grę właśnie ze wspomnianego powodu. Dlatego pomyślałam, że to musiało, by być to jakieś słowo. One mają dla mnie magiczną moc. I gdybym miała sobie kiedykolwiek coś wytatuować, to byłoby to jedno słowo - Dzika.