Galeria Savchenko.Sztuka pomocy
Serhiy Savchenko to wybitny malarz. Od lat 90. jego prace można oglądać w galeriach w całej Europie i na świecie. Podobną drogę obrał jego syn - Vasyl, który zajmuje się sztuką wizualną i grafiką. Z kolei Lina Savchenko, żona Serhieya i matka Vasyla, to uznana projektantka wnętrz. Wszystkich połączyła sztuka. Jednak 24 lutego znana i prężnie działająca w Gdańsku Galeria Savchenko w mgnieniu oka przekształciła się w punkt koordynujący pomoc dla walczących Ukraińców. Mimo to nadal uświadczymy tam artystycznych i multi-kulturalnych wartości.
Wiosenne powietrze bucha z wąskich uliczek starego miasta. Szukam adresu. Tuż na rogu ulic Garbary i Ogarnej uwagę zwraca wielka ukraińska flaga wywieszona w oknie wystawowym starej kamienicy. To musiało być tu. Nieśmiało wchodzę do środka i nagle znajduję się w centrum kameralnej galerii. Pachnie nowością. Na świeżo pomalowanych, białych ścianach dumnie prezentują się kolorowe obrazy Serhija i Vasyla Savchenków. Sztuka wypełnia pomieszczenie, jednak tym razem wyjątkowo to nie ona jest tu najważniejsza. Kamizelki kuloodporne, medykamenty, plecaki, ochraniacze, kominiarki - wszystko to miesza się z niedokończonymi dziełami Serhija. A puste kartony tylko czekają, żeby je wypełnić i wysłać na front.
Artystyczny puls
Cała rodzina Savchenków jest mocno zakorzeniona w działalności artystycznej. Najbardziej utytułowanym artystą jest Serhiy, który swoją przygodę z malarstwem rozpoczął ponad 30 lat temu we Lwowie i dzisiaj jest cenionym malarzem reprezentującym młode pokolenie artystów lwowskich. Co ciekawe, mimo że dziś to malarstwo jest jego największym konikiem, to jego dyplomy nie mają nic wspólnego z tym kierunkiem artystycznym. Serhij zdobył bowiem dyplom na wydziale Ceramiki i Szkła, a wcześniej ukończył specjalizację z metalu. Zamiłowanie do pędzla przyszło później.
- Ciężko mi powiedzieć, kiedy dzieła Serhija zaczęły zyskiwać popularność. Znaczenie może mieć fakt, że od zawsze był duszą towarzystwa, otwarty, szczery i bardzo komunikatywny. Takiego go pamiętam, odkąd po raz pierwszy go zobaczyłam. Studiowaliśmy razem na Akademii Sztuk Pięknych we Lwowie, i tak już zostaliśmy (śmiech). Później w naszym domu przewijały się setki osób: artyści, działacze, politycy, aktorzy. Prowadziliśmy taki dom otwarty, a Serhiy od zawsze miał tę umiejętność, że potrafił przyciągać do siebie najróżniejszych ludzi - opowiada Lina Savchenko, żona Serhija.
Lina Savchenko z wykształcenia jest artystką i projektantką związaną z tekstylem, jednak aktualnie pełni funkcję menadżera Galerii Savchenko i projektuje akcesoria damskie. To właśnie w jej rodzinie już wcześniej przewijały się artystyczne zapędy. Jej ojciec był wybitnym monumentalistą, projektował cerkwie, wykonał hektary mozaiki, setki witraży i rzeźb. Był artystą kompletnym, i to właśnie pod jego okiem kształtował się artystyczny charakter jego wnuka - Vasyla.
- Jak byłem dzieckiem to w zasadzie dziadek pokazywał mi jak wykonuje się rzeźby, podsuwał końcówki materiałów, które zostały mu z niektórych prac. Tłumaczył i bawił się ze mną od najmłodszych lat. Drugim filarem był tata. Dziś, mimo że nasze podejście do sztuki bardzo się różni, wciąż wymieniamy się spostrzeżeniami, poglądami. Bardzo dużo od niego czerpię, i tworzymy razem naprawdę zgrany duet - mówi Vasyl Savchenko.
Vasyl Savchenko jest twórcą interdyscyplinarnym, zajmuje się sztuką wizualną i grafiką. Ukończył dwie artystyczne uczelnie: Narodową Akademię Sztuki we Lwowie, gdzie, podobnie jak ojciec, poznał swoją żonę i Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Po studiach postanowił wziąć udział w konkursie na stanowisko asystenta na Wydziale Grafiki gdańskiej ASP. Konkurs ten wygrał. Naturalną koleją rzeczy była więc przeprowadzka do Trójmiasta. A już rok poźniej po raz pierwszy otworzyły się drzwi do ich własnej galerii.
Galeria w Gdańsku
Gdańsk nie był rodzinie Savchenków obcy. Serhiy przez wiele lat przyjeżdżał tu na liczne plenery, sympozja i warsztaty. Czasami brał ze sobą również syna, który stawiał wówczas pierwsze kroki w artystycznym świecie. Kilka lat później już jako zgrany duet prowadzili tu wspólnie warsztaty. Właśnie wtedy w ich głowach zakiełkował pomysł stworzenia tu własnej galerii.
- Pomysł otwarcia własnej galerii pojawiła się zupełnie naturalnie, kiedy prowadziliśmy z ojcem, jedne z wielu warsztatów z wybranych technik graficznych, malarstwa i rysunku. Wcześniej robiliśmy coś podobnego w Słowenii, i pomyśleliśmy, że fajnie byłoby zrobić coś podobnego w Trójmieście. Nie czekając, szybko zrealizowaliśmy pomysł. Część warsztatów odbywała się w tuBazie, gdzie przez cały tydzień wynajmowaliśmy pracownię i działaliśmy ze swoimi podopiecznymi. Gdańsk jakoś nam przypasował, przed wyjazdem do Lwowa ojciec dał mi zielone światło na szukanie odpowiedniej przestrzeni. Na Szafarni znalazłem lokum, które spełniało nasze oczekiwania - opowiada Vasyl.
Przed wybuchem pandemii, rodzina Savchenków mieszkała trochę we Lwowie, trochę w Gdańsku. Nie było żadnego problemu z przemieszczaniem się, a połączenia z Ukrainą odbywały się kilka razy w tygodniu. Była to działalność hybrydowa. Na Szafarni galeria działała prężnie przez prawie trzy lata. Po czym postanowiono zmienić jej lokalizację.
- Do przeniesienia skłoniły nas głównie prace remontowe. Pojawiły się komplikacje logistyczne, ciężko było do nas dotrzeć. Na szczęście los chciał, że znaleźliśmy to miejsce, w którym teraz rozmawiamy - raduje się Lina Savchenko.
Wielkie otwarcie
Na styku ulic Garbary i Ogarnej, w samym sercu Gdańska, Vasyl znalazł nową lokalizację. To parter pięknej kamienicy, z którą wiąże się zresztą nietuzinkowa historia. Do wybuchu II wojny światowej prowadzono tu sklep… z farbami! W 1945 roku kamienica doszczętnie spłonęła, jednak została odbudowana w ciągu zaledwie czterech dni. Natomiast po wojnie przez ponad 50 lat prowadzono tu pasmanterię - dla wielu gdańszczan miejsce wprost legendarne.
- To miejsce bardzo długo stało puste. Tutejsza wspólnota mieszkaniowa była dosyć wybredna, jeżeli chodzi o najem tego lokalu. Żadne sklepy i restauracje nie wchodziły w grę. Dopiero, gdy na horyzoncie pojawił się pomysł otwarcia tutaj galerii, długo się nie zastanawiano. Teraz historia poniekąd zatoczyła koło, bo farby ponowię zagościły w murach tej kamienicy - opowiada Vasyl.
W galerii oprócz dzieł Savchenków, znajdują się również prace innych artystów, takich jak: Denys Struk, Eduard Belsky, Hans Scheib, Kamila Bednarska, Łukasz Butowski, Sławomir Witkowski czy Wojciech Kołacz - Otecki. Oprócz wystaw, cynicznie odbywać się będą tu również koncerty, wieczory poetyckie czy wernisaże fotograficzne.
W marcu miało się tu odbyć wielkie otwarcie. Przygotowania trwały w najlepsze, gdy nadszedł niechlubny czwartek 24 lutego.
- Sytuacja zaskoczyła chyba wszystkich, zamiast hucznego otwarcia, hucznie zbombardowano naszą ziemię. Gdy wybuchła wojna cała rodzina, oprócz taty, przyjechała do Gdańska.
Póki co stworzyliśmy jedynie ekspozycję, a pracownię, czyli pokój obok przekształciliśmy w centrum pomocy, gdzie zbierane są wszelkie potrzebne rzeczy. Nie zdążyliśmy nawet zatrudnić pracowników, bo natychmiastowo całą naszą energię skumulowaliśmy w pomoc dla naszych rodaków. Zresztą nasza galeria i fundacja, którą w jej ramach prowadzimy, zawsze działała jako kameralne, lecz bardzo aktywne centrum spotkań i komunikacji między ludźmi. Sytuacja wojny tylko spotęgowała nasze działanie w tym kierunku - dodaje Vasyl.
Punkt pomocy
Pracownia Serhija zamieniła się w magazyn wojskowego i medycznego sprzętu, a galeria w punkt koordynujący pomoc dla walczących Ukraińców. Vasyl i jego żona Anastasia koordynują zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy - przede wszystkim sprzętu dla ukraińskiej obrony terytorialnej i pomocy medycznej. Na transport czeka we Lwowie Serhiy, który został w ojczyźnie. A stamtąd wszystko trafia bezpośrednio do Odessy, Mikołajowa, Hersonu, Kijowa i Charkowa do konkretnych organizacji ochotniczych, szpitali i grup militarnych.
- Jesteśmy stosunkowo niewielką inicjatywą, ale wiemy, gdzie konkretnie oczekują naszej pomocy. Reagujemy na bieżąco.
Teraz najbardziej potrzebne są rzeczy medyczne, hemostatyczne dla ludzi, których dotknęła wojna oraz dla cywilów, którzy chcą walczyć za Ukrainę. Nasza armia jest bardzo dobrze zaopatrzona, ale ochotnikom jednak trzeba pomóc. Udało mi się już wykupić cały militarny sklep w Gdyni i w Gdańsku, a teraz sprowadzamy ze Szwajcarii tzw. aparaty Ilizarowa, czyli taki zewnętrzne stabilizatory kości. To są najbardziej potrzebne rzeczy, bo faktycznie ratują życie tam, na miejscu - opowiada Vasyl.
Zarówno w galerii, jak i w mediach społecznościowych na bieżąco redagowana jest lista najbardziej potrzebnych Ukraińcom rzeczy. Każdy może przyjść i je dostarczyć. Teraz znajdują się na niej m.in.: koce termiczne, śpiwory, latarki, bandaże i opaski uciskowe, kamizelki, kominiarki, nakolanniki, plecaki, gazy, spirytus, apteczki, leki przeciwbólowe i uspokajające, czy płyn do dezynfekcji.
Mimo zmiany profilu działalności, galeria wciąż działa, na miejscu są obrazy, które można kupić. Jednak cały dochód z ich sprzedaży przekazywany jest na pomoc Ukrainie.
- Wszystkie działania prowadzone są w ramach fundacji. Galeria działa na zasadzie 50/50. Połowa zysków jest do dyspozycji fundacji, połowa dla artystów, którzy wystawiają tu swoje prace. Póki co, cały zysk przekazujemy na rzecz wsparcia Ukrainy. Sprzedaliśmy już sporo obrazów i grafik. Kilka dzieł malarskich ojca i moje grafiki. Kolejne cztery obrazy są odłożone i już czekają na nową nabywczynię - cieszy się Vasyl.
Jak potoczą się dalsze losy galerii?
- Savchenko Gallery nadal działa jako galeria sztuki. Na szczęście mamy tyle siły, by prowadzić zarówno galerię, jak i wspierać naszych rodaków. Oprócz tego skupimy się również na pomocy tu, na miejscu. Plany są takie, by w najbliższym czasie przeprowadzić kurs języka polskiego dla przyjezdnych, którzy nigdy nie mieli z nim styczności. Chociaż raz w tygodniu po jednej godzinie. W Gdańsku jest bardzo dużo przyjezdnych z Ukrainy i siłą rzeczy staliśmy się takim naturalnym punktem informacji. Codziennie ktoś do nas zajrzy, zapyta o to gdzie kupić kartę SIM, poprosi o ksero dokumentów, wysłanie maila, telefon do najbliższych.
To niby nic wielkiego, ale dla tych ludzi to w tym momencie najważniejsze - podsumowuje Lina Savchenko.