Ponad 600 mln zł wyniósł obrót na polskim rynku sztuki w 2021 roku. To o 60% procent więcej niż w 2020. Rekordową cenę w historii polskiej sztuki – aż 13,44 mln zł - uzyskał obraz „Dwie mężatki” Andrzeja Wróblewskiego. Spory udział w świetnej koniunkturze ma Trójmiasto, które jest miejscem wielu aukcji, a jego artyści są wysoko oceniani.
Liderem branży pośród polskich domów aukcyjnych pozostaje Desa Unicum. Roczny obrót wyniósł 280 mln zł – to niemal połowa całego obrotu za zeszły rok dla polskiego rynku sztuki. W pierwszej piątce najdrożej sprzedanych dzieł znaleźli się: Andrzej Wróblewski i obraz "Dwie mężatki", sprzedany za 13,44 mln zł, Magdalena Abakanowicz i zestaw 50 figur "Tłum III", który uzyskał cenę 13,2 mln zł, Roman Opałka z obrazem "Detal 407817 – 434714" z cyklu "1965/1 - ∞" za 8,64 mln zł, po nim Jan Matejko i "Św. Stanisław karcący Bolesława Śmiałego" za 5,52 mln zł, na piątym miejscu zaś Jacek Malczewski z obrazem "Jasełka" za 4,8 mln zł.
- Ogromnie cieszy nas, że polski rynek sztuki dynamicznie się rozwija i dogania rynki zachodnie o dużo dłuższej tradycji i nieporównywalnie większym potencjale finansowym. Polacy docenili także dzieła sztuki jako formę inwestycji. Naszą ambicją jest nie tylko pozostanie liderem wśród domów aukcyjnych naszego regionu, ale przesunięcie się na piątą pozycję w rankingu największych domów aukcyjnych w Europie w perspektywie najbliższych kilku lat. Po 2021 roku zbliżyliśmy się pod względem obrotów do naszej zachodniej konkurencji. Z optymizmem patrzymy w kolejny rok – podsumowywał Juliusz Windorbski, prezes Desa SA.
To ambitny plan, który oznaczałby, że Desa Unicum znalazłaby się obok takich graczy jak Sothesby’s, Christie’s czy Hôtel Drouot. O ile jednak Desa od lat utrzymuje pozycję lidera rynku polskim pod względem wysokości sprzedaży, to największy wzrost sprzedaży w 2021 roku odnotował Sopocki Dom Aukcyjny.
- Zeszły rok zakończyliśmy ze 156 proc. wzrostem sprzedaży – mówi Jacek Kucharski, właściciel Sopockiego Domu Aukcyjnego. – Na duże wzrosty bez wątpienia miała wpływ możliwość licytacji obiektów online. Przejście na hybrydowy lub zdalny tryb pracy spowodowało, że klienci mieli więcej czasu na przeglądanie oferty. Wśród tych klientów jest przede wszystkim młodsze pokolenie kolekcjonerów, którzy stanowią nową grupę nabywców. Są świetnie wykształceni, często prowadzą własne biznesy – komentuje Kucharski.
Młodzi kolekcjonerzy poszukują przede wszystkim sztuki współczesnej, która mówi głosem ich pokolenia. Na tak zwanych aukcjach młodej sztuki, temperatura zaczyna podgrzewać emocje. Ceny wywoławcze często przekraczają kwotę 20 tys. zł i osiągają stawki kilkukrotnie wyższe od początkowej. Czas licytacji od 500 zł dawno już za nami, bo młode malarstwo jest dziś w cenie. Wśród rekordów zeszłorocznych Sopockiego Domu Aukcyjnego znalazły się takie prace jak obraz Sandry Arabskiej, który osiągnął rekordową kwotę 190 tys. zł, rzeźba Adama Arabskiego za ponad 110 tys. zł czy obraz Tomasza Kosteckiego sprzedany za 75 tys. zł.
Młoda sztuka mocno w górę
Wśród twórców młodego pokolenia sukcesy od lat odnosi pochodząca z Trójmiasta Ewa Juszkiewicz. W zeszłym roku jej obraz „Dziewczynka w błękicie” został sprzedany na aukcji Philips w Nowym Jorku za 730 tys. dolarów. Powstałe w 2013 roku dzieło jest dziś najdrożej sprzedaną pracą artystki.
Na rodzimym rynku też trzyma cenę. W listopadzie 2021 Desa Unicum sprzedała jej jeszcze wcześniejszy, bo z 2010 roku obraz „Dziewczyny do wzięcia” za ponad milion złotych. Sukces malarki potwierdza opinie, że dobrze wydane na młodą sztukę pieniądze, mają potencjał inwestycyjny. Takiego zdania są również właściciele galerii.
- Coraz częściej mamy do czynienia ze wzrostem cen dzieł artystów młodego pokolenia – ocenia Barbara Glaza z Galerii Glaza Expo Design. - Dużym zainteresowaniem ostatnio cieszą się prace np. Yuliyi Stratovich, Katarzyny Szurkowskiej, Marty Wojnickiej, których industrialne i abstrakcyjne krajobrazy kolaborują z modernistycznymi wnętrzami czy biurowymi przestrzeniami. Obserwujemy wzrost cen linorytów Karola Lewalskiego i Aleksandry Prusinowskiej. Wzrost zainteresowania młodą sztuką wynikać może nie tylko ze zmieniającej się ciągle wrażliwości i poczucia estetyki, lecz także z perspektywicznego myślenia potencjalnych nabywców i obserwacji rynku sztuki. Widząc jak ceny dynamicznie idą w górę, dzieła młodych artystów w krótkim czasie mogą zyskać na wartości.
Korporacje inwestują w młodych artystów
W młodą sztukę inwestują nie tylko prywatni kolekcjonerzy, ale również coraz więcej korporacji. Wśród firm na rynku polskim takimi kolekcjami pochwalić się może m.in. mBank czy PKO BP.
Pierwsza kolekcja sztuki mBanku powstawała w latach 90. ubiegłego wieku. W zbiorach znalazły się przede wszystkim XX –wieczne, klasyczne dzieła sztuki. W ostatnim czasie bank zdecydował się na sprzedaż tej kolekcji i inwestycję kapitału we współczesną sztukę polską. Tak powstała kolekcja „m jak malarstwo”, którą w zeszłym roku można było oglądać w sopockiej Państwowej Galerii Sztuki podczas wystawy „m jak młodość”. W sumie zaprezentowano pięćdziesiąt obrazów.
- Uznaliśmy, że nasze zbiory powinny odzwierciedlać wartości i charakter marki mBanku. Szczególnie, że jesteśmy instytucją młodego pokolenia – wyjaśnia Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Wśród prac znalazły się obrazy takich twórców jak: Mikołaj Sobczak, Karolina Jabłońska, Karol Palczak, Natalia Załuska, Paulina Stasik czy Agata Kus.
– Wspólnie z mBankiem stworzyliśmy kolekcję, która tworzy pewien kanon młodego polskiego malarstwa, jest wiarygodnym dokumentem czasu, miejsca, pokolenia. I choć istnieje w Polsce wiele prywatnych, publicznych, a także kilka korporacyjnych kolekcji sztuki współczesnej, do tej pory nie było ani jednej, która koncentrowałaby się na sztuce najmłodszego, dopiero wchodzącego w artystyczną dorosłość pokolenia. Podobnie jak nikt dotychczas nie wpadł na pomysł, by skupić się na królowej sztuk pięknych – malarstwie – mówi Piotr Sarzyński, przewodniczący komisji zakupowej projektu „m jak malarstwo”.
Również Bank PKO BP obok zbiorów klasycznego malarstwa, w których znajdziemy m.in. takie nazwiska jak: Magdalena Abakanowicz, Jan Cybis czy Edward Dwurnik może się pochwalić kolekcją młodej sztuki. Celem tworzenia tych zbiorów jest chęć wspierania i promocji sztuki polskiej, a w szczególności młodych artystów – czytamy na stronie banku. W kolekcji znajduje się nie tylko malarstwo, ale również rysunek, fotografia, video czy instalacja takich twórców jak: Robert Kuśmirowski, Sebastian Krok, Martyna Ścibior, Grzegorz Demczuk czy Mariusz Drabek. PKO BP organizuje i finansuje również plenery dla studentów uczelni artystycznych.
- Jest bardzo ważne, aby zajmować się sztuką, gdyż to właśnie artyści zmieniają utarte schematy myślenia – powiedział w komentarzu do kolekcji młodej sztuki PKO BP prof. Leon Tarasiewicz. I dodaje: - Inwestowanie w młodych ludzi, którzy zajmują się sztuką jest najłatwiejszym sposobem pozyskania cennych prac.
Trójmiasto też może pochwalić się korporacyjną kolekcją. Sopocka Ergo Hestia, jedna z największych firm branży ubezpieczeniowej swoją kolekcję buduje już od 2008 roku. W ub. roku z okazji jubileuszu 30 - lecia istnienia firma zdecydowała się pokazać ją szerszej publiczności. Na wystawie „Różne spojrzenia” w Muzeum Narodowym wystawiono 52 obrazy XVII - wiecznych mistrzów flamandzkich i holenderskich. Aż 42 z nich pochodziło właśnie z kolekcji Ergo Hestii. Wśród nich dzieła Jana Breughela młodszego, Jana Porcellisa, Barenta Fabritiusa czy Gabriela Metsu. Równolegle Ergo Hestia buduje kolekcję młodych twórców dzięki konkursowi „Artystyczna Podróż Ergo Hestii” jaki prowadzi od 20 lat. Zbiór liczy obecnie aż 62 prace.
Sztuka w Metaversie
Nowością w świecie sztuki jest NFT. W zeszłym roku, podczas otwarcia Warszawskich Targów Sztuki prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie Marek Dietl oraz prezes Artinfo.pl Rafał Kamecki podpisali memorandum o partnerstwie w tokenizacji dzieł sztuki. Już wkrótce odbyły się pierwsze aukcje, na których sprzedano w Polsce NFT. Rynek otworzyła transakcja Artinfo.pl, podczas której za stokenizowaną rzeźbę „Fortune" Tomasza Górnickiego uzyskano kwotę 312 tys. zł. Dla porównania wartość realnej rzeźby szacuje się na około 35 tys. zł.
NFT czyli non- fungible token (token niewymienialny) to certyfikat, który poświadcza własność w cyfrowym świecie. Może nią być zarówno film, muzyka, wirtualna nieruchomość, ale także dzieło sztuki. Dobro nie istnieje w materialnym świecie – jest tylko cyfrowym, unikatowym zapisem. NFT można kupić lub sprzedać za kryptowaluty na specjalnych, przeznaczonych do tego platformach, takich jak OpenSea czy Myth Market. Trend został zapoczątkowany przez graczy, którzy zaczęli handlować kotami z gry „CryptoKittens”. Temat podchwycili influencerzy, twórcy, a nawet muzea z tradycjami takie jak np. British Museum czy Uffizi.
Szacunkowe obroty na rynku tokenów w 2021 roku miały wynosić 4 mld dolarów. W tym obszarze rekord aukcyjny należy do twórcy o pseudonimie Beeple (właść. Mike Winkelnmann). Jego kolaż „Everydays: the First 5000 Days” złożony z wcześniej powstałych grafik został sprzedany za 69,4 mln dol. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć, że cena wywoławcza tej pracy wynosił 100 dolarów, a urosła do trzeciego najdroższego współczesnego dzieła sztuki zaraz po Jeffie Koonsie i Davidzie Hockney’u.
Licytacja NFT stała się już codziennością od 2020 roku w największych domach aukcyjnych na świecie. Od końca 2021 trend zaczął rozwijać się w Polsce, a obserwatorzy i kolekcjonerzy przyglądają się mu z zaciekawieniem. W Desa Unicum odbyła się co prawda jedna taka aukcja, ale organizatorzy zapowiadają kolejne już wkrótce w obecnym roku. Czy trend przyjmie się na dobre?
- Obecnie możemy zaobserwować rewolucję na rynku sztuki, wywołaną wzrostem popularności inwestycji w sztukę wirtualną. Patrząc na dynamiczny rozwój świata i coraz większy pęd w kierunku technologii i jej symbiozy z człowiekiem, trzeba zdać sobie sprawę z przyszłości, która czeka wszelkie dziedziny życia, także sztuki. Nieuniknionym jest przynajmniej częściowa jej cyfryzacja. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z ograniczeń, jakie mamy my, ludzie, kolekcjonerzy – nie wszyscy będą w stanie dostosować się do jeszcze skomplikowanego procesu kupna dzieła sztuki w postaci NFT, jeśli w przeszłości nie mieli do czynienia z kryptowalutami i portfelami cyfrowymi. Myślę, że NFT będzie dynamicznie się rozwijać i tworzyć nowe możliwości. Na pewno część kolekcjonerów, zwłaszcza młodego pokolenia, będzie podążać za tym trendem i inwestować w sztukę wirtualną – mówi Barbara Glaza.
Jak w przypadku wielu innowacji, pojawiają się lęki i spekulacje czy nowa technologia wyprze rzemiosło.
- Należy zadać sobie pytanie czy posiadanie ciągu cyfr funkcjonujących w wirtualnej przestrzeni w zamian za namacalne dzieło, usatysfakcjonuje każdego. Każde medium stało u progu śmierci poprzez następowanie nowych technologii. Jednak zarówno radiowe audycje, papierowe dziennikarstwo czy kinowe doświadczenia nadal trwają pomimo parcia technologii naprzód. Ludzie, zwłaszcza po pandemii, potrzebują nie tylko ułatwienia dostępu do różnych doświadczeń (np. wirtualne wystawy i aukcje sztuki), lecz przede wszystkim kontaktu z drugim człowiekiem. Pozycja tradycyjnego kolekcjonerstwa być może dostanie parę ciosów od „ducha czasu”, jednak miejmy nadzieję, nie upadnie – komentuje Barbara Glaza.
Wielka niewiadoma
A jaka przyszłość czeka rynek sztuki? Obawy, że pandemia go pogrąży, szybko zostały rozwiane. Mimo chwilowego załamania na świecie – o 22 proc. spadły początkowo obroty w 2020 w stosunku do 2019 roku, w ogólnym rozrachunku widać tendencję wzrostową, szczególnie w sprzedaży online. Wtedy mówiło się, że sztuka lubi trudne czasy, jednak ostatnie wydarzenia na świcie związane z wybuchem wojny w Ukrainie, wstrząsnęły całym światem.
- Jeszcze kilka tygodni temu powiedziałbym optymistycznie, że tendencja wzrostowa utrzyma się, jednak wybuch wojny w Ukrainie, zahamował wiele decyzji o inwestycjach, zaniepokoił Europę, więc wszystko zależy od tego, jak potoczy się sytuacja na świecie – komentuje Jacek Kucharski.