Koronawirus całkowicie zmienił świat, a w tym także nasze podejście do mody i wizerunku. Pomimo tego, iż teoretycznie kwarantanna nie wpłynęła bezpośrednio na to, jak wyglądamy, to niewątpliwe z miesiąca na miesiąc niepostrzeżenie zmieniała sposób w jaki się ubieramy.
Zamknięte biura, restauracje, hotele, miejsca kultury, odwołane imprezy, konferencje i dystans społeczny — zmusiły wszystkich do zmiany stylu życia i innego podejścia do kupowania. Kryzysy zawsze przyspieszają zmiany społeczne, i tak też było tym razem. W nowej rzeczywistości tzw. szybka moda, nadmiar i konsumpcja ustępują miejsca świadomym wyborom, modzie odpowiedzialnej i idei slow fashion. Slow fashion to jedna z form filozofii slow life, która na świecie ma już rzesze zwolenników, a w praktyce przejawia się świadomymi wyborami w kierunku zdrowego i wolnego trybu życia. Część z nas żyje w duchu slow od dłuższego czasu, ale dla wielu jest to nowość, którą chcąc nie chcąc doświadczyli na własnej skórze poprzez pandemię.
WYGODNY #HOMEWEAR
Ogólnoświatowy paraliż sprzyja rozwojowi tej idei, ale również weryfikuje zawartość naszych szaf. Wnioski są takie, że posiadamy ogromne ilości rzeczy, których nie potrzebujemy, ale brakuje nam wygodnych ubrań kategorii homewear. I to właśnie zapotrzebowanie na tego typu garderobę wzrosło najbardziej. Długie miesiące spędzone w domu, niepewność jutra i brak możliwości uczestniczenia w jakichkolwiek spotkaniach poza domem, spowodowały również przewartościowanie naszych priorytetów. W kwestii mody oznacza to zmniejszenie konsumpcji i ograniczenie się do koniecznego miniumum. Kupujemy mniej, ale lepiej. Przykładowy dres nie jest już tylko dresem z bawełny, ale bardziej luksusowym elementem garderoby, np. z wełny czy kaszmiru. Zwracamy uwagę na jakość i na uniwersalność danej rzeczy. Jednym słowem to ukłon w stronę klasyki, która jest odporna na upływający czas i gwarantuje dobry wygląd w każdej sytuacji.
SZAFA W KAPSUŁCE
Coraz więcej kobiet decyduje się również na szafę kapsułową, która ułatwia codzienne wybory i jest spełnieniem marzeń prawie każdej dziewczyny. Taka szafa stanowi zestaw niezbędnych elementów odzieży, niewychodzących z mody, które można nosić przez wiele sezonów. Szafę uzupełniamy o dodatki i elementy sezonowe, natomiast jej podstawę stanowią proste, ponadczasowe kroje. Nie musimy się natomiast ograniczać do konkretnej liczby rzeczy. Stawiamy na jakość, nie ilość. Stworzenie takiej garderoby to często proces, który trwa latami. Nie zgadzam się też z tym, że wystarczy nam jedna szafa kapsułowa. Najczęściej potrzebujemy ich kilka, w zależności od naszych aktywności i potrzeb.
DRUGIE ŻYCIE
Porządki w szafie, ograniczenie ilości zakupów, powrót do usług lokalnych rzemieślników: krawcowych, szewców czy kaletników, uczy jak wykorzystywać to co już posiadamy, naprawiać i tworzyć nowe. Nawiązuje również do filozofii zero waste, która kładzie mocny akcent na przemysł modowy i powoli staje się nową modą, a zarazem stylem życia. Dziś zakupy w second handach nie są powodem do wstydu, a wręcz przeciwnie — świadomą decyzją, zarówno ekonomiczną, jak i ekologiczną. Kupując w lumpeksach zatrzymujemy wielomiliardową machinę produkującą rzeczy coraz słabsze, tak by napędzić sprzedaż. Dbamy tym samym również o środowisko, bo przemysł odzieżowy zaraz po przemyśle naftowym jest drugim co do wielkości na świecie, jeśli chodzi o produkcję zanieczyszczeń. Miejmy nadzieje, że bycie ekologicznym w modzie to dobry sposób na to, aby realnie wpłynąć na otaczający nas świat, a nie kolejny pomysł na to, jak lansować się w social mediach…
ZMIANA, ALE CZY NA DOBRE?
Pandemia nauczyła nas wszystkich innego podejścia do mody i branż modowych. Cenimy sobie jakość, minimalizm i wybieramy zrównoważoną modę. Okazuje się, że właśnie jej potrzebujemy do tego, żeby przeżyć godnie ten trudny czas. W trudnych momentach uciekanie do świata estetyki, sztuki, marzeń ma zbawienny wpływ na nasza psychikę. Ona potrzebuje tej emocji, „wystrojenia się” nawet bez okazji, słów „pięknie wyglądasz” i poczucia normalności w tym nienormalnym świecie.
Pandemia dowiodła również, że ubieramy się dla innych, nie dla siebie. Tygodniami nie wychodziliśmy z dresów, luźnych, wygodnych rzeczy i ubrań typu loungewear. Ciężko o motywacje w momencie kiedy całe miesiące nie wychodzimy z domu, a na spotkanie wystarczy ubrać koszule, podczas gdy dół ubrania przed laptopem stanowiły nierzadko bokserki lub domowe leginsy. Dress code niewątpliwie został poluzowany, ale na pewno nie zniknie ze słownika mody i korporacyjnych korytarzy. Patrząc na ruch w sklepach po lockdownie trend slow fashion zatacza coraz większe kręgi i zostanie z nami pewnie przez jakiś czas, a może nawet już na zawsze. Oczywiście jest spora grupa osób, która nie zmieniła podejścia do mody, wręcz przeciwnie — intensyfikowała zakupy poprzez online, a po otwarciu rozpoczęła krucjatę na centra handlowe. To jednak spora mniejszość.
W jakim kierunku podąży moda? Czy wrócimy do stanu sprzed pandemii czy jednak dokona się jakiś przewrót w tej branży? Kontrowersyjna zeszłoroczna okładka włoskiego Voque’a przedstawiała białą kartkę, która była hołdem dla tych, którzy zmarli z powodu koronawirusa oraz tych, który robili wszystko, aby go zwalczyć. Tabula rasa oznaczała również narodziny nowych idei, historii, dzieł... „Reprezentuje przestrzeń i czas do namysłu, jak również do milczenia” — komentował wówczas Emanuel Farneti, redaktor naczelny Vogue Italia. Symboliczna biel była pustym arkuszem czekającym na wypełnienie, stroną tytułową nowej historii, która ma rozpocząć się wkrótce... Okazało się więc po raz kolejny, że największe zmiany w modzie dokonują „wielkie” wydarzenia, a nie tylko projektanci.