Coraz więcej kobiet decyduje się na dojrzałe macierzyństwo. W całej Unii Europejskiej średni wiek urodzenia dziecka to 30,6, w Polsce – około 29. Odsetek Polek, które pierwsze dziecko urodziło po 40, w 2019 wynosił 3,3%. To trend, który ciągle rośnie. Z jednej strony jesteśmy w momencie zmian społecznych, z drugiej – głęboko tkwimy w tradycji. 

Czy późniejsze macierzyństwo powinno martwić? O mitach, prawdziwych zagrożeniach i szansach mówią eksperci, ale przede wszystkim – matki.

#ZDANIEM   MATKI

Kasia

W otoczeniu Kasi macierzyństwo po 40 nie jest tabu.

– Jestem osobą o dość liberalnych poglądach i podobnymi ludźmi się otaczam. Nie dopuszczam do siebie krytycznych głosów. Zresztą wszyscy bliscy znali moją historię i bardzo mi kibicowali.

2020 był dla niej przełomowy. W styczniu skończyła 40 lat, a w sierpniu urodziła pierwsze dziecko. Córka ważyła 3,74 kilograma. 

- W pokoleniu naszych matek, babć, nie wszystkie kobiety chciały lub mogły studiować, robić karierę, rozwijać się. Teraz dziewczyny zaczęły odkładać decyzję o macierzyństwie. Poza tym medycyna poszła do przodu, to naturalna kolej rzeczy. Ale mój przypadek był troszeczkę inny. Ja i mój mąż poznaliśmy się późno. Mieliśmy po 30 lat. O dziecko zaczęliśmy się starać rok po ślubie, w wieku 34 lat. Dwa razy poroniłam. Udało się dopiero po kilku latach prób, za trzecim razem. Dlatego ta 40 to nie był mój wybór, tylko los. 

Mam chorą tarczycę. Przy tej ciąży miałam całe mnóstwo obaw, jeśli chodzi o zdrowie. Od razu zapisałam się do przychodni przy szpitalu specjalizującym się w patologiach ciąży. Chciałam być pod jak najlepszą opieką. Przeszłam testy prenatalne i na szczęście wszystko było w porządku.

Po stracie drugiej ciąży lekarka wysłała mnie na badanie DNA. Podejrzewała problemy genetyczne. Ze względu na wiek i wcześniejsze nieudane próby zachęcała do rozważenia wizyty w klinice leczenia niepłodności. Na szczęście udało się metodą naturalną. Lekarka mówiła, że wiele jej pacjentek, które udały się do kliniki, żałowało, że nie zrobiło tego wcześniej. 

Niestety Trybunał Konstytucyjny zrobił to co zrobił i boję się, że dostęp do medycyny okołoporodowej może być utrudniony. Z tego względu raczej nie zdecyduję się na drugie dziecko. W moim wieku mogą pojawić się wady, chciałabym wiedzieć i móc podjąć decyzję. A być może lekarze nie będą w stanie mi pomóc. 

 

#ZDANIEM   MATKI

Magda

Od 25 lat mieszka w Niemczech. Pięć lat temu, tuż przed 40., urodziła pierwsze dziecko. Syn ważył 3,92 kilograma. 

– Mówiąc szczerze, wcześniej nie chciałam dzieci. Miałam partnera, który sam był dzieckiem. Mojego męża poznałam, gdy miałam 35 lat. On chciał, wiedziałam, że mnie kocha, powiedziałam więc: czemu nie?

Nie mam poczucia, że po 40 coś się kończy, że to moment przełomowy. Takie są czasy, że ta 40 wydaje się jak kiedyś 30. Zresztą przez to, że w Niemczech poszłam na drugie studia, życie jakby zaczęło się od nowa. W Polsce studiowałam eksploatację portów i floty na Akademii Morskiej w Szczecinie. Zrobiłam inżynierkę, ale przez brak perspektyw na dobrą pracę w zawodzie zdecydowałam, że wyjadę. Jako au pair, a potem zostałam. Zaczęłam studia – język niemiecki, makroekonomię, a będąc już w ciąży zrobiłam psychologię biznesu. To ostatnie, bo bałam się bezczynności. Chciałam zrobić coś dla siebie.

W Niemczech fajne jest systemowe wsparcie matek. 12 miesięcy płatnego urlopu macierzyńskiego, a jeśli chce skorzystać ojciec dziecka – dodatkowe 2. Kilka tygodni przed porodem kobieta nie pracuje, chyba że wystosuje specjalną prośbę. Przez ten czas płaci jej ubezpieczalnia. Podobnie jest z badaniami – wszystkie dostępne są w ramach publicznej opieki zdrowia. To ważne, szczególnie będąc w ciąży w tym wieku. Ja na szczęście nie miałam żadnych problemów. Ale byłam kierowana co miesiąc do kontroli, przeszłam dokładnie wszystkie badania prenatalne. Miałam zresztą lekarza, który był Polakiem. Rozmawialiśmy sobie jak to jest teraz w Polsce, z protestami, z tym wszystkim. Klauzul sumienia w Niemczech nie ma. Tu żaden lekarz nie odważyłby się na taki cyrk, żeby zataić informacje, jeśli byłaby choć odrobinka niepewności, że coś może stać się z dzieckiem albo matką.

Poród był trochę ciężki. Potem miałam naciski, żeby karmić piersią. Jestem feministką i ważne jest dla mnie, jak ja się z tym wszystkim czuję. Po 6 tygodniach zrezygnowałam, bo miałam mało pokarmu i nie chciałam męczyć siebie i dziecka. A zdrowie psychiczne to też zdrowie. Wspierał mnie w tym mąż.

W tamtym czasie wokół mnie było dużo mam w moim wieku albo starszych. Nikomu do głowy by nie przyszło, żeby powiedzieć, że to za późno. Nie tylko powiedzieć – nikt tak by tak nawet nie pomyślał. Wszyscy wiedzą, jak wygląda życie. 

 

#ZDANIEM   SOCJOLOGA

dr Marta Bierca, socjolożka zajmująca się przemianami współczesnej rodziny, SWPS Warszawa

Dane CBOS pokazują, że odsetek matek po 40 w 2019 roku wynosił 3,3%. Trzy lata wcześniej było to 2,6%, a w 1990 1,6%. Na pewno możemy mówić o trendzie. Jest coraz więcej kobiet, które rodzą dzieci po 40. roku życia. W tym badaniu nie jest zaznaczone, czy chodzi o pierwsze dziecko. Na pewno jednak istnieje zjawisko rodzenia dzieci coraz później. Jeszcze do niedawna mówiło się, że późne macierzyństwo to przedział wieku 35-39. W tej grupie też notowany jest znaczący wzrost – w 2019 było to aż 14% urodzeń w Polsce.

W 2017 roku ponad 10 tysięcy kobiet pomiędzy 40, a 45 rokiem życia urodziło dziecko, a po 45 – ponad 400 kobiet. Dlatego ten temat wychodzi na światło dzienne. Jest dużo osób publicznych, które zostały matkami w wieku dojrzałym. Mam wrażenie, że media starają się odczarować „późne macierzyństwo”. Nie chcę oceniać wyboru wielu kobiet. Wydaje mi się jednak, że w Polsce żyjemy nadal w dosyć tradycyjnym społeczeństwie, w którym od kobiet, bardziej niż od mężczyzn, oczekuje się, żeby wchodziły w określone etapy życia w określonym wieku. Małżeństwo – najlepiej między 25. a 30. rokiem życia, dziecko – lepiej po 20 niż później. Mimo tego średni wiek urodzenia pierwszego dziecka to u nas 29 lat. W wielu krajach Europy jest on znacznie późniejszy. Wydaje mi się, że wokół „późnego macierzyństwa” nabudowanych jest wiele lęków. Straszenia, że kobiety sobie nie poradzą, że zajście w ciążę jest trudne, że zdrowa ciąża jest wyzwaniem. Potem są lęki wokół wychowania dziecka – czy się zdąży zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje. Przykładem jest tu słynna kampania „Nie zdążę
być mamą”.

Wiąże się to z tym, że macierzyństwo w Polsce dalej traktowane jest w kategoriach poświęcenia. Mimo feminizmu rodzicielstwo w dużej mierze spoczywa na barkach kobiet. Czy one tego chcą, czy same wtłaczają się w tę rolę, to już inna kwestia. W kobietach jest dużo myślenia, czy one dadzą radę, bez patrzenia, że jest przecież partner czy mąż i reszta rodziny. Wychowanie dziecka to nie jest indywidualne zadanie kobiety.

Wydaje się, że większość społeczeństwa dąży do bardziej egalitarnego, równościowego modelu rodziny – przynajmniej tak deklarują badani. Natomiast jak zajrzymy pod podszewkę deklaracji i zobaczymy, jak wygląda podział obowiązków Polaków w domu, zobaczymy, że dalej jesteśmy dość tradycyjni. Na pewno jesteśmy na etapie przemian społecznych.

Spotkałam się z badaniami mówiącymi, że 1/3 Polek odkłada macierzyństwo na później, bo obawia się przerwy w pracy zawodowej. Być może jak ma się bardziej ustabilizowaną sytuację zawodową, ryzyko wypadnięcia z rynku pracy się minimalizuje. Inną rzeczą jest cały przemysł wokół wychowywania dzieci. Przez to rośnie presja, by rodzicielstwo było idealne. A doskoczenie to takiego poziomu jest kosztowne.

Co ciekawe, bardzo dużo Polek zostawało matkami w okolicach 40 tuż po II wojnie światowej. To całe pokolenie urodzone w latach 50. Teraz wydaje nam się, że to nowość, ale jak widać, to już się zdarzało.

 

#ZDANIEM   ginekologa

Sebastian Klein, ginekolog-położnik, Oddział Ginekologiczno-Położniczy,Szpital Specjalistyczny w Wejherowie

Z medycznego punktu widzenia termin „późne macierzyństwo” zarezerwowany jest dla kobiet po 35. roku życia, kiedy nie tylko gwałtownie spada płodność, ale też wzrasta ryzyko powikłań ciążowych i wad płodu. Średni wiek kobiet rodzących w Polsce to 29,5 i nieustannie rośnie. Z danych Eurostat wynika, że jest to trend charakterystyczny dla wszystkich krajów UE. Można powiedzieć, że późne macierzyństwo staje się nową normą. Pamiętajmy, że wiek nie jest przeciwwskazaniem do zajścia w ciążę. W dobie badań prenatalnych kobiety nie powinny bać się późnego macierzyństwa. Musimy pamiętać, że wiele kobiet po 35. roku życia rodzi zdrowe dzieci, jednak taka ciąża powinna być objęta specjalną opieką.

Wraz z wiekiem matki wzrasta ryzyko powikłań w ciąży oraz w trakcie porodu. Do najczęstszych powikłań należą: cukrzyca ciążowa, nadciśnienie indukowane ciążą oraz poród przedwczesny. Ciąże po 40 są znamiennie częściej rozwiązywane drogą cięcia cesarskiego. Natomiast u noworodków starszych matek częściej występuje niska masa urodzeniowa. Rośnie także ryzyko wad genetycznych płodu oraz ryzyko utraty ciąży. Dzieci urodzone przez starsze matki mają nie tylko większe ryzyko wystąpienia wad chromosomowych, jakich jak np. zespół Downa, ale także wad morfologicznych. 

Wraz z wiekiem spada płodność i zajście w ciążę w sposób naturalny może być trudniejsze. W ciągu cyklu owulacyjnego kobieta po 40 ma około 5% szans na poczęcie dziecka. W ciągu roku szanse te wynoszą około 40-50%. Czasami jedyną szansą na późne macierzyństwo są techniki wspomaganego rozrodu.

W ciąży wykonujemy co najmniej trzy badania prenatalne: USG I trymestru – celem oszacowania ryzyka wad chromosomowych, oraz USG II i III trymestru – celem sprawdzenia prawidłowości morfologii płodu, czyli budowy ciała oraz prawidłowego wzrastania płodu. Badania prenatalne powinny być zaoferowane pacjentce niezależnie od jej wieku. Są one natomiast refundowane przez NFZ dla kobiet po 35. roku życia.

Przyszła mama po 40 powinna zwrócić uwagę na szeroko rozumiany zdrowy styl życia: prawidłową aktywność fizyczną, zrównoważoną dietę, odpowiedni w stosunku do przedciążowego BMI przyrost masy ciała oraz unikanie substancji szkodliwych. Regularne wizyty prenatalne pomogą lekarzowi monitorować stan zdrowia ciężarnej i dziecka. Pierwsza wizyta w poradni powinna odbyć się jeszcze przed ciążą na etapie przedkoncepcyjnym, tak aby zminimalizować ryzyko związane z ciążą.

Często słyszę pytanie od pacjentek, które odniosły zawodowy sukces i boją się o swoją pozycję lub nawet utratę pracy: „Doktorze, kiedy będę mogła wrócić do pracy?”. Ponadto powrót na rynek pracy po urlopie macierzyńskim lub kilku latach przerwy na wychowanie dzieci jest dla nich trudny.

Obawy o dostęp do badań prenatalnych

Badania prenatalne wykonuje się nie tylko w celu wykrycia wad genetycznych płodu jak np. zespół Downa. Przede wszystkim na ich podstawie lekarz może wykluczyć lub stwierdzić wady strukturalne płodu: wady serca, rozszczep kręgosłupa, rozszczep podniebienia czy wady ośrodkowego układu nerwowego. Należy podkreślić, że badania prenatalne służą w głównej mierze uspokojeniu olbrzymiej większości matek, których ciąża rozwija się prawidłowo. Natomiast u tych, u których stwierdzamy wady rozwojowe płodu, badania pozwalają kobiecie podjąć decyzję co do dalszych losów ciąży, w tym możliwości wdrożenia leczenia wewnątrzmacicznego lub poporodowego, dobór sposobu, czasu i miejsca rozwiązania oraz przygotowanie kobiety ciężarnej, jej rodziny oraz zespołu specjalistów do leczenia przyczynowego lub paliatywnego po urodzeniu. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie zakazuje wprost badań prenatalnych, natomiast ogranicza możliwość terminacji ciąży w razie wykrycia wad płodu.