Zanim król Cyrus (ca. 600-529 p.n.e.) założył imperium perskie i zyskał przydomek Wielki, stoczył bitwę z królem Medów Astyagesem (był to również jego dziadek). Jak podaje Plutarch, zwycięstwo Persów nie przyszło łatwo, a ważną w nim rolę odegrały kobiety. Otóż, w przełomowym momencie bitwy Persowie rzucili się do ucieczki, chcąc schronić się do warownego miasta. Ale z miasta wyszły kobiety i podkasując suknie, przełamując wstyd, ukazały skonfundowanym żołnierzom swoje intymności. Ale nie, to nie miała być pokusa, czy erotyczna prowokacja. Kobiety zakrzyknęły bowiem - i taka była intencja ich niecodziennego i bulwersującego zachowania – „Nie ma powrotu do miejsca, z którego wyszliście”. To, oczywiście miało podwójne znaczenie: znaczyć mogło rodzące łono, jak i miasto. Użyły najbardziej intymnej części swego ciała, aby pokazać, że siła wymaga wielkich poświęceń. Żołnierze zrozumieli przytyk, zawstydzili się, i ruszyli dziarsko do boju, zwyciężając wroga. Przyniosło to kres istnienia państwa Medów, odtąd podporządkowanego Persom i dało początek imperium, istniejącemu do dziś. W Wiedniu widziałem renesansowy obraz ukazujący ową scenę.

Aleksander Macedoński, z kolei, zrezygnował z bitwy z kobietami, mówiąc, że „zwycięstwo nie przyniesie nam chwały, a przegrana okryje hańbą”. Szkoda, że dzisiejsi politycy o tym nie pamiętają i przeciwko kobietom wysyłają na pohańbienie oddziały antyterrorystyczne. Plutarch opisuje historię, jaka zdarzyła się w Karii, gdzie trafiła wyprawa Greków z Melos, czy Milos (stamtąd słynna rzeźba Afrodyty, obecnie w Luwrze) w poszukiwaniu nowej ziemi do kolonizacji. Zgodnie z wyrocznią mieli szukać miejsca, gdzie stracą okręty i tam mają pozostać. Tak się złożyło, że kiedy przybyli do Karii, burza rozbiła ich okręty. Mieszkańcy Karii przyjęli ich gościnnie i pozwolili osiedlić się w pobliżu ich miasta. Po pewnym czasie zaniepokoiło ich jednak to, że przybysze bardzo szybko się rozmnażali. Postanowili więc ich zgładzić. Zaprosili Melijczyków na wielką ucztę, co zostało przyjęte z radością, ale krył się za tym podstęp. Grecy poprosili tylko, żeby pozwolono im przyjść z żonami, gdyż tak nakazuje ich obyczaj. Zgodzono się, pod warunkiem, że przyjdą bez broni. Zdarzyło się, że miejscowa dziewczyna o imieniu Kafene, zakochała się w przywódcy Greków Nymfeusie. Zdradziła mu podstępny plan swoich ziomków. W związku z tym, Grecy podjęli stosowne działania. Postanowiono, że każda kobieta ukryje sztylet w swoim łonie. Tak też się stało i podczas biesiady w stosownym momencie zakasały suknie, rozchyliły nogi, ich mężowie wyciągnęli sztylety i uprzedzając własne nieszczęście, zabili gospodarzy. W ten sposób Melijczycy przejęli władze nad miastem, a Kafene została otoczona należytymi honorami. I tak, dzięki kobietom i ich odwadze powstała nowa kolonia.

Historia przytacza wiele przykładów niezwykłych kobiet, które w dziejach swoich krajów zapisały się mądrością czy walecznością. Były świetnymi administratorkami, dowódcami armii i powstań przeciw okupantom czy tyranom. Wielokrotnie ich czyny przyczyniły się do ocalenia kraju przed agresją czy dyktaturą. Jak choćby Tamara, królowa Gruzji, twórczyni potęgi kraju, czy Boudika – przywódczyni powstania Celtów przeciw Rzymianom w Brytanii. Również Pismo Święte dostarcza wiele tego dowodów. Rachab pomogła Izraelczykom w zdobyciu Jerycha, Estera ocaliła Żydów przed pogromem.

Z drugiej strony patriarchat zawsze dążył do ograniczenia swobody kobiet. Chciał je kontrolować i podporządkować. Ograniczał swobodę poruszania się w miejscach publicznych, dostęp do edukacji, pracy poza domem. Nie dawał równych praw. Frymarczył ich ciałem. Ustalał, co wolno, czego nie wolno, jak kobieta ma stać, jak siedzieć, w co się ma ubierać i jakich słów wolno jej używać, a jakie zastrzeżone są tylko dla mężczyzn (w niektórych kulturach dotyczy to nawet fonetyki: są głoski, których kobietom nie wolno używać, gdyż są „nieprzyzwoite”). Patriarchat pozbawiał głosu w sprawach publicznych. Potępiał za grzeszną naturę i zdolność omamienia mężczyzn swoim urokiem. Oskarżał o czary. A kiedy kobiety głos zabierały, traktował to z pobłażaniem.

Słuchając wypowiedzi naszych polityków i kleru, mówię razem z kobietami: „Dość”.