Trójmiejsca to stały cykl magazynu Prestiż, w którym wraz ze znanymi i lubianymi mieszkańcami siostrzanych miast odbywamy inspirującą podróż śladami ich ulubionych miejsc. Tym razem swoje trójmiejskie szlaki zdradzi nam Maciej Ryniewicz, architekt, którego realizacje znajdziemy niemal w całej Polsce.
W Trójmieście mieszkam praktycznie odkąd pamiętam. Pierwszą dekadę życia spędziłem w Afryce, po czym wróciliśmy całą rodziną do Polski. Rodzice wybrali Trójmiasto, ponieważ oboje tu studiowali i pokochali to miejsce. Ja zresztą też. Trójmiasto od zawsze stanowiło dla mnie jeden, połączony organizm. W Gdańsku, a dokładniej we Wrzeszczu, obecnie mieszkam i pracuję. W Sopocie żyłem przez kilkanaście lat, a Gdynię kocham za modernizm i tu mamy najwięcej zrealizowanych projektów gastronomicznych.
Jako mieszkaniec Trójmiasta oczywiste jest to, że uwielbiam plażę, ale z powodu chronicznego braku czasu wolnego, rzadko ją odwiedzam. Od paru lat trenuje tenisa. Gram na kortach w Oliwie na ulicy Abrahama, z dala od lansu, ale bardzo blisko lasu i natury. Na dłuższe spacery lubię uciekać za miasto z moją lubą i naszym psem. Najczęściej jeździmy nad otwarte morze, gdzieś z dala od ludzi. Czasem dla urozmaicenia wybieramy kaszubski las. Mój wspólnik ma uroczy domek nad jeziorem w Ogonkach, więc często zdarza się nam wpaść do niego w odwiedziny na poranną kawę i spacer po lesie.
Jeżeli chodzi o moje ulubione kulinarne miejsca w Trójmieście to zdecydowanie nie jestem fanem wykwintnych restauracji. Kojarzą mi się ze sztywną i formalną atmosferą. Lubię czuć się swobodnie, więc najczęściej wybieram się do miejsc, w których panuje właśnie taka atmosfera. Po sąsiedzku najczęściej odwiedzam Mąkę i Kawę - tu spritz i pizza zawsze umilą mi dzień. Lubię też odwiedzać Ping Pong na Gdańskim Garnizonie, Nie Mięsny na Dolnym Mieście, a ostatnio dosyć często wpadam do nowej knajpki - Łąka Bar na ulicy Łąkowej. Nigdy nie zawiodłem się też na Ryżu w Oliwie, a jeżeli już ma być luksusowo to wybieram restaurację Prologue w Gdańsku usytuowaną tuż nad samą Motławą. Cenię sobie też dobrą kawę! W Gdańsku wybieram Drukarnię lub Lenia, w Oliwie Przelewki, w Sopocie Las, w Gdyni Tłok - doceniam domową atmosferę oraz pasję jaką się wkłada w tego typu miejsca. Bardzo lubiłem też „nasz” wrzeszczański Kurhaus, ale niestety obecna sytuacja pandemiczna przyczyniła się do zamknięcia tego uroczego lokalu nad czym bardzo ubolewam. Będę tęsknił za ciepłymi letnimi wieczorami spędzonymi na rondzie na ul. Wajdeloty… Jeśli chodzi o mocniejsze trunki to w Sopocie najczęściej swe kroki kieruję do Dwóch Zmian. Z kolei w Gdańsku wybieram ulicę Piwną - wysoki poziom trzyma Flisak, lubię też odwiedzić Wiśniewskiego. Bardzo cenię miejsca, które mają swoją historię i tradycję. Najbardziej te, w których mamy wrażenie, że zatrzymał się czas, i które mimo upływu lat nie poddają się przemijającym modom. Na myśl przychodzą Gdynianka, Lodziarnia Eskimos we Wrzeszczu, Ruszczyk w Orłowie na Przebendowskich i gdyńskie Delicje na 10 Lutego - co za wnętrze!
Muszę przyznać, że coraz rzadziej zdarza mi się wybierać na imprezę. Wraz z wiekiem stałem się bardziej wybredny i obecnie to muzyka, a nie miejsce liczy się dla mnie najbardziej. Ruszam się tam, gdzie gra jakiś ciekawy DJ lub zespół. We Wrzeszczu praktycznie jedyną opcją jest klub Ziemia. Poza tym bardzo lubię imprezy na otwartym powietrzu, więc jak tylko robi się ciepło wybieram kierunek Gdańskiej Stoczni, która od paru lat przeżywa imprezowy renesans. Nigdy nie zawiodła mnie Ulica Elektryków i klub B90. Jeżeli mowa o kulturze to na koncert lub spektakl najczęściej wybieram Teatr Szekspirowski, ponieważ ma ciekawy repertuar, dobre nagłośnienie i piękną przestrzeń. Swoją drogą, to kawał dobrej architektury na światowym poziomie. Przykład przemyślanej, oryginalne, odważnej i konsekwentnie zrealizowanej koncepcji. Jestem też fanem starych kin, ale niestety wszystkie już zniknęły z mapy Trójmiasta…
Trójmiasto potrafi też zaskakiwać. Ostatnio przy okazji pracy nad Luis'em - projektem restauracji meksykańskiej - odwiedziłem pracownię ceramiczną, która mieści się w budynku NOT'u w Gdańsku. Nigdy wcześniej tu nie byłem. Przepiękne wnętrza, ponadczasowe materiały, unikatowe ceramiki na ścianach, prostota i rytm. Mam nadzieje, że ktoś czuwa nad tym wnętrzem i nie pozwoli, by stała mu się krzywda, taka jaka spotkała wspomniane wcześniej kina. Jako miłośnik stylistyki mid-century modern ostatnio odkryłem sklep Future Antiques w Sopocie, który aż pęka od starannie wyszukanych i odrestaurowanych duńskich perełek. Natomiast gastro odkryciem jest gdyński Fyrtel. Trochę pub, trochę bistro, trochę galeria - po prostu intrygujące miejsce spotkań. Bardzo autentyczna miejscówka prowadzona przez ludzi z pasją. Żałuje, że mam tam tak daleko!
Na koniec coś dla fanów architektury. Jeżeli chodzi o trójmiejskie perełki to zdecydowanie i bez namysłu każdemu poleciłbym modernistyczną Gdynię. Bardzo ciekawą przygodą jest odwiedzenie Gdyni i Starego Miasta w Gdańsku tego samego dnia. Miejsca oddalone od siebie zaledwie o pół godziny drogi, które jednak finalnie dają nam wrażenie prawdziwej podróży w czasie…