Pandemia i praca zdalna. Wojna i inflacja. Rosnące ceny na rynku mieszkaniowym. W odpowiedzi na niepewne jutro do wyboru mamy: kołdry obciążeniowe, maty do akupresury, aplikacje do medytacji i opaski na nadgarstki do pomiaru parametrów snu. Nadeszła era nowych gadżetów relaksacyjnych.
„Sprzedam kołdrę obciążeniową, stan nieużywany”, czytam na grupie facebookowej. Ksymena chciała pozbyć się nietrafionego prezentu.
– Od dziecka cierpię na silne lęki nocne. Śpię „po włosku”, praktycznie pod samą poszwą na kołdrę. Nie znoszę, gdy coś ogranicza mi ruchy. Lubię miękkość i puch, a łóżko kojarzy mi się z czymś przytulnym. Ta kołdra była dla mnie za ciężka, chociaż teoretycznie dobrana pod moją wagę. Osoba, która mi ją podarowała, myślała, że mi pomoże. A kołdra ciążyła. Kiedy mam lęki, muszę mieć swobodę ruchów i możliwość wzięcia oddechu, to znaczy psychiczne poczucie – mówi.
– Najpierw miałem kota. Potem z przyczyn osobistych musiałem go oddać rodzicom. Brakowało mi tego „dociążenia”, które dawał. Zobaczyłem reklamę kołdry obciążeniowej i pomyślałem, że to coś dla mnie. Kupiłem, po paru latach wrócił kot, a kołdra została. Poziom dociążenia jest idealny – mówi Jan. Gdy pytam, czy ma problemy ze snem, odpowiada, że wiele lat temu miał podejrzenie nerwicy lękowej, niepotwierdzone, a sen zawsze miał lekki. – Pod kołdrą śpi mi się cudownie, jestem otulony ze wszystkich stron.
Pomimo miłego uczucia problemy ze snem czasem nawracają. Jednak Jan jest entuzjastą kołder, opowiada o różnych poziomach obciążenia i wzorach poszewek.
– Słyszałem, że niektóre małżeństwa śpią pod dwiema osobnymi kołdrami. Bo taka kołdra powinna być dopasowana indywidualnie, pod naszą wagę. Zamiast się przytulić, mają swoje kołdry. Tego akurat nie rozumiem – dodaje.
– A co ona obciąża, kieszeń? – pyta Iwona, świeżo upieczona emerytka. Po odejściu z pracy zaczęła źle sypiać. Mówi, że to przez wyrzuty sumienia. – Nie pracowałam, a kasa szła.
Lekarz zapisał jej leki na bezsenność, a wyrzuty sumienia uspokoił kolejny etat – Taki człowiek jak ja jest stworzony do pracy, a nie do relaksu.
Zdrowie psychiczne „trenduje”
Do niedawna o zdrowiu psychicznym nie mówiło się za wiele. Jeśli już, to temat pojawiał się w mało atrakcyjnym kontekście. Od czasu do czasu któryś wiodący tygodnik umieścił reportaż o złej kondycji finansowej jakiegoś szpitala psychiatrycznego. Patrząc na tematy z pierwszych stron gazet, zaburzenia psychiczne dotykały wszystkich, tylko nie nas. Tak było do niedawna.
Dzisiaj wyrażenie „zdrowie psychiczne” media odmieniają przez wszystkie przypadki. Mówi się o nim jeszcze intensywniej w kontekście pandemii czy toczącej się za naszymi granicami wojny. O potrzebie odpoczynku zaczynają głośno mówić nawet osoby poświęcające się innym – wolontariusze w punktach recepcyjnych lub opiekunki osób z niepełnosprawnością. Wiemy już, że bez wytchnienia daleko nie pojedziemy. Nie będziemy pracować, pomagać, zarabiać – wypełniać powierzonych nam ról. Mamy świadomość, że relaks jest koniecznością.
Parametry stresu
Nie trzeba było długo czekać, żeby na nową potrzebę zareagował rynek. W ostatnim czasie przybyło wynalazków mających pomóc nam ukoić nerwy.
W czasie pisania tego artykułu parę razy wypowiedziałam słowa „kołdra obciążeniowa”. Nie musiałam wpisywać tego hasła w Google, bo na moim facebooku od razu pojawiły się reklamy odpowiednich produktów. Okazało się też, że korzysta z nich wielu moich znajomych. O zaletach mat masujących czytałam już kilka lat temu. Uznałam, że coś musi być na rzeczy.
Małgorzata Piskórz i Karolina Thakker ze studia foresightowego Busola Trends w prognozach na 2022 rok wskazały rynek produktów relaksacyjnych jako wiodący trend. Wymieniają te cyfrowe, jak aplikacje mobilne, i gadżety, jak wspomniane kołdry i maty.
– Gadżety są różne. Niektóre są przebadane lepiej, inne gorzej, jeszcze inne wcale. Czasami jest to kilkadziesiąt osób, które dostało produkt do testowania za darmo i to wszystko. Ale są też zjawiska takie jak biofilia i hygge, które w projektowaniu są obecne już od dawna. Jest szereg badań mówiących o tym, że biofilia, czyli powrót do natury, otaczanie się roślinami, odpowiednie oświetlenie, mają pozytywny wpływ na redukcję stresu. Tak samo hygge – filozofia komfortu, przytulności i poczucia ciepła – jest motywem wielu kawiarni i restauracji, ale także promowanym sposobem na życie – mówi Małgorzata Piskórz.
Źródła stresu bywają różne. Może być stres pourazowy, spowodowany zaburzeniami lękowymi czy krótkotrwałym napięciem w pracy. Choć możemy nie wiedzieć, skąd nasz stres pochodzi, to możemy dokładnie go zmierzyć.
– Spotykamy się z trendem optymalizacji życia. Możemy dowiedzieć się, na jakim poziomie jest nasz stres. Wchodzimy w erę, w której możemy poznać parametry naszego relaksu. Do tej pory to było niezmierzone – mówi Karolina Thakker.
– Jesteśmy podłączeni do urządzeń 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Mamy nieograniczony dostęp do wiadomości ze świata, lepszych lub gorszych. Zazwyczaj te gorsze lepiej się sprzedają. Jesteśmy przebodźcowani. Z drugiej strony spotykam się z coraz większą empatią dla różnorodności wśród nas, również w infrastrukturze. Ostatnio na lotnisku w Helsinkach spotkałam się z ostrzeżeniem: „tutaj wchodzisz na ścieżkę silnie spryskaną perfumami”. Bo niektórych ludzi od intensywnych zapachów może rozboleć głowa – dodaje.
Pandemia i praca zdalna spowodowały zatarcie się czasu i miejsca pracy i wypoczynku. Z drugiej strony przemysł „wellbeing” wykorzystuje coraz nowsze technologie. Niektórzy mogą się w tym pogubić.
Najgorzej mają millenialsi
Szczególnie trudna sytuacja dotyczy millenialsów, czyli dzisiejszych trzydziestolatków. Masowa cyfryzacja rozpoczęła się właśnie za ich życia. Dzieciństwo spędzali jeszcze na trzepaku, dorastanie – z Nokią 3210, a w dorosłość weszli już z Facebookiem, nieodzownym laptopem i smartfonem.
– Generacja Z urodziła się już ze smartfonem w ręku – mówi Małgorzata Piskórz. – Jest bardziej przystosowana do korzystania z technologii. Z drugiej strony pokolenie starsze od millenialsów skupione jest bardziej na relacjach i życiu osobistym.
– Millenialsi, czyli osoby, które teraz zakładają rodziny, są w gorszej sytuacji niż ich rodzice, gdy byli na tym samym etapie życia. Pieniądze, które zarabiają, wystarczają tylko na bieżące opłaty. Dzisiaj wiele osób nie jest w stanie kupić sobie mieszkania, bo nie ma zdolności kredytowej. Dzieje się tak jeszcze bardziej na zachodzie Europy. Potwierdzają to badania dotyczące tych społeczeństw – mówi Karolina Thakker, która od wielu lat mieszka w Holandii.
– Kołdra obciążeniowa ma dawać poczucie przytulenia i dotyku. Z drugiej strony sfera relacji, przeniesiona do online'u, powoduje oddalenie – mówi Magorzata Piskórz. – Jedna znana aplikacja wykorzystuje techniki grywalizacji (strategii znanych z gier) do kontrolowania naszego lęku. Te techniki wciągają. Dzisiaj będę medytowała 15 minut, to dostanę odznakę i gratulacje, ale w tym samym czasie może dzwonić przyjaciel, który chce porozmawiać. Czy wejdę w kontakt, czy będę kontynuowała medytację? – pyta Karolina. – Technologia nie zastępuje życia, mimo że jesteśmy nią otoczeni. Jednak musimy nauczyć się z nią jakoś żyć.
Inwestycja w relaks
Wiele z tych gadżetów wykorzystuje techniki relaksacji znane ludzkości od dawna. Popularna mata masująca to odkryta na nowo akupunktura, kołdra obciążeniowa to forma tzw. presoterapii, czyli masażu uciskowego. Może też przypominać przytulenie. Aplikacja do medytacji przypomina nam o praktyce wyciszania się, którą ludzie na Wschodzie stosują od wieków. Zeszyty z kolorowankami dla dorosłych? Może to nic innego jak zanikające w dzisiejszym świecie ludowe rękodzieło?
– Czasem to jest rewolucja czegoś, co już jest nam znane, jak w przypadku aplikacji do medytacji. Czy to jest wykorzystanie sytuacji? Trendy są po to, żeby wskakiwać na falę jakiegoś zjawiska i na niej płynąć. Jeśli widzimy falę stresu, to producenci odpowiadają na nasze potrzeby, mając dzięki temu możliwości zarobkowe. Czy można byłoby to zastąpić innymi rozwiązaniami? Jasne. Ale życie jest coraz szybsze. Mam wrażenie, że w pewnym momencie ludzie zaczęli robić wszystko na sto procent. Bawimy się na sto procent, pracujemy na sto procent, odpoczywamy na sto procent. Wszystko musi być zoptymalizowane, zaplanowane, efektywne. Temu ma służyć gadżet relaksacyjny. Aplikacja pozwoli ci prawidłowo medytować. Kiedyś relaks oznaczał czas, kiedy nie robi się nic. Wskoczenie w kapcie, położenie nóg na stole i włączenie telewizora. Teraz jest kolejnym zaplanowanym elementem strategii. Przeciwieństwem nicnierobienia. A to, że efekt może być odwrotny w przypadku kołdry obciążeniowej? Tak samo może być z kabinami floatingowymi. To kabina wypełniona do odpowiedniego poziomu wodą. Zapewnia warunki optymalne do wyciszenia: 36,6 stopni, słona woda, która pozwala nam się unosić na powierzchni. Kładziemy się tam, zamykamy i leżymy na wodzie. Są osoby, które nie powinny z nich korzystać. To osoby z klaustrofobią, zaburzeniami lękowymi albo neurologicznymi.
– Gadżety czy aplikacje nie są ani złe, ani dobre. To tylko narzędzie. Musimy tylko zdawać sobie sprawę, po co tworzone są różne rozwiązania, że jak korzystamy z aplikacji „za darmo”, to ona nigdy nie jest za darmo. Tylko koszt nie zawsze jest finansowy. Warto się zastanowić, co w zamian tracimy – mówi Małgorzata Piskórz. – Nie ma nic złego w gadżetach, ale problem pojawia się wtedy, gdy mają one zastąpić wizytę u specjalisty. Wówczas to staje się niebezpieczne.