Kondycja hoteli
Okiem trójmiejskich dyrektorek
Kondycja hoteli
Okiem trójmiejskich dyrektorek
Po dwuletniej pandemii branża hotelowa liczy na mocne odbicie. Koniec z obostrzeniami oraz lepsza sytuacja na rynku pracy nastraja optymistycznie. Już tegoroczna majówka pokazała, że trójmiejscy hotelarze liczą na dobry sezon. - Zarówno święta wielkanocne, jak i majówkę zamknęliśmy z obłożeniem na poziomie blisko 100 % – mówi Małgorzata Winiarska, dyrektor Radisson Blu Hotel Sopot. W jakiej kondycji jest dziś branża hotelarska? Oceniają to dyrektorki największych trójmiejskich hoteli.
Długi weekend majowy, czyli oficjalny start letniego sezonu turystycznego napawa optymizmem. W niektórych trójmiejskich obiektach obłożenie wyniosło niemal 100 procent. W gdańskim hotelu Almond nie można było znaleźć wolnego miejsca. Hotel tętnił życiem, tak samo hotelowe lobby i restauracja.
- Majówka w tym roku zaczęła się już w kwietniu i mogliśmy zachęcić przyjeżdżających nieco dłuższym pobytem z atrakcyjnym pakietem. Hotel w tym okresie mieliśmy wypełniony w całości. Restauracja również cieszyła się dużym zainteresowaniem i z pewnością pomogła nam w tym piękna pogoda jaką mogliśmy się cieszyć. Oprócz tego zorganizowaliśmy w tym czasie kilka większych imprez okolicznościowych, więc był to dla nas dobry czas pomimo, że inflacja zmusiła nas do podniesienia cen – mówi Lucyna Waruszewska, dyrektor hotelu Almond Gdańsk.
Podobnie było w sopockim Radissonie.
- W końcu oddychamy z ulgą, zarówno nam, jak i naszym gościom udzielają się wiosenne endorfiny, a tęsknota za podróżowaniem zdecydowanie przekłada się na wysokość obłożenia zarówno w naszych obiektach w Gdańsku, jak i Sopocie. Tegoroczny marzec w hotelu Smart w Gdańsku jest naszym historycznie najlepszym wynikiem od momentu uruchomienia obiektu. Z kolei w Radisson Blu Hotel Sopot z sezonu zimowego, który również zaliczamy do bardzo udanych, przechodzimy do tej największej w roku kulminacji przyjazdów. Zarówno święta wielkanocne, jak i majówkę zamknęliśmy z obłożeniem na poziomie blisko 100 % – komentuje Krystyna Hartenberger – Pater, dyrektor marketingu Hossa.biz
Według ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego prawie trzy czwarte hoteli w Polsce odnotowało w zeszłym roku wzrost przychodów w porównaniu z analogicznym okresem rok wcześniej. Podobnie było w Trójmieście. Wg GUS-u w lipcu i sierpniu z niemal 794 tys. noclegów w Gdańsku skorzystało 260 tys. turystów. Z kolei miasto Sopot w swoim podsumowaniu wakacji oceniło, że zarezerwowanych zostało 80 proc. miejsc w obiektach hotelowych.
Mniej o połowę
Mimo optymistycznych prognoz trzeba pamiętać, że do wyników sprzed pandemii jeszcze brakuje. Sam Gdańsk w 2019 roku odwiedziło rekordowe 3,4 mln gości. Pandemia brutalnie przerwała jednak dobrą passę. W 2020 r. z hoteli i pensjonatów skorzystało w Polsce niecałe 18 mln turystów, niemal równo o połowę mniej niż w roku 2019. W Gdańsku spadek liczby turystów wyniósł 44 proc. (z 3,4 do niespełna 2 mln). Zamarła niemalże turystyka zagraniczna – nad Motławę dotarło aż o 3/4 mniej cudzoziemców niż rok wcześniej.
Według Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego aż 4 na 10 hoteli odnotowało spadek przychodów o 50 procent lub więcej w porównaniu z poprzednimi wakacjami.
- Rok 2020 był w znaczącej części rokiem covidowym więc mieliśmy niewielkie szanse na walkę o gościa – mówi Lucyna Waruszewska. - Nikt nie spodziewał się, że pandemia będzie tak rozległa w czasie więc widać było raczej badanie i oczekiwanie wśród zainteresowanych. Okres od lipca do września podciągnął nas delikatnie do góry, ale nie na tyle abyśmy mogli mówić o odrobieniu strat.
Tak więc – choć 2021 wypadł lepiej od 2020 to wcale nie oznacza, że jest dobrze.
Rezerwacje tylko w krótkim terminie
Pandemia mocno przemodelowała funkcjonowanie hoteli. Jednym z wyzwań było dostosowywanie się do obostrzeń i reżimu sanitarnego.
- Największym wyzwaniem było zapewnienie komfortu osobom, które do nas przyjeżdżają z uwagi na różnorodność ich oczekiwań. Przestrzegaliśmy reżimu sanitarnego i większość naszych gości to doceniała. Przestrzeganie narzuconych zasad regularnie weryfikowane było przez pojawiające się w obiekcie kontrole. Mimo że aktualnie nie obowiązują żadne obostrzenia wynikające z pandemii, w kilku miejscach w hotelu nadal pozostawiliśmy dozowniki z płynem do dezynfekcji. Widzimy, że część gości wciąż chętnie z nich korzysta – opowiada Lucyna Waruszewska, dyrektor Hotelu Almond.
Pandemia i związane z nią zamknięcia wymusiła również zmiany kadrowe. Zamknięte obiekty nie zawsze miały środki na utrzymanie pełnej kadry, co potem odbijało się w okresach wzmożonego ruchu.
- Miesiące lockdownu spowodowały przebranżowienia pracowników i niechęć do podejmowania zatrudnienia w niestabilnym sektorze. Z brakiem chętnych do pracy borykała się cała branża hospitality, co w szczycie sezonu wakacyjnego było ogromnym wyzwaniem operacyjnym. Spora rotacja na poszczególnych stanowiskach, nie sprzyjała stabilnej i jakościowej obsłudze gościa. Problem z pozyskaniem pracowników istniał również w firmach, które świadczą nam usługi housekeeping czy wspierają w serwisie gastro. Ratunkiem są osoby z Ukrainy, ale niestety jest też spora bariera językowa, która w 4-gwiazdkowym hotelu nie spotyka się ze zrozumieniem gości. Ten sezon to też podwyższone koszty operacyjne z uwagi na podwyżki cen towarów i usług dostawców, a także wyższe koszty pracy – ocenia Krystyna Hartenberger – Pater.
Niestabilność sytuacji, niepewność regulacji, rosnące ceny – to wszystko spowodowało, że hotelom ciężko było planować w dłuższej perspektywie.
- Jako pracownicy nauczyliśmy się wielofunkcyjności przez ograniczenia kadrowe. Skróciliśmy okres gwarancji realizacji umowy i staliśmy się bardziej elastyczni w przypadku nieprzewidzianej zmiany ilości uczestników wydarzenia organizowanego u nas. Z dostawcami trudno było wynegocjować ceny, które mogłyby obowiązywać przez dłuższy czas, co wcześniej mieliśmy często gwarantowane w umowie – wyjaśnia Lucyna Waruszewska.
MICE z poziomem sprzed pandemii najwcześniej w 2023 roku
Mimo niestabilności, związanej nie tylko z pandemią, wojną, ale i decyzjami administracji rządowej hotelarze spoglądają z nadzieją na nadchodzący okres wakacyjny.
- Odbiorcami naszej oferty hotelowej są w największym stopniu wciąż klienci indywidualni z Polski, ale powoli zaznacza się wzrost przyjazdów zagranicznych. Wciąż jest to kropla w morzu względem statystyk przyjazdowych sprzed pandemii jednak mamy świadomość, że ten rynek będzie się odbudowywał najwolniej. Wracają też grupy turystyczne zarówno z Polski, jak i krajów bałtyckich. Niezwykle istotny jest też dla nas segment MICE (Meetings, Incentive, Conference, Exhibition – dop. red.). Po czasie pandemii kolejnym hamulcem stała się sytuacja za naszą wschodnią granicą. Cześć wydarzeń przeniesiona została na jesień, część odwołana. Dobrym prognostykiem są jednak wciąż napływające zapytania zarówno na te mniejsze eventy i szkolenia, jak i większe bankiety, gale i jubileusze. Jesteśmy jednak bardzo zmotywowani i mimo wszystko optymistycznie odnoście dalszej części roku – ocenia Krystyna Hartenberger – Pater, dyrektor marketingu Hossa.biz
- Zainteresowanie ofertą wakacyjną jest dosyć duże jednak obserwujemy, że nie do końca już w tym momencie przekłada się ono na konkretne rezerwacje. Goście weryfikują oferty, sprawdzają, porównują, część z nich na pewno też już w tym roku zdecyduje się na wyjazd zagraniczny. Okno rezerwacyjne wciąż jest dosyć krótkie, mamy świadomość, że obiekt będzie wypełniał się na bieżąco. To bardzo ważne, aby być na to przygotowanym, ponieważ przy takiej skali obiektu jaki oferujemy przygotowanie operacyjne jest kluczowe dla komfortu pobytu gości, a ich satysfakcja oraz zadowolenie są naszymi priorytetami – komentuje Małgorzata Winiarska, dyrektor Radisson Blu Hotel Sopot.
- Jesteśmy optymistami. Czekamy na dobry sezon letni w 2022 roku. Prasa branżowa i badania wskazują, że osiągnięcie wyników z 2019 roku możliwe jest w 2023. Szczególnie jeżeli chodzi o organizację imprez MICE – dodaje Aneta Stępkowska z gdyńskiego hotelu Courtyard by Marriott.