Ismena Warszawska.
Kim jest ta kobieta?
Ismena Warszawska.
Kim jest ta kobieta?
To kobieta inspiracja! Choć sama jest niezwykle skromna, jej kreacje zdobią polskie gwiazdy na czerwonym dywanie. Doświadczenie zdobyte jako baletnica, widać w jej projektach wydobywających piękno ruchu kobiecej sylwetki. Ismena Warszawska – założycielka marki Ismena Studio to prawdziwa „selfmade woman”, stawiana w rzędzie z najważniejszymi polskimi projektantami jak Paprocki&Brzozowski czy Lidia Kalita. Dyplomowana krawcowa, stylistka, tancerka, miłośniczka mody i podróży, swoją ciężką pracą i pasją osiągnęła sukces. Udało nam się namówić ją na rozmowę o historii i rozwoju marki, inspiracjach wielkimi domami mody i o tym, jak ubierają się mieszkanki Trójmiasta.
Co by pani powiedziała 18-letniej Ismenie?
Powiedziałabym, że jestem dumna z tej pewnej siebie i świadomej kobiety, która w tak krótkim czasie musiała stać się dorosłą i zostać matką oraz żoną.
Jak wygląda pani droga do stworzenia Ismena Studio? Co działo się w pani życiu przed jego powstaniem?
Jako 18-latka nagle i niespodziewanie zderzyłam się z dorosłością. Ba, zostałam dorosła dosłownie w jeden dzień! Ten rok mojego życia wspominam szczególnie. Był jedocześnie piękny i trudny, smutny i słodki. Był pełen niepokoju i radości. Był pełen obaw, ale i pełen szczęścia. Niewyobrażalnego szczęścia! Nigdy wcześniej nie doświadczyłam tylu zdarzeń jednocześnie - koniec liceum, matura oraz ciąża i poród. Gdy zostałam mamą mojej córeczki byłam bardzo wspierana przez mojego ówczesnego narzeczonego (dziś męża) i najbliższą rodzinę. Dzięki temu, miałam trochę czasu, by móc szukać swojej drogi zawodowej. Mogłam przemyśleć, czy chciałabym kreować siebie, swoją postać, stanąć na scenie i błyszczeć? Czy swoją kreatywność i artyzm przekuć na tworzenie czegoś dla innych? Jestem romantyczką, ale i pragmatyczką, dlatego nie do końca wierzyłam, że mając tyle obowiązków, uda mi się równocześnie przebrnąć przez meandry szkoły artystycznej. Uczyłam się w niej śpiewu, warsztatu aktorskiego, tańca współczesnego, a jednocześnie udzielałam lekcji baletu młodszym kandydatkom marzącym o dostaniu się do mojej szkoły (tzw. „baletówki”). Równocześnie szlifowałam angielski, pochłaniałam literaturę piękną w ogromnych dawkach i rozpoczęłam jeszcze studia psychologii na uniwersytecie. Jednocześnie, by wspomóc domowy budżet przez ponad dwa lata pracowałam jako kelnerka w luksusowym hotelu, prowadząc również dom - musiałam w końcu coś wybrać i z czegoś zrezygnować.
I co pani wybrała?
Pracując, studiując, występując byłam non stop „na widoku”. Musiałam dbać o swój wygląd, swój wizerunek. Jednocześnie nie chciałam być podobna do wszystkich, tylko do siebie. Nie zależało mi tylko na wyróżnieniu się, ale posiadaniu swojego wypracowanego i skrystalizowanego stylu. Niestety nie mogłam znaleźć rzeczy zgodnych z moim gustem w „sieciówkach”. Odkąd pamiętam przerabiałam, a potem szyłam rzeczy sobie i córce. Krawiectwo mam we krwi, gdyż od kilku pokoleń kobiety w mojej rodzinie szyły. I ja zaczęłam więc szyć, więcej i więcej. Nie przypuszczałam wtedy, że mój styl stanie się rozpoznawalny i pożądany przez kobiety znudzone jednakowością i podobieństwem. Zaczęły spływać do mnie prośby o szycie ubrań innym. Byłam mile zaskoczona i zachwycona, ale całkowicie niegotowa na to. Podejmując bowiem decyzję o uszyciu czegoś dla kogoś, chciałam oddać perfekcyjny wyrób. W tym pomogła mi moja mama, udzielając mi wielu cennych wskazówek. Podjęłam więc wyzwanie! Postanowiłam, że nie chcę tylko projektować ubrań, ale poznać wszelkie tajniki krawiectwa i szyć od pomysłu do gotowego stroju! Poszłam więc znów do szkoły, gdzie pieczołowicie wszywałam zameczki, kołnierzyki i mankiety, przyszywałam guziczki i obrębiałam dziurki. Miałam ogromną satysfakcję z dokładnego wykonania tego, co pierwotnie było tylko projektem. Zaczęłam swoje pomysły przelewać na papier, tworzyć wykroje, a potem szyć. I udało się!
W jakim momencie pojawiło się pani zainteresowanie modą? Z czego ono wynikało?
Modą interesowałam się niemal od zawsze. Gdy uczęszczałam do szkoły baletowej i brałam udział w występach, samodzielnie komponowałam swoje stroje, wybierałam ich kolorystykę i dobierałam dodatki. U nastolatki zaczęło się to objawiać chęcią stworzenia własnego, niepowtarzalnego wizerunku. Śledziłam już wtedy wielkie domy mody, o niejednej kreacji wręcz marzyłam! Jednak nigdy nie skupiałam się na samych „nazwiskach”, ale na konkretnych rzeczach, kolekcjach. Natomiast odkrywając cały dorobek projektantów, zaczęłam darzyć ich ogromnym szacunkiem, zwłaszcza za konsekwencję dotyczącą stylu i charakteru. Ja także nie chodzę na skróty i nie ma u mnie kompromisów.
Na co dzień prowadzi pani swój autorski butik w galerii Klif. Jakich kolekcji możemy się tam spodziewać?
Pierwsze projekty w swoim studiu mody powstawały dla zupełnie obcych mi osób. Nie znałam ich charakteru czy rytmu dnia, dlatego mocno słuchałam swojej intuicji. Zastanawiałam się też: dla kogo chcę tworzyć? Dla jakich kobiet? Postanowiłam zastanowić się jakie są potrzeby współczesnej kobiety. Wiedziałam, że na pewno jest siebie świadoma, nie boi się ciężkiej pracy, żyje w ciągłym biegu, przez co nie ma zbyt wiele czasu na kompletowanie swojej codziennej garderoby. Trochę jakbym projektowała dla siebie (śmiech). Z myślą o takich właśnie kobietach stworzyłam pierwszą kolekcję z linii „Chic in the City”. Chciałam, by moje klientki wyglądały zmysłowo i pięknie nie tylko na te największe wyjścia. I by zakładały te kreacje wiele razy! Dlatego większość modeli składa się z elementów, które można dowolnie z sobą zestawiać. Można tworzyć z nich kompozycje zarówno na dzień, popołudnie, jak i na wieczór.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym pominęła projekty na tę część życia kobiet, gdy muszą występować, brylować, bywać. Dlatego stworzyłam równolegle drugą linię, dedykowaną większym wyjściom - „Ismena Studio”. Kreacje z tej linii powstają w limitowanych ilościach i charakteryzuje ją dbałość o unikatowość. Znajdą się tam kreacje awangardowe i przykuwające uwagę. Łączą się w niej, szyk i elegancja z nutką nowoczesności, ale też i odrobiną klasyki. Wyjątkowy efekt końcowy jest wynikiem dbałości o najdrobniejsze szczegóły, przyłożenia wielkiej wagi do najwyższej jakości tkanin i pieczołowitości wykonania.
Stworzyłam również trzecią linię - „casual”, która obejmuje podstawowe modele bluzek, golfów, spódnic, spodni i szortów. Można je nosić zarówno do pracy, jak i w domu. Bez zbędnego wysiłku można skompletować w tej linii całe gotowe sety, które zapewnią każdej klientce „look” od rana do wieczora. Elegancki, kobiecy, a zarazem wygodny. Zależało mi na tym, by stworzyć kolekcję pozwalającą na zachowanie domowej swobody poza domem, jednocześnie zadając szczypty niezobowiązującego szyku.
Pełen przekrój, unikatowość, ale jednocześnie również uniwersalność…
Wszystkie kreacje jakie do tej pory pojawiły się w tych liniach były własnoręcznie wykonane przeze mnie. Dopiero niedawno utworzyłam mały zespół składający się z fantastycznych kobiet, które swoją solidną pracą i zaangażowaniem pomagają mi doprowadzić do perfekcji całą markę Ismena Studio. Nie tworzę też ubrań, które zakłada się „na raz”. W Ismena Studio nie znajdzie się kolekcji tematycznych ani sezonowych. Wszystkie modele z moich kolekcji tworzone są myślą o noszeniu ich o każdej porze roku. Ta uniwersalność jest zresztą motywem przewodnim wszystkich kolekcji. Kreacje można nosić przez cały czas, zmieniając tylko dodatki.
Co kryje się w DNA marki Ismena Studio?
Ismena Studio powstało z pasji do projektowania. Jestem dyplomowaną krawcową, stylistką i projektantką mody, łączę więc w nim rzemiosło i sztukę. Ze względu na mój wieloletni związek z baletem tworzę tylko autorskie projekty, wydobywające walory kobiecej sylwetki. Wiem jak porusza się ciało i to pomaga mi tworzyć niebanalne wzory i kroje idealnie współgrające z sylwetką, nadające jej sensualność, melodykę i harmonię.
Które z odniesionych sukcesów są dla pani najważniejsze?
Mogę poszczycić się kilkoma premierami na znaczących imprezach modowych oraz występami na ważnych wydarzeniach artystycznych. Bardzo cieszy mnie „spotykanie” moich kreacji na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, zarówno na czerwonym dywanie, jak i w czasie odbierania nagród w najważniejszych kategoriach. Część z tych stylizacji zostało dostrzeżone przez największe magazyny modowe w kraju i zaliczone do grona „najlepszych kreacji gwiazd”. Czytając te recenzje czułam się niezwykle doceniona i naprawdę spełniona. Również pokazy mody inaugurujące rozpoczęcie czy zakończenie sezonu odbywają się z moim udziałem. Prezentowane tam modele często pojawiają się potem w licznych sesjach zdjęciowych, publikowanych w prasie i są pozytywnie komentowane w mediach społecznościowych. Gdy potem te kreacje znikają z mojego butiku, odbieram to jako najpiękniejszą odpowiedź na moje dokonania i jako osobisty sukces.
A kim są klientki Ismena Studio?
Moje klientki to kobiety pragnące poczuć swoją kobiecość i zmysłowość - wyeksponować to strojem. Ich nie obowiązują żadne granice. Pochodzą z całej Polski. Tego samego dnia potrafi mnie odwiedzić ktoś z Mazur, Warmii, Kujaw, Podkarpacia czy Mazowsza. Nierzadko przyjeżdżają tylko i wyłącznie do mojego butiku. Mam również klientki spoza kraju, które zapowiadają swój przyjazd z wyprzedzeniem, bym była tego dnia na miejscu. Osobiście przyjmuję więc panie z Londynu, Berlina, czy Monachium. Ostatnio nawet przyjechały do mnie klientki z Kanady i USA.
Jak ocenia pani styl mieszkanek Trójmiasta? Czy się dobrze ubierają? Czy są modne? Jak wypadają na tle innych krajów?
Jestem dumną gdynianką, to moje miasto, tu stworzyłam swoją pracownię, otworzyłam showroom i prowadzę butik, ale uwielbiam całe Trójmiasto. Mieszkanki Trójmiasta są modne, są eleganckie, ale również swobodne i kreatywne. Są stonowane, ale są też szalone. Są klasyczne i nowoczesne, jak chyba w każdym większym mieście Europy. Nie odbiegamy od żadnego z miast, ani od żadnego z krajów. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że tu, na wybrzeżu, styl prezentowany przez kobiety jest bardziej spontaniczny i mniej wymuszony. Ich styl jest determinowany bardziej przez powód wyjścia i pogodę, niż przez obowiązujące mody. Wybierają nie tylko to co jest w trendach, tylko to co na nich dobrze leży.
Jaki jest styl Ismeny Warszawskiej? Czy nosi pani swoje projekty?
Nadal i niezmiennie noszę w przeważającej większości swoje projekty. Wybieram kreacje wygodne, eleganckie, niebanalne i pasujące na każdą okazję. Te stroje umieszczam również w butiku, a klientki je naprawdę doceniają i lubią. Jestem więc trochę testerką, swoich własnych ubrań (śmiech). Oszczędna jestem w kolorach, ale nigdy w formie. Szczodrze używam gipiury, tiuli, falban, fałd czy plis, ale nie przesadzam z kolorystyką. Mam swoje dwa ulubione kolory i niech tak na razie zostanie (czerń i biel). Moim znakiem rozpoznawczym są rękawy a’la bufki, które uwielbiam i uważam, że dodają wiele uroku i wytworności do stroju. Dopełnieniem moich stylizacji są dodatki, które wybieram bardzo przemyślanie.
Z czego pani jest najbardziej dumna?
Pękam z dumy na myśl, że nasza córka, która skończyła już 13 lat osiąga z dnia na dzień większą samodzielność i świadomość. Idzie w moje ślady, ma artystyczną duszę. Staje się coraz bardziej kreatywna i dojrzewa powoli do wyboru swojej drogi. Napawa to moje serce wielką radością i spokojem o jej przyszłość. Dumna jestem też z mojego męża, który przez te wszystkie lata pomógł mi spełniać swoje marzenia i kontynuować wszystkie pasje. Zawsze mogłam na niego liczyć. To wielka wartość. Jestem też dumna z siebie. Że osiągnęłam taki sukces i to własnoręcznie napisany.
Jakie są pani plany na najbliższą przyszłość?
Swoją przyszłość wiążę chyba tylko z dwoma celami: rozwijać swoją markę i być szczęśliwą tak jak dotąd. Nie wiem jeszcze jaką drogę kariery obiorę, czy będzie to kolejny butik, czy będzie on w Polsce, a może za granicą? Zastanawiam się jak daleko chciałabym sięgnąć w rozwoju marki, gdyż zdaję sobie sprawę, że wiąże się to z większymi nakładami pracy. Miałabym wtedy mniej czasu dla siebie i dla rodziny. Jednocześnie coś pcha mnie do przodu i nie pozwala się zatrzymać. Chyba jeszcze będę miała czas, by odpocząć, prawda (śmiech)? Czuję, że to jest mój czas, moja chwila i chcę by trwała!
Gdyby mogła pani cofnąć czas - co by zrobiła pani inaczej?
Nie zmieniłabym nic.