Sztuczna inteligencja w biznesie.
Kto straci, a kto zyska?
Sztuczna inteligencja w biznesie.
Kto straci, a kto zyska?
Jesteśmy już w stanie nauczyć maszyny, by wykonywały pewne typy operacji. To przyszłość, bo najważniejszym czynnikiem, który może popsuć operację chirurgiczną jest sam chirurg – mówił prof. Maciej Śmietański, chirurg. - Sztuczna inteligencja zastąpi ludzi, ale przeciętnych, czyli takich, których da się zastąpić, ponieważ nie wnoszą w tą pracę nic ponadto, co trzeba – oceniła z kolei Marta Moksa, szefowa Coworking 04 w Olivia Centre. To tylko niektóre z wypowiedzi, jakie padły podczas debaty na temat „Sztuczna inteligencja w biznesie. Kto straci, a kto zyska?” zorganizowanej przez MS Group, wydawcę Prestiżu i Biznes Prestiżu.
AI, czyli sztuczna inteligencja to dzisiaj z pewnością najgorętszy temat, jaki rozpala umysły na całym świecie. Analitycy z Goldman Sachs oszacowali, że zmiany dotkną około 25% ludzkości. Tyle osób może stracić pracę na rzecz AI. Zmiany mają dotknąć wszystkich dziedzin, choć w różnym stopniu i czasie. I właśnie nad tym, jakie branże najszybciej ulegną zmianie, jakie zawody przejmie AI, a jakie nie - zastanawiali się zebrani eksperci.
Medycyna dla wybranych?
Luke Skywalker w „Imperium Kontratakuje”, piątej części sagi Gwiezdnych Wojen traci rękę po pojedynku z Darthem Vaderem. Całym procesem leczenia, które kończy się wstawieniem protezy zajmuje się komputer. To nie wyjątek. W filmach SF prawie nie ma lekarzy, zamiast nich najczęściej są kapsuły diagnostyczno – lecznicze i komputery.
Zdaniem prof. Macieja Śmietańskiego, chirurga taki scenariusz w przyszłości jest możliwy. Nauka zna już operacje wykonane w sposób zautomatyzowany.
- Jesteśmy już w stanie nauczyć maszyny tego, żeby mogły wykonywać pewne typy operacji. To jest z pewnością przyszłość dlatego, że najistotniejszym czynnikiem, który może popsuć operację chirurgiczną jest sam chirurg. Dążenie do tego, żeby człowieka z tego procesu wykluczyć jest więc całkowicie naturalne – ocenił Maciej Śmietański.
Jego zdaniem w pierwszej kolejności dojdzie do zautomatyzowania metod diagnostycznych oraz poszerzenia zakresu chirurgii robotowej, w której wciąż jeszcze prowadząca ręka lekarza jest niezbędna. - Maszyny wprawdzie są w stanie pokazywać wszystko dużo dokładniej niż ludzie, ale nie potrafią jeszcze interpretować. Z chwilą, gdy się tego nauczą, będą mogły operować samodzielnie – mówił Śmietański.
Z drugiej strony, jak przyznał chirurg, algorytmizacja w medycynie nie jest niczym nowym – od 40 lat tworzone są pewne normy postępowania. Większość, poza przypadkami nietypowymi, z nich już korzysta.
Pozostaje zatem pytanie, kto będzie beneficjentem najnowocześniejszych technologii. - Wszystkie maszyny i cały ten sprzęt to gigantyczny koszt, na który nie będzie stać państwa, a jedynie wybranych tzw. „nadludzi przyszłości”. To oni będą mieli dostęp do egzoszkieletów, transplantacji ksenogenicznej itp. Natomiast reszta, czyli te 95 % ludzkości, będzie się osuwała w tzw. neośredniowiecze, a przepaść między obydwoma grupami będzie rosła. Z czasem coraz trudniej będzie załapać się na postęp – ocenił prof. Maciej Śmietański.
Kluczowe są relacje
W lotnictwie, głównie wojskowym coraz większą rolę zajmują statki bezzałogowe. Czy to samo czeka wkrótce lotnictwo cywilne? Według Honoraty Hencel, szefowej Boeing Poland lotnictwu nie zagraża jeszcze dominacja sztucznej inteligencji, czy też futurystyczne obrazy bezzałogowych statków i odchodzenie od zawodu pilota, gdyż branża jest bardzo mocno regulowana. Samo uczenie maszynowe służy jej już z powodzeniem od 10 lat do analizy danych z systemów. Jej zdaniem na przeszkodzie AI stanie sam człowiek.
- Czy ludzie potrafią wprowadzić sztuczną inteligencję, automatyzację, algorytmiczność do swojego życia? Miałam okazję brać udział w projekcie w którym próbowaliśmy wprowadzić elektroniczny oddział intensywnej terapii do szpitali w Europie na podstawie przykładów szpitali z Ameryki. Nasz projekt padł w dwóch szpitalach, w Pradze i Florencji, dlatego, że pielęgniarki się zbuntowały. Tak więc ten czynnik ludzki jest istotny i będziemy największym blokerem – mówiła Honorata Hencel.
Innym z sektorów, który uważnie obserwuje zmiany jest branża biurowa. AI nie potrzebuje przecież miejsca do pracy. Marta Moksa, szefowa Coworking 04 w Olivia Centre nie obawia się jednak znikania biur, gdyż ich rola ulega zmianie. Poza funkcją biznesową, pełnią też rolę społeczną. Stąd wobec rozwoju AI niewykluczona jest ich dalsza ewolucja w kierunku miejsc spotkań i pracy twórczej.
Zdaniem Marty Moksy kluczową kwestią są relacje. - Nasz coworking funkcjonuje już od prawie od 10 lat. I od zawsze konkurował z domem. Od kiedy pamiętam, większość naszych klientów, a mamy ich kilkuset, pracowało z domu i to zanim to jeszcze było sexy – mówiła Marta Moksa. A jednak decydują się na pracę w biurze, mimo że wiąże się ona z dodatkowymi kosztami. Widzą w niej te wszystkie dodatkowe korzyści, które uzyskują dzięki przebywaniu z drugim człowiekiem – mówiła Marta Moksa.
Sztuczna inteligencja jest też mocno obecna w architekturze, o czym z kolei opowiadał prof. Jan Sikora, architekt. - Okazuje się, że jedną z najbardziej niezwykłych rzeczy, rozpracowywanych przez wiele biur, jest to, jak przenieść innowacyjną wartość w postaci szkicu na projekt architektoniczny. O to toczy się u nas w branży wyścig – mówił Jan Sikora. - Na razie jeszcze sztucznej inteligencji trudno jest stworzyć spójną opowieść, nie może też zaprojektować kompleksowej usługi, która polega na tym, żeby coś fizycznie powstało.
Każdy będzie mógł być twórcą
Eksperci nie ograniczali się jednak tylko do swoich dziedzin. Wejście AI do biznesu oznacza nie tylko zmianę miejsc pracy, ale zmianę naszego życia. Jan Sikora uważa, że konsekwencją szybkiego postępu i wybuchu sztucznej inteligencji może być też fakt, że każdy może poczuć się artystą, tak jak każdy dzisiaj czuje się fotografem wrzucając zdjęcia do social mediów. - I to jest bardzo duża zmiana społeczne, która się dokona, gdyż każdy z nas będzie mieć narzędzia, pewne supermoce, żeby tworzyć. Nie wnikam czy to będzie wartościowe. Każdy będzie czuł się twórcą i to zmieni wszystko – prognozował Jan Sikora.
Architekt postawił pytanie o to, kogo wybierze inwestor – tanią i szybką sztuczną inteligencję czy pracownię architektoniczną. W tych ostatnich zresztą już pojawiają się dylematy związane z tym, czy sięgnąć po podane na tacy rozwiązania, jakie daje z AI czy też jednak pracować nad projektem samodzielnie. Jeżeli wybór padnie na AI, to czy się do tego klientowi przyznać. Zdaniem Sikory być może niedługo nikt nie będzie na to zwracał uwagi, czego przykładem mogą być studenci już operujący sztuczną inteligencją.
Zresztą profesor ASP w swoich prognozach poszedł jeszcze dalej. - Na giełdę wejdą firmy w pełni wirtualne. Jesteśmy w stanie zatrudnić sztuczną inteligencję, której damy za zadanie prostą rolę - bądź prezesem firmy. Następnie damy role kolejnym 4 sztucznym inteligencjom - bądźcie dyrektorami, zatrudnijcie sobie kolejną sztuczną inteligencję. I za chwilę możemy mieć do czynienia – a takie próby są robione - z w pełni funkcjonującą wirtualną firmą, która coś generuje i generuje zysk – opowiadał Jan Sikora.
Empatyczne maszyny
Profesor Maciej Śmietański z kolei wskazał nie tylko na zmiany w medycynie, ale i w systemie nauki. AI jest w stanie przyspieszyć proces tworzenia prac naukowych i niezbędnych do nich badań. Jego zdaniem sztuczna inteligencja zachwieje całym akademickim systemem edukacyjnym. - Zapowiadam wszystkim profesorom, że będą wkrótce nieprzydatni. Uczelnie też – skwitował Maciej Śmietański. – Bardzo dużo profesji lekarskich padnie, bo ograniczają się do sprawdzenia wyników biochemicznych chorego i wypisania mu leków. Wszystko to będą mogły wykonać algorytmy maszynowe. Utrzymają się zawody, które będą wymagać fizycznego działania.
Ireneusz Osiński, który prowadził dyskusję przywołał wyniki badań, według których zostaną z pewnością zachowane profesje nacechowane kompetencjami miękkimi, np. wykazujące się empatią pielęgniarki. Profesor Śmietański nie zgodził się jednak z tą tezą.
- Personel pielęgniarski też będzie zastępowany, gdy tylko maszyna będzie w stanie coś komuś wkuć. I ta maszyna też będzie zachowywała się empatycznie, a nawet bardziej empatycznie, ponieważ będzie wybierać sobie zachowania empatyczne z milionów przykładów, do których będzie mogła sięgnąć. Mało tego, będzie dostosowywać się do chorego, bo będzie w stanie poznać go jako jednostkę. Np. będzie zdawać sobie sprawę z tego, że niektórzy lubią, jak się mówi do nich „Panie Irku”, a niektórzy wolą „Proszę Pana” albo, że forma „niech się kładzie” jest może nie do końca fajna. Sztuczna inteligencja to dużo szybciej rozpozna – stwierdził Maciej Śmietański.
Marta Moksa miała jeszcze inne zdanie na ten temat. Według niej, o ile istnieje spora grupa pracowników, których łatwo zamienić bez straty dla firmy, o tyle są też tacy, którzy wykonują swoje obowiązki w sposób niezastępowalny. - Mam tezę, być może kontrowersyjną, że sztuczna inteligencja zastąpi ludzi przeciętnych, takich, których da się zastąpić, ponieważ nie wnoszą w tą pracę nic ponad to, co trzeba. Według badań Gallupa tylko 15% ludzi na całym świecie jest zaangażowanych w swoją pracę, co oznacza, że pozostałe 85% nie jest. Jeżeli przyjąć, że na świecie pracuje 1 mld ludzi, to z kolei oznacza, że 850 milionów istnień ludzkich chodzi do pracy w trybie niskiego zaangażowania. Czyli z przekonaniem, że ich praca nie jest potrzebna, nikt ich nie docenia i zasadniczo nie wiadomo, po co tę pracę wykonują. Podejrzewam, że w każdym środowisku jest cała grupa ludzi wykonujących swoją pracę przeciętnie. I właśnie tych ludzi da się dość łatwo zastąpić – podsumowała Marta Moksa.
Ludzka wrażliwość wyżej niż AI
Głos w dyskusji zabrał także profesor Dariusz Filar, który, jak przyznał, świadomie i skutecznie broni się przed tym, co niesie ze sobą sztuczna inteligencja. - Moja refleksja o sztucznej inteligencji zaczyna się od pytania o to, czym jest ludzka inteligencja, a nie sztuczna. Ludzka inteligencja to pewnego rodzaju wrażliwość, zdolność kojarzenia, łączenia pewnych elementów i kreowania nowych rozwiązań. Sztuczna inteligencja ma nad nami przewagę innego rodzaju, taką, że posiada gigantyczne zdolności budowania wielkich zasobów informacyjnych. My się uczymy, a sztuczna inteligencja magazynuje te dane. My dochodzimy do pewnych powiązań, a sztuczna inteligencja analizuje mnóstwo danych i tych powiązań może zaproponować więcej. I tu rodzi się pewnego rodzaju napięcie, bo nasze zasoby są ograniczone, ale sztuczna inteligencja nie ma tej wrażliwości, którą ma człowiek i wydaje mi się, że to jest właściwie clou sprawy. Stąd ja jestem optymistycznie nastawiony do przyszłości – ocenił prof. Dariusz Filar, zbierając przy tym gromkie brawa zgromadzonych.
Patrycja Zbytniewska, prezes Fundacji LPP, także z optymizmem patrzy w przyszłość. - Jestem zwolennikiem tezy, która mówi, że emocje, uczucia i wrażliwość są bardzo ważne w działalności, za którą akurat odpowiadam. Być może dożyjemy takich czasów, w których faktycznie wszystko będzie mogła zrobić sztuczna inteligencja, ale jednak wierzę w to, że człowiek będzie cały czas potrzebny – podkreśliła Patrycja Zbytniewska.
AI będzie sługą, a nie panem
Uczestnicy debaty podzielili się tych co bardziej optymistycznie prognozują przyszłość i tych nieco bardziej pesymistycznie. Wśród tych pierwszych znalazła się Honorata Hencel. - Mam teorię, że popsujemy tą sztuczną inteligencję. Mówimy o etosie ludzkiej wrażliwości, dzięki której wykorzystamy naszą wewnętrzną siłę i przeciwstawimy się dominacji AI. Tymczasem jesteśmy zbyt krnąbrni, by np. używać czegoś w takim celu, w jakim zostało stworzone – oceniła Honorata Hencel.
Jej zdaniem póki co sztuczna inteligencja nie może być też używana jako główny powód zwolnień. - Od lat 40. pojawiło się 70 % zawodów, które nie istniało wcześniej i te role nieustannie ewoluują. Każdy z nas może wymienić zawody, które nie istniały 5, czy 10 lat temu. Nawet dzisiaj byłam na spotkaniu z zarządem działu IT Boeinga, gdzie mówiliśmy o potrzebie otwierania pozycji, które się nazywają Prompt Engineer. To inżynierowie, którzy będą generować odpowiednie pytania dla sztucznej inteligencji tak, aby ta odpowiedź była jak najbardziej dokładna. Także to są rzeczy, o których jeszcze miesiąc temu nie słyszeliśmy. Zatem czy grożą nam zwolnienia? Myślę, że tak, ale nie będzie to jednorazowo związane z wejściem AI na nasze salony i do naszych biznesów. Myślę, że to będzie mieszanka różnych czynników – stwierdziła Honorata Hencel.
Bardziej pesymistyczny punkt widzenia reprezentował Jan Sikora, choć i on znalazł pewne pozytywy. - Zbudowaliśmy cywilizację i wybiliśmy się w stosunku do zwierząt, które są od nas silniejsze, bo mieliśmy jedną rzecz: inteligencję. Teraz zrobiliśmy sobie absolutnie niebezpieczną konkurencję, która będzie w tym lepsza i to będzie wzrastało w sposób wykładniczy. Dlatego nie widzę dobrych scenariuszy dla nas – stwierdził Jan Sikora. I dodał: - Mam jednak takie podejście, że staram się nie martwić, jak nie mam na coś wpływu. A wpływu nie mamy, więc trzeba spojrzeć na to, że czeka nas dużo fanu – dodaje.
Trafnym podsumowaniem debaty były słowa Marty Moksy: - Boimy się tej skokowej zmiany, a ona się będzie dziać stopniowo, a my, jak do wszystkiego, tak i do tego się przystosujemy. Nauczymy się i będziemy oczywiście kombinować, by nie stać się zbędnymi. Chcę na to wszystko patrzeć z pewnym takim ostrożnym optymizmem. Znajdziemy sposób na to, żeby sztuczna inteligencja wciąż była naszym sługą, a nie panem – skwitowała Marta Moksa.
Paneliści