Ogrody deszczowe, parki kieszonkowe, zielone budżety obywatelskie. Włodarze polskich miast dwoją się i troją, żeby kreować wizerunek miejsc zdrowych i zielonych. I o ile Sopot i Gdynia są w czołówce zielonych miast to gorzej z Gdańskiem, który notowany jest niżej od niektórych miast górniczego Śląska - Dąbrowy Górniczej czy Rybnika. Sytuację ma poprawić budowa wielkiego Parku Południowego.
Nowy park powstanie na terenie trzech gdańskich dzielnic: Orunia Górna, Ujeścisko - Łostowice oraz Jasień. Plany jego utworzenia władze miasta ogłosiły we wrześniu 2021 roku. Projekt jest ambitny.Będzie drugim, po Parku Reagana, co do wielkości parkiem w mieście. Docelowo teren zielony zajmie około 77 hektarów. Czyli tyle, ile zajmuje 107 pełnowymiarowych boisk do piłki nożnej!
- Epidemia pokazała, że jedna z tych wartości, która jest dla nas tak wielu kluczowa, to potrzeba bliskiego dostępu do zieleni – tłumaczyła podczas spotkania z mediami Aleksandra Dulkiewicz, prezydentka Gdańska.
Do tej pory 26,5 hektara spośród tego terenu w planach zagospodarowania przestrzennego było przeznaczone pod mieszkaniówkę, głównie budownictwo społeczne.
- Dzisiaj są inne potrzeby i ta decyzja ma charakter strategiczny porównywalny do decyzji podjętej w latach 90., co do przeznaczenia działek pod tereny Parku Reagana. Wiemy, że mieszkańcy Gdańska Południa tego potrzebują i taka zmiana jest konieczna – tłumaczył Piotr Grzelak, zastępca prezydenta Gdańska.
Kiedy władze miasta wraz z miejskimi planistami w swojej polityce skłaniają się ku idei zabudowy do wewnątrz, przeznaczając coraz to nowe tereny pod zabudowę mieszkaniową, decyzja o budowie parku, to inicjatywa, którą warto docenić.
Zieleń to konieczność, a nie dodatek
W ostatnich latach zielonych inicjatyw w Gdańsku jest coraz więcej. Już kilka lat temu w przestrzeni miasta zaczęły pojawiać się parki kieszonkowe, łąki kwietne, ogrody deszczowe. Miasto zachęca mieszkańców do składania własnych projektów w ramach Zielonego Budżetu Obywatelskiego. Gdańsk (ale także Gdynia i Sopot) co rusz ogłasza nowe akcje sadzenia drew. Nowy szpaler drzew planowany jest wzdłuż Podwala Staromiejskiego i Podwala Przedmiejskiego.
- Jak ważna jest zieleń dla mieszkańców, nie trzeba nikogo przekonywać – mówi prof. dr hab. Iwona Sagan, kierownik Zakładu Geografii Społeczno-Ekonomicznej na Uniwersytecie Gdańskim. - To miejsce aktywności na świeżym powietrzu, integracji sąsiedzkiej, rekreacji. Ma znaczenie estetyczne – kto z nas nie chce mieszkać z widokiem na drzewa? Zieleń w miastach to też jedna z ważniejszych metod przeciwdziałania i łagodzenia skutków zmian klimatycznych; obniża temperaturę, poprawia bilans wodny. Zieleń składa się na ocenę jakości życia w danym miejscu, a jeśli nie mamy w zasięgu zielonych terenów, próbujemy rekompensować to wyjazdami za miasto. Zieleń jest nam po prostu potrzebna. A że urbanizujemy się coraz bardziej ta potrzeba będzie tylko rosła. Tereny zielone w mieście to nie jest luksus ani dodatek, tylko konieczność.
Samorządy coraz chętniej stają więc do walki o miano zielonego miasta. Ale czy skutecznie? Jednym ze wskaźników oceny zieleni w mieście jest udział lasów, parków, zieleńców, terenów zieleni osiedlowej w powierzchni miasta.
Najbardziej zielone miasta: Sopot i Zielona Góra?
Takie dane na podstawie statystyk GUS-u przygotował portal RynekPierwotny.pl. Z opracowania wynika, że po zsumowaniu wartości lasów, parków, zieleńców i terenów zieleni osiedlowej, najbardziej zielonym miastem na prawach powiatu w 2019 r. był Sopot. Aż 58 proc. powierzchni kurortu stanowią lasy, parki zieleńce, skwery. Dobrym wynikiem może poszczycić się także Zielona Góra (54 proc.), Gdynia (46 proc.), Katowice (43 proc.) i Jaworzno (39 proc.).
Gdańsk w zestawieniu wypada dość przeciętnie. Z wynikiem 21 proc. znajduje się za miastami takimi jak: Świnoujście, Dąbrowa Górnicza, Bydgoszcz, Rybnik. Natomiast najmniej zieloną metropolią okrzyknięty został Kraków, gdzie udział lasów, parków, zieleńców i terenów zieleni osiedlowej wyniósł tylko 10 proc.
Tak dobre wyniki, zarówno Gdynia, jak i Sopot, zawdzięczają lasom. W Sopocie stanowią one ponad połowę powierzchni miasta, a w Gdyni – 44 proc.
Jeśli wyłączyć lasy i skupić się na parkach zieleńcach i skwerach rekordowe wyniki odnotowuje Chorzów – z udziałem wynoszącym 21 proc., dalej Rzeszów – 13 proc., Siemianowice – 10 proc, Bydgoszcz – 8 proc., Zamość – 7 proc.
Sęk w tym, że eksperci mają wątpliwości, czy dane – uwzględniające udział lasów - powinny być istotnym wyznacznikiem „zielonych miast”.
- To kwestia dyskusyjna – mówi prof. Iwona Sagan. - Trójmiasto otrzymało bonus w postaci Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Wielu badaczy oskarża władze miasta, że korzystają z tego co dała natura, nie dość uwagi poświęcając urządzaniu terenów zielonych stricte wewnątrz miasta. Oczywiście, jeśli przyglądamy się danym, nie można udawać, że terenów leśnych nie ma. Ale pandemia udowodniła, że zapewnienie terenów zielonych powinno być koniecznością zagospodarowania terenu każdej dzielnicy.
W podobnym tonie wypowiada się dr hab. inż. arch. Katarzyna Rozmarynowska, wykładowczyni w Sopockiej Szkole Wyższej. - Zestawienie lasów i terenów zielonych w powierzchni miasta tak naprawdę niewiele mówi o stanie zieleni w mieście – mówi Katarzyna Rozmarynowska. - To nie jest miarodajne, bo jeżeli miasto przykładowo powiększa swoje tereny, to wskaźniki terenów zielonych automatycznie spadną. Po drugie, mimo przeciętnej pozycji Gdańska w tym rankingu, mamy poczucie, że terenów zielonych jest w naszym mieście sporo. Z jednej strony mamy zalesione wzgórza, z drugiej liczne parki w pasie nadmorskim. Brakuje natomiast mniejszych parków, dobrze urządzonej zieleni osiedlowej.
Gdańsk. Czyste powietrze, lecz słaby wynik udziału zieleni miejskiej
Fakt, na ile miasta są zdrowie i zielone badacze próbują mierzyć w różny sposób. W listopadzie Knight Frank opublikował raport „Dobra Forma Miasta. Trendy, które zmieniają miasta”, uwzględniający m.in. ilość terenów zielonych, zieloną certyfikację budynków, jakość powietrza i tempo urbanizacji. Pod lupę wzięto 118 europejskich miast, a wiodącą pozycję w rankingu osiągnęły Londyn i Paryż, które zarówno pod kątem ekologiczności, jak i ograniczania emisji zanieczyszczeń osiągnęły najlepsze wyniki.
Także w tym rankingu wyniki Gdańska nie zachwycają. Spośród polskich miast najwyższą ocenę uzyskała Warszawa, która zajęła 20. miejsce w zestawieniu. Kolejne polskie miasta już tak dobrymi wynikami nie mogą się pochwalić – Kraków uplasował się na 65. pozycji, Wrocław – na 89., Łódź – na 97., Poznań – na 98., a Gdańsk na 105.
- Pod względem liczby zielonych budynków Gdańsk plasuje się na tle pozostałych polskich miast w środku stawki - tłumaczy Lidia Zawiła, Konsultant w dziale Badania Rynku Knight Frank. - Mniej tego typu obiektów zidentyfikowano w Poznaniu i Łodzi. Najsłabiej stolica województwa pomorskiego wypada w kategorii udziału zieleni miejskiej w powierzchni zabudowanej, co może mieć związek ze specyfiką i lokalizacją miasta, w tym znacznym udziałem lasów w jego powierzchni. Wśród pozostałych analizowanych przez Knight Frank czynników, warto podkreślić odnotowane w Gdańsku najniższe spośród największych polskich miast i jedne z niższych spośród europejskich ośrodków miejskich wartości stężeń pyłów zawieszonych w powietrzu (PM2,5 i PM10) w 2019 roku.
Świadomość miast zmienia się, choć powoli. Przez lata niechlubnym trendem było przecież "betonowanie" dużych przestrzeni – placów, rynków. Ale samorządowcy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że zieleń ma nie tylko wpływ na jakość życia mieszkańców, ale iatrakcyjność miasta dla inwestorów.
- Absolutnie nie jest to za daleko idący wniosek, lecz rzeczywistość – tłumaczy prof. Iwona Sagan. - Przedsiębiorcy ciągną do miast, które cieszą się wysoką jakością życia. A na nią składa się m.in. jakość powietrza i bogactwo terenów zielonych. Rynek pracy w zielonym mieście jest bardziej atrakcyjny dla przedsiębiorców, bo chętnie zamieszkuje tam tzw. klasa kreatywna, łatwiej więc pozyskać pracowników.
Zielone ściany, parki, dotacje
Łódź „upycha” zieleń w centrum miasta, budując parki kieszonkowe, miasto zasłynęło z woonerfów – ulic o uspokojonym ruchu, z urządzonymi terenami zielonymi i małą architekturą. W ostatnich tygodniach prezydentka miasta Hanna Zdanowska pochwaliła się, że miasto wycofa ze sprzedaży kolejne tereny i utworzy ok. 60 ha nowych parków.
Poznań chce zachęcać mieszkańców do wykonania zielonych ścian i dachów. Obecnie dla tego typu działań miasto opracowuje program udzielenia dotacji.
- Założenia programu są przedmiotem dyskusji oraz opiniowania przez powołany przez prezydenta zespół ds. zewnętrznych ogrodów wertykalnych, tzw. zielonych ścian oraz zielonych dachów na terenie Poznania – wyjaśnia Przemysława Surdyk, zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania i Ochrony Środowiska UMP. - Założenia te wymagają szczegółowego ustalenia. Zakładają krąg podmiotów uprawnionych do uzyskania dotacji, rodzaje zadań i wydatki podlegające finansowaniu, wysokość przyznanej dotacji oraz sposób jej rozliczenia.
O stworzenie podobnego programu w Gdańsku apelował w interpelacji do prezydentki Gdańska gdański radny Koalicji Obywatelskiej Michał Hajduk.
- Im więcej zieleni w przestrzeni publicznej tym lepiej – przekonuje Michał Hajduk.- Jest bardzo wiele korzyści związanych z wprowadzeniem tego typu rozwiązania, zielone ściany i dachy filtrują zanieczyszczenia, redukują ilość kurzu, tworzą naturalny ekosystem, a poza tym mają wartość estetyczną.
To niejedyny taki pomysł. Klub gdańskich radnych KO wnioskował do władz miasta o zwolnienie od podatku od nieruchomości powierzchni użytkowych lokali mieszkalnych znajdujących się w budynkach mieszkalnych, w których wykonano zielony dach, zainstalowano ogród wertykalny lub posiadających zielone fasady.
Ta inicjatywa inspirowana jest działaniami na południu Polski. W lipcu 2021 roku stosowną uchwałę przyjęli radni Katowic. Z możliwości zwolnienia z podatku zgodnie z zapisami uchwały można będzie skorzystać od początku 2022 roku – pierwsze wnioski w tej sprawie są aktualnie rozpatrywane przez Urząd Miasta.
W Katowicach w ramach akcji KATOobywatel mieszkańcy przy wsparciu miasta zbudowali trzy ogrody społeczne, od 2018 r. działa aplikacja wCOPdrzewo pozwalająca za pomocą kilku kliknięć wskazać miejsce pod nasadzenie. W mieście działa Zielony Budżet Obywatelski, którego wartość wynosi 3 mln zł.
Zielone inicjatywy podejmuje też Trójmiasto. Władze Gdyni realizują projekt zagospodarowania Parku Centralnego. Inwestycja podzielona jest na etapy, jej pierwsza część została otwarta w sierpniu 2019 roku. Na terenie pomiędzy al. Piłsudskiego, ul. Świętojańską i Legionów powstają nowe drzewa, krzewy, kwiaty, mała architektura, miejsca do odpoczynku, aktywnej rekreacji. Według szacunków cała inwestycja pochłonie ok. 36 mln zł, prace mają potrwać do 2023 roku.
Po latach krytyki ze strony mieszkańców, Sopot przymierza się do naprawy placu Przyjaciół Sopotu. Podczas wielkiej przebudowy w 2011 roku pojawiła się tam nowa granitowa nawierzchnia, ale, niestety, zniknęła część terenów zielonych. W 2017 roku mieszkańcy projekt zazielenienia placu zgłosili w ramach budżetu obywatelskiego. Władze miasta zapowiedziały, że docelowo plac wypełni 500 m kw. nowej zieleni, w tym 17 drzew. Inicjatywa godna pochwały, choć kłopot w tym, że minęły już 4 lata – a efektów w przestrzeni jeszcze nie widać.
Znaleźć złoty środek
Nowe inicjatywy takie jak parki, czy sadzenie drzew to jednak wciąż niejedyne wyzwania dla Trójmiasta. Co jakiś czas wraca temat zabudowy okolic pasa nadmorskiego w Brzeźnie. A wraz z nim wracają też kontrowersje.
Na początku tego roku burzę wywołała wycinka 11 stuletnich drzew na terenie parku Steffensów w Gdańsku. Na tym terenie właściciel działki planuje budowę akademika i biurowca.
W Gdyni, mieszkańcy toczą bój o to, by miasto nie sprzedawało terenu przy Polance Redłowskiej pod hotel, lecz pozostawiło tam ogólnodostępną funkcję rekreacyjną. Apel mieszkańców do prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka pod hasłem „Wojtek nie sprzedawaj”, w ostatnich tygodniach wyświetlano z projektora m.in. na fasadzie: Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, Hali Stulecia i Ratuszu we Wrocławiu, Sea Towers w Gdyni i sopockim Grand Hotelu.
- Jesteśmy w dość niebezpiecznym momencie – podkreśla prof. Iwona Sagan. - Jako Trójmiasto staliśmy się niezwykle atrakcyjnym miejscem do zamieszkania, lokalizacji firm, działalności usługowo-korporacyjnej. W efekcie mamy inwestycyjny boom, którego miernikiem są dynamicznie rosnące ceny nieruchomości. Presja zabudowy kolejnych terenów jest ogromna i wyraźnie widzimy to w przestrzeni miasta. Za chwilę ten inwestycyjny boom może okazać się zjadaniem własnego ogona atrakcyjności. Powstaje coraz więcej budynków niskiej jakości, bez dostępu do usług i zieleni. Owszem, należy dogęszczać miasto, ale nie kosztem jakości jego przestrzeni, żeby nie stracić tego, co mamy najbardziej wartościowe, bo osiągniemy przeciwny efekt – ludzie będą uciekać z miasta – dodaje prof. Sagan.