Jeden z najbardziej znanych włoskich karnawałów odbywa się co roku w sycylijskim miasteczku Acireale nad Morzem Jońskim.
Smakołyki wypełniające po brzegi tacę miały pozwolić hotelowym gościom delektować się porankiem.
Kiedy wpłynęłam do Valletty po raz pierwszy pod żaglami „Zawiszy Czarnego” czułam się jak statystka z filmu Romana Polańskiego „Piraci”.
Skrawek lądu pełen bóstw, demonów i świątyń serwuje cuda architektury i wszechobecny luksus.
Miał być reklamą, stał się symbolem. Dziewięć białych liter tworzących nazwę Hollywood nie tylko uatrakcyjnia panoramę miasta.
Alpy Apuańskie leżące na skraju Toskanii wyglądają w środku lata jak pokryte śniegiem. Biel na szczytach nad Carrarą to barwa skał w kamieniołomach marmuru.
Przez długie lata Zurych kojarzył mi się głównie z perfekcyjnie precyzyjnym szwajcarskim zegarkiem, któremu nie można nic zarzucić.
Zanzibarskie drzwi pierwszy raz zobaczyłam na starej, afrykańskiej karcie pocztowej sprzed wieku.
Pod namiot czy do hotelu? W mieście czy na łonie natury?
Wiosną na ulice spadają różowe kwiaty wiśni, niemal spontanicznie zamieniając zakamarki Tokio w naturalny plan filmowy.