Pluszowy koń już nie na biegunach
Pomysł jazdy konnej na kukiełkach narodził w Finlandii. Był najbezpieczniejszą odpowiedzią na potrzeby najmłodszych, którzy z zazdrością obserwowali swoich rodziców jeżdżących konno. Od 2011 roku koniki zaczęły w szalonym wręcz tempie podbijać serca skandynawskich dzieci, których marzeniem była jazda na własnym wierzchowcu. W sklepach pojawiało się coraz więcej różnokolorowych kukiełek, które z dnia na dzień przechodziły wizualną ewolucję. Dziś te dostępne na polskim rynku stanowią całkowicie wierną kopię jeździeckiego ekwipunku. Od koloru, materiału, faktury przez cały pomysłowy i zminiaturyzowany asortyment, w adekwatnej cenie.
- Hobby Horsing polega na odzwierciedleniu zawodów jeździeckich – wyjaśnia Monika Skowrońska, organizatorka zawodów Hobby Horse na Pomorzu. - Jeśli są to skoki zawodnicy ścigają się na parkurze, w ujeżdżeniu wykonują figury tj. piaffy, pasaże i różne piruety. Spotykany jest też cross, na potrzeby którego dzieci budują sobie przeszkody naturalne w lesie czy ogródkach. Jak w każdej dyscyplinie można spotkać profesjonalistów - w tym przypadku są to nastolatki, które przywiązują ogromną wagę do techniki wykonywanych skoków lub elementów w ujeżdżeniu. A także Hobby Horsing w bardziej rekreacyjnym wykonaniu fascynujący dzieci nawet od 3 roku życia! Dyscyplina daje im wielką frajdę, naukę opieki, odpowiedzialności i dbania o zwierzę, mimo, że to kukiełka. Koniki są czyszczone, mają zaplatane warkocze, posiadają różnorodny sprzęt jeździecki. Dynamika rozwoju powoduje, że jest duża szansa, by za kilka lat dyscyplina pojawiła się na Igrzyskach Olimpijskich. Tym bardziej, że uprawiają ją nie tylko dzieci, ale również osoby dorosłe, co widać w Stanach Zjednoczonych – opowiada Monika Skowrońska.
Z kolei dla Łukasza Kummera lekarza psychiatry temat jest bardziej złożony. - Jako osoba związana z jeździectwem od ponad 20 lat muszę przyznać, że zjawisko to budzi we mnie ambiwalentne uczucie. Uważam, że substytut jeździectwa w formie horse hobby jest kolejnym przejawem ulotnej mody i źródłem zysków dla osób związanych z tą „dyscypliną”. Sądzę, że w konfrontacji z prawdziwym jeździectwem zjawisko Horse Hobby nie jest w stanie wyprzeć i zmarginalizować prawdziwego jeździectwa i pasji hipicznej, w której interakcja z żywym koniem, jego potrzebami, behawiorem i emocjami jest nie do zastąpienia – podkreśla Łukasz Kummer.
Niezależnie od opinii, grono zwolenników stale się powiększa. Rodzice kibicują, ponieważ zabawa wymaga od dzieci dużo ruchu, kreatywności, współpracy w grupie, osiągania ustalonych celów, a także planowania i organizacji. Jak podkreślają ważne, że Hobby Horse można uprawiać niezależnie od pory roku, bo gdy robi się zimno skoki i galopady z kukiełkami przenoszą się pod dach.
- Moja córka ma trzy Hobby Horsy, w tym jednego kupionego za własne wygrane w zawodach w skokach przez przeszkody pieniądze. Zbiera kantarki, ogłowia i pozostałe elementy osprzętu – mówi Aleksandra Furgo, trenerka, właścicielka koni i założycielka kluby Black Horse Team w Gdańsku, która sama startuje w zawodach jeździeckich przyznaje, że choć mody nie rozumie, to ją popiera. Każda forma ruchu, która odrywa dzieci od komputerów i smartfonów jest dobra. Dlatego nie jest zdziwiona, gdy znajomi opowiadają, że przemierzyli nawet 300 km, po to, by wziąć udział w zawodach.
Jaki jest koń każdy widzi
Zawody rozgrywane są przy okazji wydarzeń jeździeckich. Jednak nim dojdzie do startu trzeba na poważnie potrenować.
- Na ostatnich zawodach zwyciężczyni w skokach pokonała aż 135 cm w towarzystwie Hobby Horsa! Z zawodów na zawody obserwujemy coraz większy boom, a nasze wydarzenia to istne Hobby Horsingowe szaleństwo! Dzieci przyjeżdżają z innych części Polski, z rodzicami, przyjaciółmi spędzić weekend w wyskokowym stylu – podsumowuje Monika Skowrońska.
Ten, jak można się spodziewać, wymaga od rodziców nie tylko zaangażowania, ale też pełnego portfela. Zakup kukiełek z osprzętem, wpisowe w wysokości 30 zł za trwający około 30 sekund start, nocleg plus dodatkowe atrakcje można porównać do przyzwoitego pobytu w SPA.
- Jeden Hobby Horse kosztuje około 400 zł, do tego dochodzą elementy, jak stojaki do przeszkód, stajnie, napierśniki, nachrapniki, hackamore itp. – wylicza Aleksandra Furgo. - Dla mnie cena jest mankamentem, ale z drugiej strony obserwując radość moich dzieci widzę, że sprawdzają same siebie, przekraczają kolejne granice, biją rekordy. To forma spędzania wolnego czasu, kto wyżej skoczy, kto szybciej przebiegnie, ile uzyska punktów karnych, czyli fantastyczna ogólnorozwojówka. Podczas Pucharu Polski, czy CSIO jest zawsze konkurs związany z Hobby Horse – dodaje.
Zdaniem tej doświadczonej trenerki formuła zawodów identyczna jak w jeździectwie nie powoduje umniejszania ciężkich codziennych treningów w siodle. Dla sporej grupy dzieci Hobby Horse tworzy jedyną możliwość kontaktu z jeździectwem, ponieważ rodziców nie stać na zajęcia w siodle. Takie zastępstwo pozwala się realizować, dzieci czują się częścią tego świata, który nie jest tanim sportem.
- W normalnym jeździectwie jest szczególna więź między koniem, a zawodnikiem – podkreśla Katarzyna Sobczyk, zawodniczka w skokach przez przeszkody i Kierownik Rogatego Rancha OTOZ Animals w Bojanie. - Musimy pamiętać, że jest to specyficzny sport, w którym, aby wszystko poszło dobrze muszą zgrać się dwa charaktery, dwa żywe organizmy. Hobby Horse uczy dzieci rywalizacji, uczy wygrywania, ale też przełykania gorzkich porażek. Zawody organizowane są przy zawodach hippicznych, gdzie dzieci mogą podglądać jak obchodzić się z żywym zwierzęciem. Utrzymanie, treningi, wyjazdy na zawody z prawdziwym koniem wiążą się z ponoszeniem sporych wydatków finansowych, a Hobby Horse mogą brać udział tak naprawdę wszyscy chętni. Nawet jeżeli dziecko nie posiada swojego pluszowego konika, w wielu miejscach na zawodach może go wypożyczyć – wyjaśnia.
Kukiełki najczęściej zamawiają rodzice, podkreślając, że odciągniecie od wirtualnego świata i kontakty z rówieśnikami są bezcenne. Okazuje się, że to nie tak, że dziecko tylko skacze w ogrodzie, powstają całe społeczności, grupy, dziewczynki same szyją koniki, dzięki czemu tworzy się przestrzeń do nauki nowych rzeczy.
Danuta Bielska właścicielka firmy Jarpol produkującej akcesoria jeździeckie i koniki Hobby Horse pytana o skalę zjawiska przyznaje, że w tej chwili popyt jest taki, że nie nadążają z podażą, a w najbardziej newralgicznych momentach roku na konika trzeba czekać około 2 tygodni. Nie jest ważna maść, klientów nie zraża konieczność czekania. Przed świętami niezależnie, jak duża byłaby produkcja, koniki sprzedają się co do jednego. Zdarzały się sytuacje, że dzieci przeznaczały wszystkie środki z Pierwszej Komunii na zakup zabawek. Jedna z dziewczynek zdecydowała się wydać 3 tys. złotych na trzy koniki z całą masą osprzętu. Oczywiście przy aprobacie rodziców.