Władysławowo, plaża przy porcie, konkretny wiatr z kierunku sięgający w szkwałach prawie 60 węzłów i potężna, ale chaotyczna fala. Wichura na plaży zamiata piaskiem po oczach, a na horyzoncie kilkudziesięciu śmiałków rozkłada kolorowe latawce w rozmiarach od 3 do 5metrów, by przywitać się z późnojesiennym, gniewnym Bałtykiem. Tak wyglądały zawody Baltic Kite Wave Jam 2018.

Coroczne zawody na prognozę, czyli luźny jam session w surfowaniu na fali z latawcem, jak zwykle dostarczyły wielu emocji. Warunki, jak na koniec roku przystało, prawdziwie ekstremalne. Zawodnicy musieli być przygotowani na ogromne i często nieprzewidywalne fale, duży prąd, ostry przybój, a na dodatek przelotne deszcze, którym towarzyszą duże szkwały wiatru. 

Pomimo ostrej rywalizacji na wodzie, wszyscy zawodnicy traktowali z szacunkiem przeciwnika, w razie potrzeby użyczali sprzętu, wspierali przy restartach, łapali dechę czy pomagali podejść pod wiatr wzdłuż brzegu. W tym roku stawka zawodników była bardzo wyrównana, a poziom pływania pomimo trudnych warunków bardzo wysoki. W finale spotkał się kumpel z kolegą, uczeń z mistrzem, frontsideowiec z backsideowcem czyli Marian Kitedoktor i Rafał Klona. Obaj złapali dobry flow i żaden nie odpuszczał. Na przemian łapali falę za falą. Dzięki swojej wszechstronności finał zasłużenie wygrał Marian.