DR JANUSZ ZDZITOWIECKI
OD CHIRURGII DO BIOCHEMII

37 lat praktyki przy stole operacyjnym upewniło go w przeświadczeniu, że zawsze można wiedzieć więcej.  Zafascynowany światem biochemii wierzy, że dzięki nauce świat stanie się lepszy, a ludzie zdrowsi. W zgodzie z maksymą primum non nocere, stawia pacjenta zawsze na pierwszym miejscu, niezależnie w jakich realiach przychodzi mu pracować. O obliczach medycyny, zaglądaniu do najmniejszych komórek ludzkiego organizmu i otyłości będącej zmorą młodego pokolenia, rozmawiam z doktorem Januszem Zdzitowieckim.

Lubił Pan biochemię na studiach?

Zdecydowanie nie. Świętej pamięci profesor Mariusz Żydowo, jeden z lepszych biochemików w Europie powtarzał, że dobry lekarz musi znać biochemię, bo inaczej nie zrozumie patologii choroby. Przyznaję, że miał rację.

Skąd zainteresowanie medycyną mitochondrialną?

To osobista potrzeba. Zgłębiając jej tajniki przekonałem się, że mam do czynienia z fascynującym światem biochemii, który niezwykle uzupełnia moje 37 letnie doświadczeniemedyczne.

Czym jest medycyna mitochondrialna? Tak w prostych słowach...

Od ponad 40 lat w wielu ośrodkach badawczych w USA, Japonii i Europie toczą się badania nad procesami chemicznymi toczącymi się w pojedynczej komórce ciała ludzkiego. Jednym z pionierów biochemii komórkowej jest niemiecki naukowiec dr Franz Enzmann. Jego badania dowiodły, że u podstaw patologii narządów ciała ludzkiego leży zawsze proces zapalny, który uszkadza wytwarzanie i wykorzystanie energii w najmniejszych centrach energetycznych jakimi są mitochondria komórkowe. Brak energii do wykorzystania powoduje szereg zaburzeń wewnątrz każdej komórki. A z komórek składają się narządy, z narządów nasz organizm. 

Medycyna mitochondrialna to przełom?

Myślę, że nie, natomiast jest uzupełnieniem medycyny konwencjonalnej opartej na najważniejszych odkryciach naukowych. Stanowi pogłębienie możliwości diagnostyki w oparciu o analizę biochemii komórki. Wszystkie komórki, za wyjątkiem czerwonych krwinek, mają identyczny metabolizm. Jeśli dokonamy analizy uszkodzeń komórek łatwych do pobrania oraz zbadamy substancje w nich zawarte i odniesiemy to do prawidłowego funkcjonowania, dowiemy się w jakich obszarach doszło do uszkodzenia. Na tej podstawie możliwy jest proces odwracania tego, co uległo zniszczeniu, czyli sterowania komórkami. Metoda logiczna, poparta diagnostyką. Nie nazywa choroby, tylko określa dominujący proces, dzięki czemu można go zahamować, odwrócić, a nawet wyeliminować.

Widzę, że w poznaniu tego, co siedzi w człowieku pomaga Panu analizator stanu biologicznego organizmu. 

Technologia jest sprzymierzeńcem medycyny. Urządzenie jest oparte na analizie zaburzeń fali elektromagnetycznej. W kilka minut skanuje cały organizm dając precyzyjne dane dotyczące kilkudziesięciu parametrów naszego organizmu. Dzięki temu możemy dowiedzieć się czego nam w organizmie brakuje, czego mamy za dużo, jaki mamy metabolizm, zakwaszenie, nawodnienie, jak funkcjonują poszczególne narządy, itp. Każdy z parametrów możemy potwierdzić klasycznym badaniem
w laboratorium. 

Z jakimi schorzeniami przychodzą pacjencido Pana?

Jest ich wiele, m.in. przewlekłe zmęczenie łączone z depresją. Zapalenia stawów, popularny RZS, przypadki boreliozy leczonej standardami bez zadowalających efektów. Również przebyte ostre infekcje, po których występuje zmęczenie i brak sił, aby wstać z łóżka. 

Jaki związek ma medycyna mitochondrialna z chirurgią?

Pozwala optymalnie przygotować pacjentów do zabiegu, tak aby optymalizować ryzyko. Zmniejszać ewentualność powikłań do minimum. To się udaje. Bywa, że trwa
nawet 4 miesiące. 

Co takiego czeka pacjenta?

Zbieram dokładny wywiad. Większość objawów charakterystycznych dla metabolizmu komórki jest nietypowa. Poranne zmęczenie, pocenie się w nocy, potrzeba kilkukrotnego wstawania u młodych mężczyzn, mrowienie palców u rąk to objawy, jakie zrzucamy na karb szybkiego życia. Podobnie jest z napadami głodu, męczliwością mięśni i brakiem chęci do popołudniowej aktywności.

Tym razem stres nie zawinił?

Stres jest głównym czynnikiem, ale musimy jeszcze wziąć pod uwagę dietetykę. Współczesne odżywianie jest toksyczne. Dokładając do tego stres i wpływ substancji chemicznych, to nawet zwykła grypa potrafi doprowadzić
do załamania zdrowia. 

Dlaczego medycyna mitochondrialna jest tak mało znana? 

Bo jest mała świadomość nie tylko wśród pacjentów, ale też wśród lekarzy. Wraz z ogromnym rozwojem medycyny, wystąpiło zjawisko wąskiej specjalizacji lekarzy. Postęp medycyny spowodował, ze lekarze zbyt rzadko pamiętają, że organizm człowieka jest jeden. My przygodę dopiero zaczynamy. Ja zainteresowałem się tą dziedziną medycyny z przyczyn osobistych, które z czasem przerodziły się w prawdziwą fascynację.

Novum wzbudza kontrowersje?

Biochemia komórki jest powszechnie znana od lat. Rozłożona na czynniki, w których tak naprawdę nie ma tajemnic poza genami mitochondrialnymi. Wprowadzenie do organizmu substancji, które sterują tymi procesami jest jak najbardziej poznane. Jedyny problem to kwestia akceptacji przez środowisko lekarskie. Nie tylko farmakopea, która zawiera opatentowane medykamenty leczy, ale również proste, zwykłe witaminy i mikroelementy podawane w odpowiednich stężeniach, sekwencji i stanach mogą przywrócić zdrowie.

Lekarze nie chcą uwierzyć?

Kłopotliwy jest brak dostępu do wiedzy, która dopiero dotarła do Polski. Jestem głęboko przekonany, że w ciągu najbliższych 3 – 5 lat dziesiątki, a być może setki lekarzy zainteresują się tą metodą, która nie tylko jest bardzo zdrowa, ale znakomicie uzupełnia obowiązujące leczenie, często pozwalając zredukować dawki podawanych leków.

Wierzy Pan w sprawczość antybiotyków? To konieczność?

Wylewanie dziecka z kąpielą jest zawsze złe. Znakomity mikrobiolog dr Alfred Samed był zdania, że antybiotyk jest złem, ale bywa niezbędny by uratować życie i zdrowie. Należy zachować zdrowy rozsądek.

Pochwala Pan szczepienia?

Uważam za niezbędne. Problemem najprawdopodobniej jest zbyt duża ilość szczepionek podawanych jednocześnie. Z dużą ciekawością przyglądam się tej wojnie. Jako dziadek chciałbym, aby moje wnuki otrzymywały szczepionki, których szczegółowy skład będę mógł przeczytać na stronach Ministerstwa Zdrowia. Myślę, o takiej informacji, w której rozpisana zostanie każda substancja. To się naszym dzieciom i wnukom należy.

Pomówmy o chirurgii. Jakie operacje wykonuje Pan najczęściej?

Operacje piersi po ciążach i laktacji, dzięki którym jesteśmy w stanie przywrócić wygląd sprzed macierzyństwa. Jako pierwszy na Wybrzeżu wykonałem rekonstrukcję piersi po jej odjęciu z powodu nowotworu z użyciem z tkanek własnych. W dorobku mam ich około stu i jestem pewien, że przynajmniej 1/3 z nich była „nowym życiem” dla pacjentek po chorobie nowotworowej. Wspólnie z dr Małgorzatą Łobodzińską zajmujemy się połamanymi nosami. Wbrew pozorom, niedrożność nosa w pewnym wieku zaczyna stanowić zagrożenie. Zabieg przywraca prawidłowe oddychanie i wygląd nosa. Trzecia grupa zabiegów dotyczy wad wrodzonych struktur ucha. Odtwarzamy anatomiczne części, jednocześnie korygując kąt odstawania.

Czego pragnie męskie ciało? Powiększenia penisa?

Jak najbardziej. Zajmują się tym koledzy urolodzy i kilku chirurgów plastycznych w kraju. Z dostępnych mi informacji wynika, że jest to trend w sporej grupie mężczyzn. To precyzyjne zabiegi obarczone ryzykiem powikłań.

Zdarza się, że odmawia Pan zabiegu?

Tak. Jeśli ma to miejsce, to zazwyczaj w przypadku pacjentów określanych mianem hiper estetycznych, czyli takich, którzy oceniają siebie w krzywym zwierciadle. Stale próbują coś zmieniać, mimo, że w naszej ocenie nic nie trzeba robić, bądź wszystko już zostało wykonane, czasem nawet nadmiernie. Odmawiam, ponieważ prowadzi to do wynaturzenia i karykaturalnego wyglądu. 

Oczekiwania pacjentów są Pana w stanie wciąż jeszcze zaskoczyć?

Oczywiście. Zdarzają się młodzi mężczyźni, którzy wędrując po gabinetach poprawiają sobie twarz. Zdarzyło się, że dwudziestolatek zaskoczył mnie tak bardzo, że nie byłem w stanie zgodzić się z tym, że osoba siedząca naprzeciw mnie jest tą samą ze zdjęcia w dowodzie osobistym. Pamiętam, że poszukiwał możliwości korekty żuchwy. Zabiegu, do którego trzeba
mieć wskazania.

Pokazują zdjęcie Angeliny Jolie, czy Brada Pitta i mówią poproszę tak?

Zdarza się. Niemożliwym jest wykonanie kopii. Można zbliżyć pewne rysy, natomiast całkowitym nieporozumieniem jest żądanie wykonania twarzy ze zdjęcia. 

Odsyła Pan pacjentów pod opiekę psychologa lub psychiatry?

Bardzo często z tego korzystam, dlatego, że prawidłowa motywacja do zabiegu to połowa sukcesu. Czasami ciężko jest wydobyć szczere wyznanie, dlaczego pacjent to robi. Dobra współpraca to 70 procent powodzenia. Spotykamy się z depresjami, więc operowanie osoby, która chce sobie poprawić humor zabiegiem jest ogromnym ryzykiem. Taka współpraca przynosi znakomite efekty. 

Dla pana medycyna jest pasją?

To moja treść życia. Gdyby zadano mi pytanie, czy po raz drugi zacząłbym studia medyczne musiałbym się poważnie zastanowić. Warunki zewnętrzne w ciągu mojego całego życia zawodowego w Polsce były kompletnie nienormalne. Jedyne okresy, gdy rzeczywiście pracowałem w fantastycznych realiach to czas, gdy praktykowałem we francuskich szpitalach.

Bardzo odbiegamy od standardów?

To nie standardy są najważniejsze, a pewne narodowe cechy i sytuacja w publicznym sektorze zdrowia.

Medycyna pozwoli zatrzymać czas?

Nie przestaniemy się starzeć. Zewnętrzne oznaki są minimalizowane przez prawidłowy sposób życia, dietę i suplementację, bądź leczenie medycznymi preparatami. Największy błąd popełniany przez Polaków to jedzenie. Widoczny na tle ościennych narodów. 

Jemy źle z niewiedzy?

Wynika to z tradycji i biedy. Polaków niestety nie stać na jedzenie wysokiej jakości. Niewielki procent odżywia się prawidłowo, reszta jest zmuszona jeść pokarmy wielkoprzemysłowe.

To katastrofa dla młodych.

Otyłe dzieci są problemem Europy. Karmione płatkami kukurydzianymi, chipsami, chlebem. To wszystko przecież węglowodany, których w diecie nie powinno być więcej, niż 20 procent. Takiej ilości, jaką dziennie sobie fundujemy nie jesteśmy w stanie przyswoić.