Jest współzałożycielką pierwszej w Gdańsku galerii sztuki po upadku systemu komunistycznego. To galeria, która jako pierwsza  w Polsce po wojnie wprowadziła na rynek porcelanę ze słynnej niemieckiej fabryki Rosenthal. Dziś, po 26 latach działalności, Glaza Expo-Design pozostaje w czołówce najciekawszych komercyjnych galerii w Trójmieście, oferując selekcję sztuki i wzornictwa. Nam właścicielka opowiada o początkach galerii i intrygujących planach na najbliższą przyszłość. 

Jest rok 1990 w Gdańsku. Rodzi się pomysł na założenie galerii sztuki. Jak to się zaczęło? Czy tamten czas był łatwiejszy dla podejmowania tego typu przedsięwzięć niż teraz?

W tym czasie mój mąż, Tomasz Glaza, absolwent Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego PWSSP (obecnie ASP) w Gdańsku prowadzi swoją pracownię projektową, gdzie obok projektów architektury i architektury wnętrz powstają artystyczne i użytkowe  przedmioty ze skóry. Zleceń nie brakuje, ale Tomasz to niespokojny duch. Stale szuka nowych wyzwań i wkrótce pojawia się pomysł na autorską galerię sztuki - pierwszą w Gdańsku inicjatywę tego typu, promującą zarówno polskie malarstwo, jak i design. Początki są trudne, ale w końcu, w kwietniu 1991 roku w witrynie galerii przy Długim Targu 20/21 pojawia się szyld Glaza Expo-Design.

Szyld widnieje do dziś... 

Przy projekcie i realizacji wspierał Tomasza jeden z jego mentorów - profesor Jacek Popek. Traf chciał, że robotnicy montujący napis przytwierdzili go do szyby odwrotnie. Słowa "Expo-Design" są w istocie lustrzanym odbiciem napisu. Z początku zdumiony Tomasz upatruje w tym znak. Zupełnie jakby przeczuwał, że tworzy instytucję, której zadaniem będzie dążenie pod prąd. Lata 90. to czas, w którym Polska nie tylko zaczęła funkcjonować w nowych warunkach ustrojowych, ale także, w którym Polacy spragnieni byli wolności, a sztuka im ją dawała. Dziś jest trochę inaczej, prowadzimy naszą galerię na dość nasyconym rynku, ale bardzo się z tego cieszymy. Z satysfakcją obserwujemy zainteresowanie jakim darzy sztukę młode pokolenie, ale i kolekcjonerzy pamiętający początki Glaza Expo-Design.

Jaki był początkowy profil galerii, a w jakim kierunku zmierza on obecnie?

Początki galerii to przede wszystkim nacisk na sztukę użytkową. Jako pierwsza galeria w Polsce  podpisaliśmy umowę o współpracy z niemiecką fabryką szkła i porcelany Rosenthal i wprowadziliśmy kolekcjonerskie edycje produktów firmy na polski rynek. Powiększa się stale oferta unikatowej odzieży, rzeźby, biżuterii, szkła i oryginalnych form meblarskich. Rynek na tę ofertę reaguje nieśmiało, a dociera do nas, że oferta być może wyprzedziła trochę epokę. Jednocześnie zbiory galerii zasilają coraz to nowsze obrazy. Rynek wyznacza przed galerią nową, intrygująca ścieżkę rozwoju i ewolucję w kierunku królowej sztuk plastycznych - malarstwa. Obecnie, niewykluczone jest, że galeria zatoczy krąg i powróci do pierwotnej formy działalności łączącej najlepsze malarstwo z ofertą sztuki użytkowej, która przeżywa obecnie spektakularny renesans. 

Odkąd została założona galeria Glaza Expo Design mięło już 26 lat. Jak na przestrzeni tych lat zmieniał się polski rynek sztuki na podstawie pani obserwacji i doświadczeń?

Ogólnie rzecz biorąc można powiedzieć, że rynek otworzył się na świat. Internet spowodował, że galerie i artyści zyskali potężne narzędzie promocji. My także z niego korzystamy i dzięki temu z łatwością docieramy do odbiorców na całej kuli ziemskiej i ci także bez trudu nas odnajdują. Dziś wysyłamy prace do najodleglejszych zakątków globu.  

Przed jakimi wyzwaniami stoi obecnie rynek sztuki w Polsce?

Synergia na linii galeria-artysta w dzisiejszych czasach przeżywa poważny kryzys. Jednym z wyzwań, przed którymi stoi aktualnie rynek sztuki, jest kształtowanie relacji opartych na lojalności. Niejeden artysta dziś na własną rękę promuje i sprzedaje swoje prace klientom. Robiąc to sprowadza się do roli swojego własnego marszanda i siłą rzeczy poświęca na to sporo energii. Rynek sztuki powinien na powrót zrozumieć, że każdy z nas jest specjalistą we własnej dziedzinie. Jeżeli galerie nie będą mogły liczyć na lojalność artystów, to za kilka lat zaczną znikać z polskich miast. Inspiracji pod zakup rzeźby, obrazu, czy grafiki wprawdzie można szukać z nosem w tablecie, ale świadomy wybór może zapewnić tylko bezpośrednie obcowanie ze sztuką i fachowa porada. 

Pani zdaniem aukcje młodej sztuki psują rynek, czy stwarzają szanse wypłynięcia dla artystów?

Aukcje młodej sztuki to zjawisko, które obserwujemy z dużym zaciekawieniem. Wprawdzie pozwalają młodym twórcom zaistnieć,  ale to trochę taki "talent show". W ślad za pierwszym sukcesem musi iść praca i konsekwencja. 

Co i kogo najchętniej kupują zatem klienci galerii Glaza Expo Design?

Klienci z reguły przychodzą do nas po dobre malarstwo. Obok wielkich nazwisk polskiej sceny artystycznej, w ofercie odnajdują także obiecujące młode talenty. Ta różnorodność podoba się ludziom, a galeria stwarza dobry klimat do poszukiwań. Dużym powodzeniem cieszy się również autorska biżuteria. 

Jaki jest wasz klucz doboru prac i artystów?

Dobór prac to zawsze kwestia subiektywnej oceny. Oczywistą rolę odgrywa tu rzecz jasna renoma artysty, ale gdy tego czynnika brak, wchodzi intuicja. Szukamy prac, które wyróżnia solidny warsztat lub nowatorska technika.  

Największy sukces Glaza Expo Design i największa porażka...

Nasz największy sukces to 26 lat istnienia galerii oraz wierne i stale powiększające się grono klientów. Zorganizowaliśmy ponad 200 wystaw z różnych dyscyplin sztuk plastycznych. Ważnym momentem była dla nas także wystawa, która odbyła się z okazji naszego 25-lecia w murach Europejskiego Centrum Solidarności. Wystawiliśmy wówczas dzieła 85 artystów współpracujących z galerią pod hasłem „Wolność w sztuce.” Wielkich porażek na całe szczęście nie ponieśliśmy. 

To był bardzo intensywny rok dla galerii Glaza Expo Design. Jakie działania planujecie w najbliższym czasie? Jakie projekty będziecie realizować?

Rok był w istocie dość intensywny. W cyklu wystaw letnich prace swoje pokazali: Kazimierz Kalkowski, Ewa Bogucka Pudlis, Monika Graczyk, Magdalena  Hanysz-Stefańska i Tomasz Kostecki. Kolejny rok także zapowiada się aktywnie. Jesteśmy w trakcie przygotowań, przy współpracy z władzami miasta, do przycumowania historycznej barki o nitowanych burtach na Motławie. W Gdańsku brak jest historycznych barek, a przecież to one współtworzyły kiedyś klimat Gdańskiego portu i transportując zboże tworzyły bogactwo i potęgę  tego miasta.  Przestrzeń użytkowa barki zostanie wykorzystana dla potrzeb galerii z podziałem na różne funkcje, takie jak: część wystawienniczą i handlową, a także małą salę koncertową, w której będą również organizowane wernisaże i wystawy.  I tak oto  przed nami kolejne wyzwanie, bierzemy „barkę na bary”.