Kolejna podróż, kolejne modowe wyzwanie, tym razem południowa część Azji z chwilowym postojem w Moskwie, z której lecieliśmy do Bangkoku w Tajlandii. Na miejscu mogliśmy rozkoszować się widokiem miejskich zatłoczonych ulic, drapaczy chmur, kolorowych motocyklowych "tuk tuków" pędzących bez opamiętania, drobnych rzemieślników stojących na skrzyżowaniach i sprzedających tajskie przysmaki, o których mógłbym się rozpisywać bez końca, w szczególności o deserze mango sticky rice.

Miasta Azji nocą wyglądają jak z filmów Ridleya Scotta, co czyni je wyjątkowymi na wiele różnych sposobów, od oświetlenia, przez roślinność, a skończywszy na architekturze, która przenika się z naturą lub tworzy odosobnione betonowe geometryczne potwory. 

Nasz plan zdjęciowy odbył się jednak nad Zatoką Tajską, w pięknej rezydencji na wyspie Koh Samui, daleko od miasta i daleko od ludzi, jeszcze dalej od pędzącej machinerii cywilizacji. Koh Samui jest trzecią, po Phuket i Koh Chang największą wyspą Tajlandii. 

Na wyspie jest kilka dość ciekawych miejsc do zobaczenia, na przykład wielki, dwunasto metrowy posąg Buddy w Wat Phra Yai, kilka dość efektownych wodospadów, czy słynne skały w charakterystycznym kształcie penisa i vaginy. Można też odwiedzić farmę węży i krokodyli, małpi teatr, ogród motyli, akwarium morskie i pojeździć na słoniu.

My jednak na zwiedzanie nie mieliśmy aż tyle czasu, wszak do zrobienia była sesja zdjęciowa, której efekty możecie zobaczyć na sąsiednich stronach. Wierzę, że spodoba Wam się nie tylko kolekcja, ale też to magiczne miejsce, które jest prawdziwym rajem na ziemi.