Pierwsza edycja turnieju dla amatorów 3City Tennis Cup okazała się wielkim wyzwaniem zarówno dla uczestników, jak i organizatorów. Mimo deszczowej pogody, do rywalizacji na sopockich kortach stanęło 52 zawodników, zarówno pań, jak i panów. Pojedynki były zacięte, a poziom niektórych z nich przypominał mecze zawodowych tenisistów.
Już pierwszy dzień turnieju okazał się chwilą prawdy. Zweryfikował poziom startujących, skutecznie utrudniając grę przez fatalne warunki pogodowe. Aura zdecydowanie postanowiła pomieszać szyki i załamanie pogody spowodowało, że rozgrywki zostały przeniesione do dwóch hal.
To był jednak dzień całkowicie nieprzewidywalny, stąd gdy tylko pojawiało się okno pogodowe, gracze przenosili się na otwarte korty. W środku dnia – udało się uruchomić połowę odkrytych kortów. Plan rozgrywek na bieżąco weryfikował sędzia główny turnieju Tomasz Krużycki, który wraz z organizatorami szczegółowo sprawdzał nawierzchnię i bacznie obserwował każdy krok zawodników.
- To był prawdziwy boks z pogodą. Zawodnicy znosili to jednak cierpliwie i dzielnie – mówi Michał Stankiewicz, dyrektor turnieju. - Mieliśmy mecze, które zaczęły się na zewnętrz, czyli nawierzchni ceglanej, by w połowie przenieść się do hali, gdzie jest nie tylko inna nawierzchnia, ale światło. To wiązało się ze zmianą dynamiki gry, bo piłka zachowuje się inaczej na cegle, a inaczej na sztucznej nawierzchni, zmienia się też tzw. timing. Wola walki graczy była jednak silna, czasem aż za bardzo – dodaje Stankiewicz.
Drugiego dnia pogoda była już łaskawsza, wyszło nawet słońce i udało się rozgrać turniej na świeżym powietrzu. Zgodnie z oczekiwaniami, najliczniejszą i najmocniejszą grupę stanowili singliści w kategorii open. Jej zwycięzcą okazał się Marcin Ignatowski. O jego dominacji na korcie przekonał się Jarosław Folwarski, który w finałowym i trzeba przyznać niezwykle wyrównanym pojedynku musiał uznać wyższość rywala.
- Nie ukrywam, że było trudno. Mocni rywale i zmienność warunków, w których graliśmy jeszcze bardziej podniosły poziom. Z dywanu na tartan i korty ziemne to wyzwanie również dla gracza z długim stażem na korcie – opowiada Marcin Ignatowski, związany z dyscypliną od ponad 30 lat.
Wśród pań najlepsza okazała się Alicja Kieraj, która w finale pokonała Magdalenę Rosinke. Wielkie emocje towarzyszyły rozgrywkom w kategorii wiekowej + 45. Tu doświadczenie, obycie i nerwy ze stali pozwoliły kibicom obejrzeć tenis w najlepszym klasycznym wydaniu. Równych sobie nie miała Anna Rutkowska, której uległy Ilona Bretes i Barbara Popławska.
Niesamowity okazał się finał singla mężczyzn kat. +45. Faworyzowany Krzysztof Joachimowski nieoczekiwanie przegrał pierwszego seta 4:6 z Andrzejem Popławskim, by w drugim wziąć srogi rewanż 6:1. O zwycięstwie zadecydował zacięty super tiebreak, wygrany przez Joachimowskiego 10:8.
- Jestem koszmarnie zmęczony, ale szczęśliwy. To zaszczyt i przyjemność grać z tak wszechstronnie przygotowanym rywalem. Gram od dzieciństwa, ale zawsze dla przyjemności. Nigdy nie uprawiałem tego sportu zawodowo. Grę w tenisa mam trochę w genach. Mój tata był zawodnikiem, jest on wychowankiem Sopockiego Klubu Tenisowego i osiągnął tytuł Mistrza Polski Juniorów. Tenis to też styl życia, dlatego korty odwiedzam średnio dwa razy w tygodniu – zdradził swój przepis na sukces Krzysztof Joachimowski.
A Andrzej Popławski zdecydowanie zasłużył na miano największego walczaka tego turnieju, wystarczy wspomnieć mecz grupowy z Pawłem Starczewskim, wygrany w super tiebreaku po ponad trzygodzinnej walce.
Nie mniejsze emocje towarzyszyły rozgrywkom w grze podwójnej. Przez wszystkie szczeble rozgrywek po zwycięstwo zasłużenie sięgnęła para Bogdan Goworowski i Marcin Kamrowski, którzy w finale pokonali Krzysztofa Rybickiego i Zbigniewa Zuchniewskiego. Wynik 6:0, 6:0 tylko pozornie wskazuje na spacerek.
- Nic nie dzieje się od razu. Droga do zwycięstwa w turnieju to przede wszystkim wiele wysiłku, determinacji, uporu i potu wylanego na korcie. Kluczem jest systematyczność w treningach i sprawdzony partner deblowy – podsumował zmagania Bogdan Goworowski, prezes BMG Goworowski.
O skali trudności turnieju zmagań można było przekonać się podczas klimatycznego Players Party, imprezy zorganizowanej wieczorem na kortach Sopot Tenis Klub, po pierwszym dniu rozgrywek. Emocjonującym opowieściom o strategii na silnego rywala nie było końca.
Ukoronowaniem trudu zmagań było wyjątkowe menu przygotowane na wieczorne party przez restaurację Esplendidos z Gdyni Orłowa. Wśród wielu potraw szczególnym powodzeniem cieszyły się krokieciki i aromatyczna, delikatna zupa gulaszowa, choć restauracja zaskoczyła wieloma innymi smakami. Wieczór dodatkowo umilało pyszne Prosecco Mionetto oraz craftowe piwo z AleBrowaru.
I turniej tenisowy 3 City Cup to dzieło firmy Prestiż Events. Patronat medialny nad turniejem objęły Magazyn Prestiż i portal Trójmiasto.pl. Sponsorem generalnym turnieju była Mazda BMG Goworowski. Najnowsze modele Mazdy CX-5 przez dwa dni towarzyszyły tenisistom, którzy mogli umówić się na jazdy próbne. Podziękowania należą się również Sky Events, Pekao Szczecin Open i Pracodawcom Pomorza, za wsparcie i patronat na turniejem.
Każdy porządny turniej musi mieć również porządne nagrody, a te zagwarantowali ich fundatorzy, tj. Hotel Haffner, restauracje Thai Thai, restauracja 1911, Quadrille SPA, Hotel Almond, Code Zero i Allure Institute.
Dzięki wszystkim partnerom i nieocenionemu wsparciu BMG Goworowski Mazda, tenisowe rozgrywki 3City Tennis Cup już na stałe zagoszczą na tenisowej mapie Trójmiasta, a miłośnicy tenisa jeszcze nie raz podejmą wyzwanie rywalizacji z najlepszymi graczami z Trójmiasta i Polski.