Z roku na rok zwiększa się liczba osób cierpiących na różne dolegliwości, które utrudniają nam życie codzienne. Bóle głowy, migrena, ciągłe zmęczenie już od rana, zaburzenia snu, nadwaga mimo diety, bóle stawów i mięśni mimo młodego wieku, częste infekcje czy problemy z trawieniem. Coraz więcej ludzi cierpi w Polsce na choroby przewlekłe, np. boreliozę. Czy współczesna medycyna dysponuje odpowiednimi procedurami, które mogą ulżyć cierpiącym? Odpowiedzi na to pytania udzielił nam dr Janusz Zdzitowiecki, jeden z pierwszych w regionie lekarzy stosujących przełomową dla zdrowia medycynę mitochondrialną.  

Panie doktorze, czym jest medycyna mitochondrialna?

Zanim odpowiem na to pytanie szczegółowo, trzeba zrozumieć pewną zależność. Jak wiemy, wraz z ogromnym rozwojem medycyny, wystąpiło zjawisko wąskiej specjalizacji lekarzy. Inny lekarz, np. kardiolog diagnozuje i leczy zaburzenia rytmu serca a inny wprowadza do naczyń wieńcowych stenty. Inny ortopeda specjalizuje się w operacjach ręki a inny kolana. I tak się dzieje w każdej specjalizacji. Postęp medycyny spowodował, ze lekarze zbyt rzadko pamiętają, że organizm człowieka jest jeden. A wystąpienie objawów dotyczących jednego narządu może mieć swoją przyczynę w zaburzeniach w całym organizmie. I to na wiele lat przed pojawieniem się objawów klinicznych.  

Co współczesna medycyna proponuje ludziom na co dzień borykających się z przewlekłymi chorobami?

XXI wiek to wiek takich chorób jak reumatoidalne zapalenie stawów, choroby degeneracyjne mózgu, cukrzycy, nadwagi, nadciśnienia, chorób tarczycy, depresji i wielu innych chorób cywilizacyjnych. Od ponad 40 lat w wielu ośrodkach badawczych w USA, Japonii i Europie toczą się badania nad procesami chemicznymi toczącymi się w pojedynczej komórce ciała ludzkiego. Jednym z pionierów biochemii komórkowej jest niemiecki naukowiec dr Franz Enzmann. Jego badania dowiodły, że u podstaw patologii narządów ciała ludzkiego leży zawsze proces zapalny, który uszkadza wytwarzanie i wykorzystanie energii w najmniejszych centrach energetycznych jakimi są mitochondria komórkowe. Brak energii do wykorzystania powoduje szereg zaburzeń wewnątrz każdej komórki. A z komórek składają się narządy, z narządów nasz organizm. 

Czy ja dobrze rozumuję, że modyfikując pracę mitochondriów, można leczyć?

Tak. Dr Enzmann wraz z innymi naukowcami dokładnie przebadał szereg procesów chemicznych na poziomie komórki i doszedł do wniosku, że poza czerwoną krwinką w każdej komórce naszego organizmu zachodzą na poziomie mitochondriów takie same procesy metaboliczne. W dalszym etapie badań dr Enzmann dowiódł, ze podając chorym odpowiednio przygotowane witaminy, mikroelementy i antyoksydanty, przywraca się prawidłowe wytwarzanie i wykorzystanie energii w każdej komórce. Resztę wykonuje nasz organizm samodzielnie powracając powoli do zdrowia. Preparaty witaminowe, antyoksydanty i mikropierwiastki są tak przygotowane, aby mogły wchłonąć się ze śluzówki żołądka i jelit w ciągu kilku minut po ich połknięciu. Zespół naukowców pod kierunkiem dr Enzmanna opracował też postać płynną koenzymu Q, która wchłania się w całości w jamie ustnej w ciągu kilku minut. Gwarantuje to największą z możliwych biodostępność substancji czynnych. Dzięki temu lekarz prowadzący leczenie może odpowiednio dobierać ilość preparatów, ich kolejność wprowadzania do leczenia, kontrolować długość leczenia oraz modyfikować leczenie w oparciu o badania biochemiczne i stan kliniczny chorego.

W jakich chorobach medycyna mitochondrialna przynosi ulgę?

Zespół przewlekłego zmęczenia, zespół wypalenia zawodowego, reumatoidalne zapalenie stawów, nadwaga, fibromialgia, czyli uporczywe bóle stawów i mięśni, otyłość, niedoczynność tarczycy i wiele innych. Ogromną ulgę terapia przynosi chorym na przewlekłą boreliozę czy stwardnienie rozsiane, po udarach mózgowych. Co niezwykle istotne, terapia mitochondrialna znakomicie pomaga w regeneracji organizmu po przebytej chemoterapii i przyśpiesza powrót do zdrowia. Leczenie można zacząć od razu po zakończeniu leczenia onkologicznego. Medycyna mitochondrialna jest wspaniałym uzupełnieniem nowoczesnej medycyny klinicznej. Dzięki terapii mitochondrialnej można w wielu przypadkach ograniczyć przyjmowanie leków, np. przeciwbólowych, które jak powszechnie wiadomo mają wiele działań ubocznych.  Medycyna mitochondrialna jest w stanie ulżyć każdemu, ale z zastrzeżeniem, ze terapia  jest często długotrwała i wymaga żelaznej dyscypliny ze strony pacjentów. Konieczna jest bowiem zmiana sposobu odżywiania i codzienny ruch na świeżym powietrzu. To bez wątpienia przyszłość terapii wielu chorób leczonych dotychczas tylko objawowo.  

 

MEDYCYNA MITOCHONDRIALNA - WAŻNE INFORMACJE NA PODSTAWIE BADAŃ KLINICZNYCH

  • KOENZYM Q10 A ODPORNOŚĆ

Od dawna podejrzewano związek koenzymu Q10 z naturalną odpornością na schorzenia. Wielokrotnie badaniami wykazano, że jego poziom zarówno we krwi, jak i wewnątrz komórek bardzo mocno spada w stanach wycieńczenia organizmu i jest szczególnie niski u osób, u których odporność mocno spadła. Nie było jednak pewności, czy istnieje zależność przyczynowo - skutkowa działa w obie strony, czyli czy podniesienie poziomu koenzymu Q10 podniesie odporność, a przede wszystkim - czy suplementacja poprawi odporność osób zdrowych. W celu weryfikacji tych tez przeprowadzono próbę kliniczą - grupę zdrowych ludzi podzielono losowo na trzy podgrupy.

Wszystkie otrzymały szczepionkę przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, przy czym jedna z nich otrzymała dodatkowo suplement zawierający koenzym Q10 w dawce 90 mg, druga - 180 mg, trzecia - identycznie wyglądające tabletki placebo. Po 90 dniach sprawdzono poziom przeciwciał, który odpowiada sile, z jaką organizm reaguje na infekcję. Okazało się, że osoby otrzymujące 180 mg koenzymu Q10 dziennie miały aż o 57% więcej przeciwciał, niż grupa która otrzymała placebo. Dla dawki 90 mg efekt był mniejszy, ale również widoczny. Koenzym Q10 podnosi więc mocno i wyraźnie odporność nawet u osób zdrowych, nie mających objawów jego niedoborów.

  • KOENZYM Q10 A CHOROBA PARKINSONA

Osoby cierpiące na chorobę Parkinsona mają mocno obniżony poziom koenzymu Q10. W poważny sposób odbija się to na ich zdrowiu, pogarszając samopoczucie oraz zwiększając ryzyko innych schorzeń, ale nie było jasne, czy ma wpływ na przebieg choroby, czy też może jest po prostu jej efektem ubocznym. W celu sprawdzenia wpływu Q10 na przebieg choroby, grupę chorych podzielono na szereg podgrup - otrzymywali oni identycznie wyglądajace tabletki, które zawierały placebo, 300, 600 oraz 1200 mg koenzymu Q10. Po 16 miesiącach porównano postępy choroby wśród poszczególnych grup.

Okazało się, że pacjenci którzy otrzymali 1200 mg Q10 dziennie mieli niemal dwukrotnie wolniejszy postęp choroby w porównaniu z grupą placebo, zaś grupy 300 i 600 mg miały spowolnienie procesu chorobowego wprost proporcjonalne do dawki. Można wyciągnąć wniosek, że suplementacja koenzymem Q10 nie tylko pozwoli uzupełnić niedobory, tym samym chroniąc przed dodatkowymi schorzeniami i podnosząc jakość życia, ale również jest w stanie znacząco spowolnić rozwój samej choroby Parkinsona.

  • OMEGA 3 A ZMĘCZENIE

Nikt na dobrą sprawę nie wie, czym naprawdę jest zespół przewlekłego zmęczenia - najprawdopodobniej jest to cała grupa schorzeń o zbliżonych objawach. Mają jednak cechy wspólne, co każe przypuszczać, że mają też wspólną przyczynę. Jedna z mocniejszych teorii dotyczy roli wielonienasyconych kwasów tłuszczowych, zwłaszcza omega 3, których niedobory są jedną z głównych przyczyn wielu chorób cywilizacyjnych. Grupa pacjentów, cierpiąca na przewlekłe, nie zanikające pomimo wypoczynku odczucie wyczerpania i otępienia, z towarzyszącymi bólami mięśni i depresją została losowo podzielona na dwie grupy - jedna z nich otrzymała kapsułki zawierające kwasy omega 3, druga - identycznie wyglądające kapsułki placebo.

Stan zdrowia porównano po miesiącu oraz po 3 miesiącach. Po miesiącu 74% pacjentów otrzymujących omegi oraz 23% otrzymujących placebo stwierdziło, że czuje się lepiej - przy czym u osób otrzymujących prawdziwe kapsułki poprawa była dużo większa. Po kolejnych 2 miesiącach już 85% pacjentów uzupełniających omega 3 czuło ciągle zwiększającą się poprawę, podczas gdy w grupie placebo odsetek spadł do 17%. Wynika z tego, że terapia omega 3 daje szybkie i trwałe rezultaty, bez żadnych efektów ubocznych, pozwalając jednocześnie zmniejszyć ryzyko innych schorzeń cywilizacyjnych.

  • WITAMINA D3 A WZMACNIANIE KOŚCI

Witamina D3 wpływa na zdrowie kości na dwa sposoby. Po pierwsze, wzmacnia przyswajanie wapnia z przewodu pokarmowego, co oznacza że bez odpowiedniego jej poziomu we krwi w ogóle nie mamy szansy na regenerację kośćca. Po drugie, jest niezbędna do prawidłowego przebiegu przemian metabolicznych w kości. W przypadku jej niedoborów nie dość, że w naszym organizmie brakuje budulca, to na dodatek ta drobna ilość która jest, nie będzie wykorzystana. Przekłada się to na ryzyko złamań - osoby z wyższym poziomem D3 w organizmie ulegają złamaniom dużo rzadziej. Ma to również znaczenie w przypadku terapii złamań - wykazano, że suplementacja przyspiesza proces regeneracji. Można zaryzykować twierdzenie, że to właśnie odpowiedni poziom D3 w organizmie jest najważniejszym czynnikiem zmniejszającym ryzyko złamań, a nie - jak powszechnie się uważa - ilość wapnia w diecie.

Starsze badania kliniczne często nie wykazywały efektu suplementacji na zmniejszanie ryzyka złamań, przyczyną tego było stosowanie śmiesznie niskich dawek rzędu 200-400 IU dziennie, podczas gdy skóra zdrowego człowieka potrafi wyprodukować 20 000 IU w ciągu zaledwie 15 minut opalania się. Można odnieść wrażenie, że badania te przeprowadzono tylko po to, aby móc pacjentom powiedzieć "udowodniliśmy, że witamina D3 nie zapobiega osteoporozie". Mało kto zainteresuje się bliżej i sprawdzi, że zastosowano w nich dawki rzędu kilku procent zapotrzebowania. W jednym z badań zastosowano odpowiednio wysokie dawki, efekty były doskonałe - BMI zwiększyło się, pomimo tego że suplement dostały osoby chore na stwardnienie rozsiane, u których powinien się bardzo mocno zmniejszyć!

  • WITAMINA D3 A DEPRESJE

Ciężko jest zdrowej osobie wyjaśnić, czym jest depresja. Ludzie mają skłonność do oceniania innych swoją miarą. Skoro JA nie mam problemu z pracą, z wyjściem z domu, rozmową ze znajomymi - to nikt inny nie powinien go mieć. W większości przypadków depresja nie jest żadną chorobą, tylko objawem. W tym wypadku objawem niedoboru witaminy D3. Badania potwierdziły, że chorzy z obniżonym nastrojem mają jej poziom we krwi o wiele niższy. Dlatego mimo że od wielu lat wiadomo już, że chorzy z depresją mają niedobory D3, a osoby z niedoborem mają depresję, nie przeprowadza się poważnych prób klinicznych, albo przeprowadza się je z bardzo niskimi dawkami. Przeprowadzono próbę kliniczną, w której 6 miesięcy suplementacji odpowiednio wysokimi dawkami (ponad 5000 IU dziennie) spowodowało spadek skali depresji średnio z 27 (średnio nasilona depresja) do 12 (całkowity brak depresji). Żaden oficjalny lek nie może się pochwalić równie wysoką skutecznością. 

  • KWASY OMEGA 3 A RYZYKO ZAWAŁU SERCA

Pacjentów którzy przeżyli zawał serca podzielono na dwie grupy - jedna z nich otrzymywała zalecenie spożywania omega 3, druga była grupą kontrolną. Po 2 latach sprawdzono efekty terapii. Osoby spożywające omega 3 miały o 29% niższą śmiertelność - czyli niższe ryzyko zgonu o niemal jedną trzecią. Tak dramatyczna różnica może być odpowiedzią na zagadkę długowieczności w krajach takich jak Szwecja czy Japonia.

  • CYNK A RYZYKO ROZWOJU CHORÓB NOWOTWOROWYCH

Próby oceny wpływu cynku na ryzyko rozwoju nowotworów są dość ciężkie do przeprowadzenia. Poziom tego pierwiastka we krwi może znacznie się różnić od zapasów w organizmie, zaś ocena diety napotyka na jeszcze większe trudności - różnica w przyswajaniu może być nawet kilkukrotna. Dlatego największe znaczenie mogą mieć badania stężenia cynku w konkretnych tkankach narażonych na rozwój raka. W tym przypadku użyto tkanki pozyskanej z biopsji przełyku, zmierzono poziom cynku - a następnie po 16 latach sprawdzono, u ilu osób rozwinął się nowotwór. Okazało się, że osoby z najniższym stężeniem cynku chorowały niemal pięciokrotnie częściej, niż osoby z najwyższym.

  • WITAMINA D3 KONTRA RAK TRZUSTKI

Rak trzustki jest chyba najgroźniejszym z nowotworów - w momencie diagnozy jest praktycznie nieuleczalny, zabija wyjątkowo szybko - jedynie co czwarta osoba przeżywa rok od diagnozy, a co dwudziesta - pięć lat. Dla porównania, ponad 90% pacjentów przeżywa ponad 5 lat w przypadku wcześnie wykrytego raka prostaty. W praktyce więc jedynym sposobem obrony przed rakiem trzustki jest nie dopuszczenie do jego rozwoju. W badaniu klinicznym przebadano 120 000 osób, analizując wpływ spożycia witaminy D3 na ryzyko zachorowania. Okazało się, że wraz ze wzrostem spożycia, ryzyko malało - osoby spożywające ponad 600 IU dziennie chorowały o ponad 40% rzadziej niż te, które spożywały poniżej 150 IU.

Wykres był dość liniowy, co oznacza, że prawdopodobnie dalsze zwiększenie spożycia przyczyniłoby się do jeszcze większego spadku - nie przeprowadzono jednak dalszych obliczeń, ponieważ uważano wtedy, że zapotrzebowanie dorosłego człowieka wynosi 400 IU. Dziś wiadomo, że jest ono o wiele wyższe, być może nawet dziesięciokrotnie - jeśli wykres zachowałby liniowość, mogłoby to oznaczać możliwość całkowitego wyeliminowania raka trzustki poprzez masową suplementację.

  • WITAMINA B12 NA RAKA SZYJKI MACICY

Bardzo dużo mówi się o szczepionce przeciwko rakowi szyjki macicy. Niektóre kraje przyjęły wręcz program powszechnych szczepień, gdzie szczepienia podaje się nawet małym dzieciom. Nikt co prawda nie udowodnił jeszcze, że te szczepionki cokolwiek dają, ich skuteczność oparta jest na teorii i domysłach, ale jestem pewien, że każdy o nich słyszał. Nikt jednak nie słyszał o czymś, czego skuteczność jest wykazana i co jest dosłownie setki razy tańsze - o wpływie witaminy B12 na ryzyko zachorowania. Porównanie jej poziomu u kobiet chorych oraz zdrowych wykazało, że jej wysokie stężenie zmniejsza ryzyko zachorowania niemal dwukrotnie.

  • WITAMINA C GWARANCJĄ DŁUGIEGO ŻYCIA

Grupie kilkudziesięciu tysięcy osób zmierzono poziom witaminy C, po kilkunastu latach skontrolowano ich stan zdrowia. Porównano osoby mające wyniki w najniższej grupie, z tymi w najwyższej. Okazało się, że mężczyźni z wysokim poziomem mieli o 57% większą szansę na to, że dożyją drugiego terminu badania - czyli o tyle mniejszą szansę śmierci, bez podziału na przyczyny. Ryzyko zgonu na raka było u mężczyzn z najwyższym poziomem niższe o 62%. Ciężko o inną substancję odżywczą, która ma tak potężny wpływ na stan zdrowia i zmniejszenie ryzyka śmierci.