Choć pomnik pochylonego Marszałka w rozpiętym płaszczu i czapkę wciśniętą pod pagon rozwścieczył wielu kombatantów, dziś jest charakterystycznym punktem na mapie Gdańska. To nie jedyna rzeźba autorstwa Tomasza Radziewicza, którą możemy zobaczyć w przestrzeni tego miasta. Jest też autorem pracy, która promuje obecnie na całym świecie grę Wiedźmin III. Jak mówi, nie ma znaczenia, w jakim materiale pracujesz, bo tak naprawdę  przez cały czas pracujesz ze sobą i nad sobą.

Jako artysta od początku wiedziałeś, że rzeźba będzie twoim środkiem wyrazu? Jak wyglądała twoja droga twórczych poszukiwań?

Jak sięgam pamięcią, od zawsze rzeźbiłem. Już jako młody chłopak kleiłem z plasteliny bohaterów z dziecięcych bajek i filmów: Terminatora, Godzillę, Gremliny, czy potwory z dawno zapomnianego filmu „Goście z galaktyki Arkana”. Wówczas nie było tych wszystkich zabawek, jakie widzimy dziś w sklepach, więc robiłem je sobie sam. W Liceum Sztuk Plastycznych w Olsztynie, a potem w Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku zacząłem interesować się klasyką rzeźby. Jak przeważająca większość adeptów sztuki studiowałem Michała Anioła, Augusta Rodina, Henry’ego Moora, itd., słowem zwykła sztampa. Cały bajkowy świat odszedł w zapomnienie, myślałem, że już na zawsze. Szkoła skutecznie wybiła mi to z głowy. Po latach temat potworów, robotów i bohaterów powrócił jednak do mnie. Dziś zajmuję się rzeźbą, zarówno pomnikową, jak i fantasy, abstrakcyjną, jak też realistyczną; komercyjną, jak też niekomercyjną. To dziwne, bo w jakimś sensie zatoczyłem na swojej drodze artystycznej koło, a świadomość tego pozwala mi dojrzalej tworzyć. 

W swojej twórczości śmiało nawiązujesz do popkultury. Co, oprócz popkultury, jest dla ciebie inspirujące?

Właściwie wszystko. Nie można się zamykać, należy obserwować, co się dzieje wokół nas i starać się rozumieć, jak to na nas oddziałuje i jak to nas zmienia. Codzienność jest najtrudniejsza, bo niepostrzeżenie nas usypia i może sprawić, że zatracimy siebie. W większości wypadków zabija kreatywność, potrzebę doskonalenia się, a to niewybaczalne dla każdego z nas. Mnie najczęściej inspirują „rzeczy”, które nie mają z rzeźbą nic wspólnego. 

Jesteś autorem kilku znaczących pomników zrealizowanych w Polsce. Po co twoim zdaniem stawiamy dziś pomniki, jaką rolę one pełnią?

Znaczących, to chyba zbyt mocne słowo. To prawda, że zrealizowałem kilka pomników w Polsce, m.in. pomnik Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego w Gdańsku, pomnik Jana Pawła II w Przemyślu, czy Kazimierza Deyny w Warszawie. Ale obok tego zrealizowałem również kilka rzeźb nie-pomników, np. w Rechowot pod Tel Awiwem, czy w Grasse pod Cannes. W Polsce, jak w większości krajów byłego Układu Warszawskiego, wciąż stawia się pomniki. To pozostałość po poprzednim systemie, ale i nie tylko. Człowiek zawsze stawiał pomniki upamiętniające ważne wydarzenia. Tak było, jest i będzie i nie ma w tym nic złego. Chodzi raczej o to, by nie stawiać samych pomników i o to, by ich poziom artystyczny był wysoki, a z tym w Polsce mamy od dłuższego czasu duży problem. 

Jak wygląda praca nad takim projektem? Dostajesz zlecenie na realizację pomnika marszałka Piłsudskiego i co dalej?

To jest różnie. Nie dostaje się zlecenia na wykonanie pomnika ot tak. W projekt Marszałka Piłsudskiego włożyłem dużo serca. Zanim powstała ostateczna propozycja pomnika, wykonałem siedemnaście różnych wariantów. Najciekawszy z nich dopracowałem i... wygrałem. Ku zaskoczeniu wielu osób! Inaczej było np. w konkursie na pomnika Papieża. Wtedy wykonałem tylko jeden model i też wygrałem. Trzeba wiedzieć, że podczas realizacji często dochodzi do konfrontacji między różnymi środowiskami a wykonawcą. W przypadku pomnika Piłsudskiego kombatanci przez cały czas naciskali na mnie, oczekując zmiany koncepcji. Ja się uparłem i rzeźba została zrealizowana zgodnie z modelem. Wielu nie mogło pogodzić się z myślą, że Marszałek jest pochylony, ma rozpięty płaszcz i czapkę wciśniętą pod pagon. 

Skąd pomysł, żeby do tematu pomnika podejść w niekonwencjonalny sposób: „zmęczony życiem papież”, „Marszałek w rozpiętym płaszczu”?

Zawsze szukam jakiegoś innego rozwiązania. Poza tym nie znoszę robić grzecznych rzeźb. Większość pomników przedstawia ponadczasowy wizerunek bohaterów – idealnych, schludnych, wypieszczonych. Mnie pociąga coś innego - naturalizm w ich przedstawieniu. Może stąd tyle w nich życia. W jakimś sensie są one z krwi  i kości. Weźmy na przykład pomnik Jana Pawła II. Nie znałem Papieża innego niż starca strudzonego losem, a jednocześnie, do końca swoich dni, godnie piastującego najwyższe stanowisko kościelne. Jest to papież z ostatniego okresu jego pontyfikatu. Taki, jakiego zna moje pokolenie. Człowiek, którego droga dobiega końca, i który spoczywa na tronie Piotrowym.

Takie niekonwencjonalne podejście spotyka się nieraz z kontrowersyjnymi opiniami. Jak się do tego odnosisz?

Często wielu ludzi uważa, że pomnik Piłsudskiego jest kontrowersyjny. Nie widzę w nim nic kontrowersyjnego. Jest to klasyczna rzeźba z pomysłem na formę, kompozycję, detal, itd. Rzeźba z charakterem, z emocjami, z pasją. Rzeźba Papieża również taka jest. Jest w niej siła, wynikająca z przemyślanej i wysmakowanej kompozycji.

Rzeźba twojego autorstwa promuje grę Wiedźmin III na całym świecie. Jak trafiłeś do tego przedsięwzięcia i jak pracowało się nad tą realizacją?

Tak, to mój mały sukces, okupiony ciężką pracą. W życiu nauczyłem się, że nic nie przychodzi samo. Jak się o to sam nie zatroszczysz i nie wyjdziesz z inicjatywą, to niczego nie dostaniesz. Kiedy byłem jeszcze studentem, ciągle nam powtarzano, że sztuka sama się obroni, i że jak jesteś dobry, to cię znajdą. Jakaś wierutna bzdura! Jeśli nie działasz, nie przejmujesz inicjatywy, to zapomnij. Do Wiedźmina trafiłem z moimi serdecznymi przyjaciółmi, Adamem Świerżewskim i Sciborem Teleszyńskim. Założyliśmy ‘uDock creative studio’ i powoli zaczęliśmy realizować projekty ze świata fantasy. Nie mieliśmy kompleksów, mieliśmy dorobek, otwarte umysły i chęć do działania. Z grubej rury uderzyliśmy do CD Projekt Red i od samego początku współpraca układała się świetnie. Pamiętam, jak byli zaskoczeni, kiedy zobaczyli nasze projekty. Szybko sobie „podpasowaliśmy” i dzięki temu stworzyliśmy figurę kolekcjonerską do trzeciej części Wiedźmina, wydanej na świecie w 100 000 egzemplarzy. W zeszłym roku pracowałem ciężko nad dużą rzeźbą Geralta z Południcą, która w liczbie 32 egzemplarzy wystawiona została na całym świecie. W Polsce można ją zobaczyć na wystawie w Muzeum na ul. Mariackiej w Gdańsku. W międzyczasie pracowałem z moim przyjacielem, Ściborem Teleszyńskim, nad projektem dla Neville’a Page’a, dyrektora artystycznego Avatara. Dużo tego było.