Samochodem tej marki jeździł James Bond, prywatnie jej wielkim fanem jest Rowan Atkinson, a jednym z użytkowników Książę Karol. Co takiego wyjątkowego jest w tych brytyjskich samochodach i czy ich urok działa także na tych spoza Wielkiej Brytanii? Miałem okazję się o tym przekonać dzięki uprzejmości firmy Unique Cars z Redy, która do testów wypożyczyła nam Astona Martina DB9 Volante.  

Wielu ekspertów z branży motoryzacyjnej upatruje w tym modelu wybawcy marki Aston Martin, która przed jego prezentacją borykała się z wieloma problemami. DB9 w momencie swojego debiutu w 2003 roku wydawał się dopracowany do perfekcji. Sportowy samochód o powalającej urodzie i nowatorskiej, niezwykle nowoczesnej konstrukcji jak na tamte lata, który mocno namieszał w swoim segmencie. Legendarna marka ponownie i bardzo wyraźnie zaznaczyła swoją obecność. 

DB9 sprzedawał się wspaniale pozwalając Astonowi zarobić pieniądze, które postawiły go na nogi. Sukces modelu był na tyle duży, że już w 2004 roku producent postanowił wprowadzić do oferty odkrytą wersję zwaną Volante. W przeciwieństwie do modnego wtedy i dzisiaj rozwiązania typu „hardtop”, Aston pozostał wierny tradycji i kabriolet modelu DB9 zaopatrzył w miękki, składany dach, który w razie niepogody można za pomocą elektrycznych siłowników w 17 sekund rozłożyć nad głowami pasażerów. 

Sama kabina robi dobre wrażenie, ale nie zachwyca już tak jak stylistyka zewnętrzna. DB9 uznany został za jedno z najładniejszych aut nowego dziesięciolecia i jego piękno do dzisiaj ewoluuje w postaci kolejnych liftingów w modelach DBS oraz Virage. To samochód dla estetów – przyjemnie jest zejść do garażu i po prostu na niego popatrzeć. Każdy detal nadwozia, od klamki począwszy, przez przednie i tylne światła, boczne wyloty powietrza, aż do otwieranych pod kątem 12 stopni drzwi, potrafi zachwycić. 

Aston Martin pokazuje swoje prawdziwe oblicze na drodze. Silnik uruchamia się kryształowym przyciskiem na samym środku centralnej konsoli. Tuż obok w poziomym rzędzie rozstawione są przyciski sterujące pracą 6-biegowej, automatycznej skrzyni biegów. DB9 Volante ze względu na utratę dachu straciło też jeden z największych atutów wersji coupe. Chodzi o sztywność nadwozia. „Wycinając” jego górne mocowanie czyli dach, producent musiał wzmocnić konstrukcję całego pojazdu w podwoziu. To z kolei doprowadziło do zwiększenia masy własnej, a to przekłada się na prowadzenie. 

W efekcie tych działań zmienił się trochę charakter samochodu. O ile DB9 Coupe jest rasowym sportowcem, który odnajdzie się nawet podczas iście wyścigowej jazdy, o tyle Volante znacznie lepiej czuje się na gładkich bulwarach lub autostradach. Oczywiście daleko mu do jakichkolwiek zgrzytów na nierównościach dróg, bowiem sztywność nadwozia jest i tak znacznie wyższa niż konkurentów, przestrzegam jednak zawsze przed traktowaniem kabrioletów z bardzo mocnym silnikiem jako samochodów wyścigowych. DB9 Volante jest natomiast jednym z najwygodniejszych samochodów tej klasy jakim miałem okazję jeździć. 

6-litrowy silnik V12 o mocy 476 koni mechanicznych  nie dostaje zadyszki nawet przy bardzo wysokich prędkościach, śmiało rozpędzając ważącego 1880 kg Aston Martina do maksymalnie 265 km/h. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje mu 4.9 sekundy. 

Na czym polega urok Aston Martin’a? Jest to splot cech, który działa na każdego z choćby minimalną ilością benzyny we krwi. Niepowtarzalny dźwięk silnika, historia i legenda marki oraz świadomość, że prowadzi się perłę brytyjskiej motoryzacji sportowej. Czy warto więc zainwestować w zakup Astona ? Pewnie, że tak. Egzemplarz z firmy Unique Cars z Redy, który mieliśmy przyjemność przetestować pochodzi z 2006 roku, ma 52 000 km przebiegu i został wyceniony na 319 000 zł. Chociaż ja osobiście preferowałbym kolor „British Racing Green”…