Standardowy GT-R stał się legendą już w momencie pojawienia na rynku. Została ona zapoczątkowana w maju 1964 roku w Japonii, gdy na zakręcie 180 stopni na torze Suzuka „pudełkowaty” GT-R - pieszczotliwie nazwany Skyline - wyprzedził Porsche 904. Przez lata ewoluował, aby w końcowej fazie produkcji pojawić się jako najlepszy z najlepszych. Limitowana seria Nismo, będąca zwieńczeniem 7 letniego okresu produkcji dopiero wchodzi na rynek. 64 wyprodukowany egzemplarz trafił niedawno do Gdyni. Mieliśmy okazję nim jeździć.

W kwestii seryjnych samochodów to GT-R Nismo jest mistrzem przyspieszenia. Może rozpędzić się od 0 do 100 km/h w czasie nawet 2.4 sekundy! Wśród seryjnych samochodów szybsze są tylko Bugatti Veyron SuperSport o wartości 10 mln zł i Porsche 918 Spyder z pakietem Weissach. 

Niewiarygodne przeciążenia jakie temu towarzyszą powodują, że Nismo potrafi rozkochać w sobie każdego. Jest piekielnie szybki, do tego jest tak skonstruowany, że jest w stanie wybaczyć wiele błędów. To nie dzikie Ferrari, Lamborghini czy Porsche, które walczy ze swoim kierowcą. Jeremy Clarkson porównał kiedyś GT-R’a i 911-tkę Turbo, twierdząc, że do pojechania na 100% możliwości Porsche potrzeba kierowcy wyścigowego, natomiast w Nissanie tego samego dokonać może „wasza mama”. 

Te słowa potwierdza Michał, 31-latek z Gdyni. Właściciel agencji SEOgroup zajmującej się skutecznym marketingiem w wyszukiwarkach, a od niedawna także posiadacz Nissana GT-R Nismo. Decyzję o zakupie GT-R’a R35 Nismo podjął podczas wycieczki z żoną do Japonii. Odwiedził wówczas fabrykę Nissana w Yokohamie (słynną Omori Factory) i tam zdecydował o zakupie wyczynowego Nissana.

– Ten samochód jest spełnieniem moich marzeń i swoistym podsumowaniem 7 lat ciężkiej pracy nad rozwojem firmy. Od zawsze byłem miłośnikiem japońskich aut – mówi Michał. – Zaczynałem od Toyoty Corolli z 1986, następnie była Toyota Yaris, później był Nissan 370 Z (limitowana edycja na 40-lecie modelu), a teraz GT-R Nismo – dodaje. 

Zainwestowane dzisiaj 725 tys. zł w jego zakup najprawdopodobniej zwiększy swoją wartość w przyszłości, jako auta kolekcjonerskiego. Charakterystycznego białego Nissana z napisem NISMO na tablicy rejestracyjnej zna już niemal cały kraj. W ciągu 10 dni Michał przejechał nim ponad 3500 km. Wszystko po to, by w jak najszybszym tempie „dotrzeć silnik”. Magiczną barierą było 2000 km przebiegu. Jej przekroczenie pozwoliło wreszcie sprawdzić możliwości najmocniejszej, seryjnej odmiany GT-R’a. Sprawdziliśmy także i my.

Jazda Nismo to niezapomniana przygoda dla każdego. Dla laika i dla kogoś, kto z motoryzacją związany jest od lat. Nieprawdopodobne przyspieszenie powoduje uśmiech. Dziecięcą radość i entuzjazm, iż uczestniczymy w czymś niezwykłym i z pewnością na bardzo długo pozostającym w pamięci. Za te emocje odpowiada silnik V6 o pojemności 3.8 litra, generujący moc 600 koni mechanicznych i moment obrotowy wynoszący 652 niutonometrów. 

Każdy silnik Nissana GT-R jest ręcznie składany przez jednego z czterech Takumi (najwyższej klasy rzemieślnik w Japonii), nie inaczej jest w przypadku Nismo. Za złożenie silnika w prezentowanym egzemplarzu osobiście odpowiadał Nobumitsu Gozu. Jego poligonem doświadczalnym był tor wyścigowy Nurburgring w Niemczech, który pokonał w czasie 7:08:679 – osiągnął drugi najlepszy czas, zaraz po Porsche 918. 

Komfort jazdy jest na wysokim wręcz poziomie, biorąc pod uwagę charakter tego samochodu. Można go bez obaw o własny kręgosłup używać na co dzień. W Nismo siedzimy wygodnie otuleni w kubełkowym, karbonowym fotelu, a zawieszenie całkiem sprawnie filtruje typowe nierówności na jezdni. Nismo nie lubi natomiast dziur i wymaga dużej ostrożności podczas pokonywania progów zwalniających i ostrych zjazdów do garaży ze względu na prześwit, który wynosi tylko 10,5 cm. 

GT-R nigdy nie wzbudzał skrajnych emocji jeśli chodzi o urodę. Nie ona była jednak priorytetem dla jego twórców. Wszystko w tym samochodzie podyktowane jest osiągom. Kształt nadwozia ukształtowała przede wszystkim aerodynamika, a w dopiero w dalszej kolejności styliści. To samochód dla bardzo świadomego klienta, który wie czego potrzebuje i nie ogląda się na wizerunek marki, ani efektowny kolor, czy unoszone do góry drzwi. Mimo to, wśród osób znających się na samochodach wzbudza niezwykłe zainteresowanie.