Sztuka Trójmiasta. Nagość na ścianie

Leżący, Kasia Swinarska, Proarte

Nagość w sztuce to temat stary jak świat, choć na przestrzeni wieków jej rola się zmieniała. Nie ma wątpliwości co do jednego: nagie ciało od wieków inspiruje artystów, szczególnie w wymiarze seksualnym, choć były okresy, gdzie służyło ono obrazowaniu grzechu. Dziś, mimo komercjalizacji, nagość nadal fascynuje, ale i obrusza, na przykład środowiska feministyczne, które nie zgadzają się na uprzedmiotowienie kobiecego ciała. A akt, jak był obiektem twórczości artystów, tak i będzie.

Kiedy w 1865 roku Edward Manet wystawił „Olimpię” w Salonie Paryskim, obraz wywołał poruszenie. Przedstawiona na nim modelka, został zidentyfikowana jako dama lekkich obyczajów. Akt Maneta był inspirowany „Wenus z Urbino” Tycjana. Jednak dziewiętnastowieczne dzieło nabrało innej wymowy za sprawą symboli, jakie artysta umieścił w obrazie. 

WIERNOŚĆ I ROZWIĄZŁOŚĆ

W nogach modelki, którą była wielokrotna muza artysty, Victorine Meurent, pojawia się kot, odnoszący się do niezależnej, kobiecej seksualności. To między innymi za jego sprawą dama została uznana za rozwiązłą. Dla porównania – renesansowej Wenus Tycjana towarzyszył pies - symbol wierności. Paryż obiegła plotka, że Manet namalował prostytutkę, a wieść ta oburzyła odbiorców. 

Śmiała poza modelki i zsuwające się z jej stóp pantofelki – jedyna część garderoby, silnie oddziaływały na ówczesnego widza, zwłaszcza, że niegdyś erotyczne przedstawienia pojawiały się głównie w tematach mitologicznych lub były ukrywane w symbolach scenek obyczajowych. 

W czasach, kiedy nagość spowszedniała, bo emanują nią niemal wszelkie medialne przekazy, trudno uznać „Olimpię” za dzieło pornograficzne. Ciężko nawet mówić w nim o dosłowności, bo w odniesieniu do przekazów, jakie znamy współcześnie, zdaje się być bardzo subtelne. Czego zatem dziś poszukują w akcie odbiorcy sztuki? 

UWAGA NA KICZ

- Powiedziałabym dosłowności, choć przestrzegam, że należy być ostrożnym w doborze prac o tej tematyce – mówi Alicja Harackiewicz, historyk sztuki i właścicielka Proarte Fine Art Gallery. - Łatwo zahaczyć o kicz i tanią erotykę. Rzadko spotykam niebanalne akty, stąd ich udział w ofercie galerii nie jest duży. Myślę, że są bardziej interesujące, gdy zwracają uwagę ciekawą formą, przekazem, a nie tylko obnażonym ciałem mającym wzbudzać żądze. Pomyśleć, że akt, ćwiczony przez pokolenia adeptów sztuki, nadal stanowi wielką trudność – zauważa właścicielka galerii. 

W ofercie Proarte w tym temacie są dostępne między innymi prace Jima Jonsona (wł. James D. Johnson), amerykańskiego artysty zafascynowanego światem sportowców. Pod koniec lat 70. stworzył niewielki cykl pt. „Nude” w technice litografii, gdzie wykorzystał swoje doświadczenie w malowaniu ciał sportowców. Z kolei Kasia Swinarska jest autorką ciekawych aktów kobiecych, malowanych szerokimi pociągnięciami pędzla. 

- Leżące leniwie, miękkie ciała kobiece mają ukazywać ich bezbronność, a jednocześnie moc oddziaływania w swej bierności na bezwzględny męski świat. Artystka jest także autorką aktu męskiego, który jest rzadszym tematem w sztuce – komentuje Alicja Harackiewicz. 

LINORYT PICASSA

Uwagę przykuwają również prace Aleksandry Prusinowskiej - wielkoformatowe przedstawienia w technice litografii. Akty kobiece to również domena Jana Opalińskiego.

-  Jak sam twierdził, maluje kobietę uniwersalną, kobietę - symbol. Pragnie oddać jej tajemnicę, warstwę psychologiczną kobiety jako płci. Uwagę zwraca świetny warsztat rysownika widoczny także w jego malarstwie. Nie sposób też pominąć pracy Pabla Picassa „Wielka Naga Tańcząca” będącą wyjątkowym przykładem kubistycznego aktu, wykonanego w technice linorytu - mówi Alicja Harackiewicz

Akt jest też ulubionym tematem rzeźbiarzy i jak pokazuje tradycja, był nim zawsze. Wystarczy spojrzeć na największe dzieła starożytności. W Trójmieście galeria Art in Architecture oferuje prace Tomasza Radziewicza. 

- To akt w przedstawieniu realistycznym, a jednak niedosłownym. Dzieła takie świetnie odnajdą się w każdej przestrzeni – mówi Agnieszka Leszczyńska - Mieczkowska, właścicielka galerii. Większą dosłowność odnajdziemy w fotografii, na przykład w pracach Tomasza Zerka. Uwagę zwraca również odważna praca Mikołaja Obryckiego „Lila”.

AKT NA TALERZU

W poszukiwaniu aktu warto też zajrzeć do galerii BMC2. W ofercie znajdziemy między innymi wielkoformatowy obraz olejny rosyjskiego malarza z Petersburga, Igora Loschkarewa „Marząca".  

- Autor przestawia zmysłową kobietę, odpoczywającą na kocu w ogrodzie. Wyciągnięte ciało i spokojna twarz, pastelowe kolory, wprawiają widza w poczucie spokoju i błogości – mówi Czarek Adamowicz z Galerii BMC2. 

Interesującą propozycję stanowi też ceramiczny talerz sopockiej autorki Marii Ciapalskiej. Dwukolorowy rysunek bardzo odważnie kreśli postać kobiety, świadomej swojej kobiecości i seksualności. Jest to prosty i syntetycznie ujęty kobiecy akt,  w którym czuć energię i erotyczne napięcie. 

Z kolei Sopocki Dom Aukcyjny oferuje akty artystów, którzy weszli już do kanonu twórców sztuki współczesnej, a ceny ich obrazów są pokaźne. Obecnie można tu wymienić na przykład pracę „Półakt kobiecy” Artura Nachta - Samborskiego, ucznia Wojciecha Weissa, związanego ze środowiskiem kapistów, czy „Portret akt kobiecy” Jacka Żuławskiego , jednego z inicjatorów powstania ASP w Gdańsku. 

AKT I EMOCJE 

Dziś akt nie budzi już takich kontrowersji jak kiedyś, a jeśli prowokuje, robi to zupełnie inaczej. Jak zauważa Alicja Harackiewicz, współcześnie aktu używamy, jak chcemy i jest on postrzegany wielorako. 

- Może prowokować, skandalizować, ekscytować lub po prostu być formą – piękną lub brzydką. Może także stać się orężem ruchów społecznych, np. grup feministycznych. Przykładem może być prowokacja grupy Guerilla Girls, które zaproponowały „Odaliskę” Ingresa z doczepioną małpią głową. Umieszczony prowokacyjny napis „Do women have to be naked to get into the Met Museum?”, sugeruje niekorzystne postrzeganie kobiecej sztuki we współczesnym świecie: twórczość jedynie 5 proc. artystek ma szansę na wystawę, podczas gdy 85 proc. aktów, przedstawia kobiecą nagość - mówi Alicja Harackiewicz.

Jedno jest pewne, piękny akt robi furorę – także dzięki fotografii, wszak kalendarz Pirelli nadal świetnie się sprzedaje.