Chilijska pustynia Atakama, uznana przez NASA i National Geographic jako najbardziej suche miejsce na świecie, zdobyta! Marek Wikiera, ultramaratończyk z Trójmiasta, pokonał 250 km i tym samym ukończył trzeci w tym roku pustynny bieg z cyklu 4 Deserts. 

Atakama to miejsce 50 razy suchsze niż słynna Dolina Śmierci w Kalifornii, gdzie odbywa się jeden z najsłynniejszych ultra biegów Badwater. Dość powiedzieć, że na Atakamie są obszary, gdzie od ponad 400 lat nie spadła kropla deszczu. Na trasę wyruszyło 161 zawodników.  Do mety dotarło 126 osób, w tym Marek Wikiera (23 miejsce) oraz dwaj pozostali Polacy, Andrzej Gondek (8 miejsce) i Daniel Lewczuk (76 miejsce). Swój sukces zadedykowali Marcinowi Żukowi, tragicznie zmarłemu koledze z zespołu, który wraz z nimi pokonał dwie poprzednie pustynie, Wadi Rum i Gobi. 

- To był najcięższy bieg – wspomina Marek Wikiera. - Największą trudnością okazała się być wysokość. Startowaliśmy z 3200m n.p.m. i dotarliśmy na wysokość 2400m n.p.m. Kłopoty zaczęły się już w czasie pierwszego etapu. Od 6km zaczęły mnie potwornie piec płuca. To uczucie narastało z każdym kilometrem. Do tego pojawił się ostry ból mięśni. Ten stan utrzymał sie do popołudnia dnia następnego. A więc przez dwa etapy. Później organizm już się zaaklimatyzował - dodaje biegacz z Gdańska.

Problemem były także różnice temperatur - w nocy blisko 0 stopni, a w dzień ponad 40. to dało się we znaki na trasie. W czasie długiego etapu (76 km) Marek Wikiera zaliczył popularną "ścianę". 

- To była największa "ściana" w moim życiu. Nie mogłem biec, ruszać się, kompletnie opadłem z sił. To efekt wysiłku i temperatury - ponad 40 C. Byłem ok. 1km od punktu kontrolnego. Widziałem go, a jednak nie miałem siły, aby tam dotrzeć. Usiadłem w cieniu skarpy i przez 5 min szukałem w głowie argumentu, który przekonałby mnie, żeby pokonać ten kilometr - opowiada Marek.

Ostatkiem sił, na resztkach świadomości dotarł do punktu kontrolnego. Tam zaparzył sobie gorący kubek, chwilę odpoczął, napił się wody i... ruszył dalej. Jakby wstąpiło w niego nowe życie. Straty? Tylko kilka pęcherzy na palcach i piętach pietach, które po najdłuższym etapie zlały się w jeden, poodbijane pięty, jeden paznokieć, odnowiona kontuzja lewej stopy. Ale cel został osiągnięty. 

4 Deserts to cykl czterech biegów ultramaratońskich rozgrywanych na 4 krańcowo różnych pustyniach świata, w 4 ekstremach klimatycznych: Wadi Rum (gorąco), Gobi (wietrznie), Atacama (sucho) i Antarktyda (zimno). Zawodnicy pokonują 250 km trasę niosąc na plecach cały ekwipunek. Organizator zapewnia jedynie wodę, miejsce do spania w namiocie i opiekę medyczną. Ukończenie wszystkich czterech biegów w ciągu jednego roku gwarantuje wejście do elitarnego klubu 4 Deserts Grand Slam. Nie ma tam jeszcze ani jednego Polaka. 

O skali trudności tego cyklu niech świadczy fakt, że magazyn The Time umieścił go na 6 miejscu w TOP 10 najtrudniejszych wyzwań sportowych świata. Polakom do osiągnięcia celu pozostała już tylko ostatnia pustynia, lodowa – Antarktyda. Kiedy czytacie Państwo ten numer nasi zawodnicy właśnie ja pokonują.