Bal w operze, słynne muzeum Kunsthalle, sznycel i tort Sachera… To wiedeńskie klasyki, o których napisano już wiele i punkty obowiązkowe w programie każdego turysty przybywającego do Wiednia. A może tak porzucić punkty obowiązkowe, wyściubić nos dalej, poza centrum, porzucić cesarski klimat starówki, wejść na chwilę w skórę rodowitego wiedeńczyka i podążyć jego śladem? Zapewniam, warto zapomnieć na chwilę o klasykach miasta, nawet o Mozarcie.

Wiedeń jest zielony i nie ma w tym odrobiny przenośni. Połowa powierzchni miasta to parki i ogrody, pola uprawne i łąki, rezerwat biosfery i park narodowy. 

Na zielono

Może trudno w to uwierzyć, ale austriacka stolica jest jedną z najbardziej zielonych metropolii świata. Jak się o tym przekonać? Najlepiej na rowerze. Po Wiedniu na jednośladzie można przemieszczać się sprawnie, w tempie pozwalającym na podziwianie miejscowych zabytków. Jednak ponieważ znajduje się tu około 1200 km tras rowerowych, ścieżek i szlaków, lepiej od razu wybrać się poza ścisłe centrum. Trasa naddunajska oznakowana jest aż do Hainburga, prowadząc cały czas lasem będącym częścią ostatnich lasów naturalnych w Europie. Odważni miłośnicy dwóch kółek od dawna wiedzą, że wzgórza Lasku Wiedeńskiego, przylegające do północnej i zachodniej granicy miasta, to prawdziwy kolarski raj.

Rowerem dotrzeć można choćby na Kahlenberg, najwyższą górę i ulubione miejsce odpoczynku wiedeńczyków. Zanim dotrzemy na sam szczyt, zatrzymajmy się na chwilę przy znajdującym się nieco poniżej… parku linowym. Imponuje swą wielkością. Nic dziwnego, to jeden z największych parków linowych Austrii. Mali i duzi (szczególnie wyśmienicie bawią się tu dojrzali panowie), po specjalnym przeszkoleniu, mogą sprawdzić swoją sprawność fizyczną. Między drzewami, na wysokości od 1 do 20 metrów, wspinają się, pokonując różnorodne przeszkody, a za pomocą tyrolki Flying Fox przemieszczają się między wierzchołkami drzew. Gdy zejdą na ziemię, zwykle wydają z siebie okrzyk niczym osioł, przyjaciel Shreka: „Ja chcę jeszcze raz!”

Śladami Jana III Sobieskiego

Z parku można rozkoszować się też imponującą panoramą Wiednia. Lepiej jednak dotrzeć na szczyt góry Kahlenberg. To stąd 12 września 1683 r. Jan III Sobieski poprowadził armie sprzymierzone na odsiecz stolicy Austrii. Stojący tu kościół św. Józefa od 1906 roku znajduje się pod opieką polskich księży zmartwychwstańców, a jego wystrój przypomina o polskim królu. 

Po lekcji historii warto zerknąć na stolicę Austrii i z góry delektować się jej widokiem. 

Wiele tu restauracji i przytulnych kawiarenek. Polecam przysiąść w jednej z nich. Przecież, kiedy po nieudanym oblężeniu w roku 1683 Turcy odstąpili od Wiednia, pozostawili wiedeńczykom na pamiątkę ziarna kawy. Od tego upominku rozwinęło się wyjątkowe do dziś zjawisko „kultury kawiarnianej“. Po odpoczynku przy wyjątkowym naparze, jeśli na Kahlenberg przyjechaliśmy rowerem, musimy nim wrócić do centrum. Ta przejażdżka z pewnością będzie niezapomniana. Z góry do serca miasta dotrzemy między bajecznymi winnicami. Przeznaczona dla jednośladów droga jest kręta, a za każdym zakrętem widzimy Wiedeń z innej perspektywy. Na wyciągnięcie ręki przypomina wieś, jednak gdy spojrzymy dalej, widzimy strzeliste budowle, uświadamiające nam, że jesteśmy w potężnej metropolii.

Wino w wielkim mieście

Rowery miejskie (Citybike) można wypożyczyć w którymś z ogólnodostępnych punktów rozmieszczonych w całym mieście i odstawić w dowolnym innym punkcie. 54 punkty zlokalizowane są w dogodnych komunikacyjnie miejscach, na ogół w pobliżu stacji metra. Dziesiątki wiedeńskich hoteli i pensjonatów w różnych kategoriach chętnie przyjmują rowerzystów. Przecież jesteśmy w eko-mieście.

Wiedeń jest jedyną na świecie milionową metropolią, na której obszarze pielęgnuje się z powodzeniem winną latorośl. W granicach miasta pracuje ponad 320 winogrodników na łącznej powierzchni ponad 700 hektarów. Osiągają imponujące wyniki – 2,1 mln litrów rocznie. Wiedeń to jedyna stolica na świecie, w której granicach uprawia się winorośl i produkuje wino na tak gromną skalę. Zaskakujące, prawda?

Tradycja i ekologia

Winnice znajdziemy nie tylko na stokach Kahlenbergu, ale też Nussbergu, Bisambergu i Mauer, gdzie bliskość Dunaju i Lasku Wiedeńskiego stwarza idealny klimat dla winnych szczepów. Otoczone lasami, ciągną się całymi kilometrami na zboczach austriackiej stolicy. Pośród nich można spacerować, do woli rozkoszując się niesamowitym widokiem. Nie brakuje tu tradycyjnych winiarni „Heurige”, w których serwowane jest wyłącznie miejscowe wino. O tym, czy dana winiarnia jest tradycyjna, informuje wywieszona na bramie sosnowa gałązka i tabliczka z napisem „Ausg’ steckt”.

Tym co łączy tutejszych winiarzy, jest przekonanie, że przyszłość wiedeńskiego wina leży we wskrzeszeniu jego siły, leżącej w tradycji. A tradycja to też natura, dlatego niektóre wiedeńskie winnice ostatnimi laty coraz częściej wprowadzają uprawę biodynamiczną. Łatwo do nich dotrzeć. Wystarczy w centrum miasta wsiąść do tramwaju 31 i skierować się na północ miasta. Po czterdziestu minutach dotrzemy do winiarni Hajszan Neumann, która zalicza się do jednych z najważniejszych producentów wina w Wiedniu. Z pięknym widokiem na miasto, w sielskiej atmosferze, spróbujemy tu, jak smakuje wino produkowane bez grama chemii. Dla miłośników win z supermarketu, z pewnością będzie to nowe doznanie.

Nad modrym Dunajem

Piękny i modry Dunaj – któż o nim nie słyszał? Nie zapominajmy więc, że Wiedeń podziwiać warto również z perspektywy wody. Nad Dunajem zachwyca obszar Neue Donau, z największą przestrzenią wypoczynkową miasta oraz raj wszystkich skaterów – wyspa Donauinsel. Za to Alte Donau jest idealnym miejscem do letnich kąpieli i żeglowania, a zimą do szaleństw na łyżwach. 

Niepozorny zbiornik wodny znajdujący się niemal w centrum Wiednia to stare rozlewisko Dunaju. Aż do regulacji rzeki w 1875 roku (gdy główny nurt rzeki został zamknięty tamą, wyniku czego powstało olbrzymie jezioro) na jej brzegach położonych było 60 młynów. Przez lata wiele się zmieniło. Wprawdzie błękitny nurt lśni jak dawniej, jednak jest tu bardziej gwarno i kolorowo. 

Kto chce przeżyć romantyczny piknik, powinien wypożyczyć łódź wiosłową, rower wodny czy motorówkę. Relaks gwarantują dwa kilometry piaszczystego brzegu. Zresztą Wiedeń jest jedyną metropolią europejską, w środku której znajduje się wielokilometrowa plaża. Jest tu też basen ze sztucznymi falami i basen sportowy, boiska, kafejki. Kto chce, może tu ćwiczyć jogę na desce surfingowej, grać w mini golfa albo jeździć dookoła zbiornika na rowerze. Swoje zacisze mają tu też nudyści, choć tak naprawdę nie kryją się zbytnio przed przepływającymi obok nich turystami. 

Wiedeński slow food

Używane przez samych mieszkańców określenie „Zielony Wiedeń“ odnosi się nie tylko do powierzchni zielonych, ale również do stylu życia: w Wiedniu prężnie rozwija się ruch slowfoodowy. Nie brakuje restauracji, w których można przekonać się, że nawet posiłki serwowanej tu kuchni austriackiej, przygotowane są z naturalnych, regionalnych i sezonowych składników, często w całkiem nowoczesnych formach. Kto zechce sprawdzić jak smakują, a może nawet nauczyć się przygotować coś samodzielnie, powinien zainteresować się warsztatami kulinarnymi w „Wiener Kochsalon” z Karlem Eduardem Wrenkh na Bauenmarkcie w I. dzielnicy.

Christian Wrenkh jest pionierem wegańskiej kuchni „Haute Cousine” w Wiedniu. Dzisiaj jego restauracja prowadzona jest przez synów Leo i Karla Eduarda, którzy podobnie jak ich ojciec, pasjonują się doskonałymi smakami. Bracia pokazują, ile radości może sprawiać jedzenie. Kultywują staroaustriackie tradycje, ale jednocześnie potrawy przygotowują w nowoczesny sposób. Uczniów z całego świata, chcących dowiedzieć się na czym polega ich tajemnica tworzenia smaków, nie brakuje.