Eteryczna blondynka o rozbrajającym uśmiechu. Na pierwszy rzut oka nikt nie odgadnie, że jest doświadczoną projektantką luksusowych jachtów. Agnieszka Bona - kocha, podróżuje i marzy o mieszkaniu na barce.

Wizjonerka, która śmiało wprowadza w życie swoje futurystyczne wizje. Broniąc dyplom z architektury, Agnieszka Bona projektuje mobilną kawalerkę.

Szukając wrażeń

To był nietypowy pomysł adresowany do młodych osób.

– Małe mieszkanie od 18 do 25 m2, które można przenosić w dowolne miejsce na ziemi, przemieszczając się na przykład za pracą lub w poszukiwaniu nowych wrażeń – mówi projektantka.

Poszukiwanie nowych wrażeń towarzyszy jej praktycznie od początku zawodowej drogi. Nie przypuszczała jednak, że będzie projektować jachty. Rozpoczynając studia architektoniczne na Politechnice Gdańskiej bardziej widziała się jako urbanistka, czy architektka. Nie sądziła, że kiedyś wróci jeszcze do dawnej pasji i jeszcze połączy ją z pracą zawodową. Tą pasją było żeglarstwo. Kiedyś do żeglowania namówili ją rodzice. Na swoim pierwszym obozie żeglarskim połknęła bakcyla, każdą wolną chwilę chciała spędzać na wodzie. Pływała po Bałtyku i Morzu Śródziemnym.

– Morskie pływanie uczy pokory. Człowiek uświadamia sobie, że jest małą cząstką całości, a nie pępkiem świata – mówi Agnieszka Bona.

Do Francji po praktykę

W czasie studiów pasja zeszła na dalszy plan, szczególnie, że Agnieszka dużo wtedy podróżowała. Na czwartym roku wyjechała do Francji. Jej zdaniem, każdy student powinien wyjechać za granicę, by doświadczyć innych sposobów nauczania.

– U nas sposób kształcenia jest jeszcze komunistyczny. Uczyliśmy się z książek do budownictwa z lat sześćdziesiątych, co uważam za totalną porażkę. Po co mi taka wiedza – pyta retorycznie projektantka.

We Francji ma jedne zajęcia w tygodniu. Przez resztę dni przygotowuje się do prezentacji. Projektowania uczy się w praktyce. Wspomina, jak we Francji nauczyła się pracy w grupie oraz projektowania na abstrakcyjnym poziomie, wymagającego kreatywności.

– Rzemiosła można się nauczyć, ale polotu, fantazji i wykorzystania tego w projektowaniu już nie – dodaje.

We Francji studiuje, pracuje przy winobraniu i podróżuje. Poznaje kraj, kulturę, tradycje, ludzi. Czerpie inspiracje.

Niedźwiedzie polarne na ulicach

Zaskoczyło ją, jak Francuzi są zamknięci na europejskie kraje.

– Niektórzy uważali, że Polska wcale nie istnieje i myśleli, że rozmawiamy po rosyjsku – opowiada. – Gdy mówiłam im, że niedźwiedzie polarne chodzą po ulicach, to byli skłonni w to uwierzyć. Francuzów gubi to, że są snobistyczni. Uważają, że są najlepsi na świecie i nie chcą dowiadywać się wiele o innych krajach. Co nie oznacza, że nie są mili czy gościnni, a dodatkowo mają cudowną kuchnię – dodaje Agnieszka Bona.

Doświadczenie zdobyte we Francji przydaje się w późniejszej pracy. Ale o tym za chwilę, bo po drodze są jeszcze Indie. Kraj, który pokochała. Pojechała tam na praktykę studencką. Od razu nastąpiło zderzenie z inną kulturą.

– Badaliśmy starożytne zwyczaje Indii. Zbierałam dokumentację dotyczącą sposobów konserwacji wody. W Indiach woda jest na wagę złota. Dawniej budowano pomysłowe, a jednocześnie przepiękne budowle, które służyły temu, by w czasie pory deszczowej nagromadzić jak najwięcej wody w jednym zbiorniku, by spożytkować ją w czasie pory suchej – mówi Agnieszka.

Indyjskie kontrasty

Indie ją fascynują. Są brudne i biedne, a zarazem piękne i bogate. Albo się je kocha, albo nienawidzi. Co region, to zupełnie inny klimat, ludzie i zwyczaje. Ona zakochuje się w ludziach i w kulturze tego kraju.

– Zafascynowała mnie wielość wszystkiego oraz kontrasty. Pociąga mnie w Indiach to, że ludzie tam akceptują swoje położenie i wydają się być szczęśliwi. Nie próbują na siłę dążyć do czegoś, czego nie mogą osiągnąć – mówi.

Kraj urzeka ją na tyle, że wraca tam, gdy kończy studia. Choć w swojej estetyce twórcy i projektanta stawia na prostotę, w Indiach zachwyca ją mnogość i bogactwo w architekturze. Żeglarstwo, architektura, Indie, Francja i winobrania – te pozornie wykluczające się dziedziny doprowadziły ją do konkretnego miejsca. Dostała pracę w Sunreef Yachts, gdańskiej stoczni produkującej luksusowe katamarany żaglowe i motorowe.

Spod jej ręki wyszedł m.in. projekt wnętrza jachtu Sunreef 102 Ipharra, jednego z największych dwukadłubowców na świecie. Projektowanie wnętrz jachtów nie było łatwe. Do tej pory kształtowała formy, teraz musiała zacząć je wypełniać. Ale tu przydało się jej doświadczenie nabyte we Francji. I kreatywność, czasami wizjonerstwo.

Projektowanie na zamówienie

– Moja praca zaczynała się od projektu wnętrza, a kończyła na zatwierdzeniu jego wykonania – wspomina. – Tego rodzaju projektowanie kojarzyć się może z projektantem wnętrz, różnica polega jednak na tym, że projektant wnętrz wykorzystuje gotowe meble. Projektant wnętrza jachtu musi każdy element wymyślić od nowa. Łóżko, wezgłowie, stolik, szafy. Wszystko jest projektowane i produkowane pod indywidualne zamówienie. Meble wykonuje się z lekkiej sklejki, która jest fornirowana oraz zabezpieczona lakierem ze względu na wilgoć – tłumaczy.

Nadzór projektowy obejmuje czas od momentu projektu na papierze do wykonywania mebli. Na etapie produkcyjnym zawsze coś się zmienia. Albo koncepcja klienta, albo sposób wykonania. Jest to praca z żywą materią.

– Klient wtrąca się w projekt, bo to jego łódka – opowiada Bona. – To jest specyfika projektowania jachtu robionego na zamówienie. On decyduje, w jakim stylu chce wyposażenie. Dyskusje odbywają się nawet na poziomie szczegółów dotyczących ilości drewna, wielkość stolika lub ilość sof, czy nawet kształtu uchwytów. Dzięki temu projekty są oryginalne.

Znaleźć kompromis

Gdy jeden z klientów zaproponował jej wspólne przestawienie jachtu Santa Maria, model Wave 58 z Lizbony na Wyspy Kanaryjskie, mogła swój projekt przetestować w praktyce. To wtedy pokochała jachty na dobre i wiedziała, że to będzie jej życiowa droga. Agnieszka wspomina z rozmarzeniem o nocnych wachtach i zawrotnej prędkości. Płynęła 17. metrowym katamaranem z prędkością 26 węzłów. Dla porównania, duże żaglowce, jak Pogoria, płyną z prędkością 9 węzłów.

Od trzech lat Agnieszka Bona prowadzi swoją działalność. Obecnie, wraz z Bartoszem Puchowskim, projektują różne jednostki, od tramwajów wodnych, pasażerowców, po ekskluzywne jachty. Od kadłuba, na wystroju wnętrz kończąc. Najważniejsza w projektowaniu jachtów jest spójność bryły i wnętrza. Ważne jest także znalezienie idealnego kompromisu pomiędzy tradycyjnym projektowaniem, które im bardziej kanciaste tym lepsze, a regułami narzuconymi przez opływowe kształty jachtu. Agnieszka jest pod wrażeniem włoskich jachtów Wally, które idealnie łączą te dwa aspekty projektowania.

– Fantastyczne, ekskluzywne włoskie jachty połączyły architektoniczne podejście do projektowania z klasyką. Wiem, że klasyczni żeglarze to tradycjonaliści i nie lubią udziwnień oraz nowoczesnego podejścia. Uważają, że nie powinno się tak robić, bo to odbiega od tradycji – mówi Agnieszka Bona, która w takim właśnie stylu stara się projektować wnętrza jachtów, wciąż szukając nowych inspiracji.

Zamieszkać na barce

Co ją zatem inspiruje? Domy na wodzie. Podobnie jak William Wharton w książce „Dom na Sekwanie”, Agnieszka Bona potrafi tchnąć drugie życie w jednostki odchodzące na emeryturę. Tak jak w przypadku szwedzkiego promu pasażerskiego z 1964 roku kursującego pomiędzy portami Morza Bałtyckiego. W 2008 roku trafił on w ręce prywatnego właściciela, który zlecił przerobienie zaniedbanej jednostki w luksusowy, pływający apartamentowiec spełniający rolę barki mieszkalnej.

Zadania podjęła się gdańska stocznia remontowa JachtSpec, a za projekt wnętrza odpowiedzialna była Agnieszka Bona. Projektantka ubolewa, że w Polsce są tak małe możliwości zamieszkania na wodzie. Wciąż jest problem z nadaniem adresu, jak również z podłączeniem energii elektrycznej i odprowadzeniem ścieków.

– Motława płynąca przez centrum Gdańska jest rewelacyjnym miejscem do zamieszkania i cumowania barek – mówi projektantka.

W Gdańsku zmiany w tej dziedzinie mają nadejść lada dzień. Do końca 2013 roku ma zostać zaadaptowany północny cypel Wyspy Spichrzów do zamieszkania na barkach. Gdy infrastruktura będzie gotowa, mają zostać ustalone ceny preferencyjne, tak żeby ludziom chciało się i opłacało mieszkać na wodzie, tak aby koszt wynajmu nabrzeża nie przekraczał czynszu w bloku.

Agnieszka Bona, pomimo fascynacji architekturą Indii, mówi, że jej dom na wodzie miałby nowoczesno – futurystyczny styl. Niedługo pewnie zobaczycie ją jedzącą śniadanie na własnej barce przy Motławie w otoczeniu urokliwej gdańskiej Starówki.