Maserati - od blisko stulecia nazwa ta jest synonimem wyjątkowego połączenia sportowego charakteru z luksusem i elegancją. Z wielkich marzeń rodzeństwa Maserati zrodziła się marka podziwiana przez cały świat, a samochody z charakterystycznym trójzębem na grillu z miejsca stają się ikonami motoryzacji. Niewątpliwie, status taki może osiągnąć także najmłodsze „dziecko” fabryki w Modenie. Mowa o modelu Ghibli.

1 grudnia 1914 roku, we włoskiej Bolonii pięciu braci Maserati uruchomiło własny warsztat. Zafascynowani motoryzacją, budowali samochody wyścigowe, eksperymentując z nowymi typami silników. Na przestrzeni lat kolejne modele wozów ozdobionych emblematem charakterystycznego trójzębu wyznaczały nowe standardy, biły rekordy i wygrywały wyścigi na torach całego świata. 

Legendy przy stole

Marka Maserati słynęła jednak nie tylko z nowatorskich rozwiązań technologicznych, ale również wyjątkowego stylu i komfortu jazdy. Nic zatem dziwnego, że jazda tym samochodem to marzenie wielu miłośników motoryzacji. Gdy do naszej redakcji nadeszło zaproszenie od Maserati Polska na testy najnowszego Ghibli w słonecznej Toskanii, nie zastanawiałem się długo. Wieczorna prezentacja w 5. gwiazdkowym La Bagnaia Resort na peryferiach Sieny była tylko przedsmakiem do tego, co miało się zdarzyć nazajutrz. Noc upłynęła na fascynujących rozmowach z Ivanem Capellim, byłym kierowcą Formuły 1, który ścigał się m.in. w barwach Ferrari i Alexem Fiorio, trzecim kierowcą Mistrzostw Świata WRC z 1988 roku. 

Z samego rana, w blasku wschodzącego słońca lśniły ustawione równiutko w rzędzie przedmioty pożądania większości fanów motoryzacji - kilkanaście modeli Maserati Ghibli. Fanom marki nazwa jest znana, wszak model Ghibli po raz pierwszy pojawił się w ofercie Maserati w 1964 roku jako dwudrzwiowe, sportowe auto. Dzisiejsze Ghibli ze swoim poprzednikiem nie ma jednak nic wspólnego. No może poza sportowymi genami, które dają znać o sobie od razu po wciśnięciu pedału gazu. 

Diesel czy benzyna?

Nowe Ghibli to najmniejsze auto w gamie Maserati. Ma konkurować z BMW 5, Mercedesem klasy E, Audi A6, ale śmiało też może stanąć w szranki z bardziej usportowionymi modelami niemieckiej trójcy. Do testów przygotowano trzy wersje Ghibli: dwa trzylitrowe „benzyniaki” V6 biturbo z napędem na tył oraz na cztery koła, a także tylnonapędowego, trzylitrowego diesla. Ciekawostką jest fakt, że jest to pierwszy samochód w historii Maserati napędzany silnikiem diesla. Mi jednak najbardziej do gustu przypadła przejażdżka najmocniejszą wersją, czyli 410. konną „benzyną” z napędem na obie osie. 

Jak to jeździ? Cóż... Ameryki nie odkryję. Prowadzenie nowego Ghibli jest jak komponowanie najpiękniejszej uwertury. Można się w tym zatracić bez pamięci, do tego stopnia, że nawet przepiękne krajobrazy Toskanii wydają się być tylko dodatkiem do pięknego samochodu, który szybko i zgrabnie pokonuje kolejne serpentyny na krętych, toskańskich drogach. 

Skok adrenaliny

Każde wciśnięcie pedału gazu, wciska cię w fotel. Szczególnie, gdy jedziesz w trybie Sport. 8. stopniowa, automatyczna skrzynia biegów ZF spisuje się znakomicie, ja polecam jednak tryb manualny. Operowanie łopatkami umieszczonymi tuż za kierownicą daje może nieco mniejszą kontrolę, ale też większą władzę nad pojazdem. I pozwala poczuć się jak w samochodzie wyścigowym. 

Co ważne, nawet przy agresywnej jeździe, opóźniając hamowanie na krętych drogach, aktywny napęd na cztery koła przenosi do 50 procent momentu z tylniej na przednią oś. Nawet jeśli zauważysz, że tył ucieka, to zdążysz poczuć jedynie skok adrenaliny, a Ghibli od razu wraca na właściwy tor jazdy i pruje do przodu niczym pocisk zostawiając za sobą rasowy dźwięk będący dla każdego konesera motoryzacyjnym Świętym Graalem. 

Sukces gwarantowany?

Maserati Ghibli ma jeszcze dwie wielkie zalety. Pierwsza to design, zarówno zewnętrzny, jak i w środku. Druga to cena. Najtańszy Ghibli z 275. konnym silnikiem diesla kosztuje 333,5 tys. zł, a 330. konne benzynowe V6 – o 2 tys. zł więcej. 410. konne V6 biturbo z napędem na cztery koła kosztuje około 450 tys. zł. Takie ceny pozwalają na optymizm co do wypełnienia planu sprzedażowego, który wynosi 50 tysięcy aut rocznie.