„Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat (...)”- słowa piosenki śpiewanej przez Annę Marię Jopek, doskonale opisują naszą gonitwę w otaczającym świecie. Nakładamy na siebie coraz więcej obowiązków, a doba wydłużyć się, niestety, nie chce. Ale dla chcącego nic trudnego i na swoje pasje czas można wygospodarować zawsze. Taką pasją dla może być na przykład kitesurfing.

Prowadzenie własnego biznesu absorbuje niesamowicie, często pochłania całą energię a po powrocie do domu człowiek marzy tylko o tym, by położyć się do łóżka i odpocząć. O realizowaniu swoich pasji można zapomnieć. Jeszcze niedawno tak właśnie wyglądało życie Pauliny Próchnickiej, współwłaścicielki jednego z najbardziej renomowanych, gdyńskich salonów kosmetycznych, Instytutu Piękna Dolce Vita.

– Salon prowadzę wraz z siostrą. Kosmetyka to nie jest łatwa branża, cały czas trzeba podążać nie tylko za nowościami, ale przede wszystkim dążyć do doskonałości jeśli chodzi o jakość usługi. Nie można spocząć na laurach, bo automatycznie jest to krok w tył, szczególnie przy tak dużej konkurencji na rynku. Nic zatem dziwnego, że moje życie toczyło się w szalonym tempie. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że już czas najwyższy pomyśleć o sobie, o realizowaniu swoich pasji, rozwijaniu zainteresowań – mówi Paulina Próchnicka.

Jedną z największych pasji Pauliny jest jej praca, ale wiadomo, że pracą nie można żyć 24 godziny na dobę. I choć z wykształcenia jest prawniczką i romanistką, to najwięcej przyjemności i satysfakcji sprawia jej sport. Dzisiaj każdą wolną chwilę lubi spędzać aktywnie. Sporty, które uprawia to biegi, zimą jeździ na snowboardzie, a latem przypina do nóg inną deskę – kitesurfingową.

– Od zawsze interesowały mnie sporty wodne. Kilka lat temu rozpoczęłam przygodę z windsurfingiem, który po pewnym czasie zamieniłam na kitesurfing – wyznaje Paulina. – Pewnego dnia byłam na Półwyspie Helskim i spróbowałam kitesurfingu. Od razu wiedziałam, że to sport idealny dla mnie – dodaje.

Przygodę z kitesurfingiem rozpoczęła w 2009 roku, jednak ze względu na problemy zdrowotne, była zmuszona chwilowo zaprzestać uprawiania tegoż sportu. Po odbytej rehabilitacji, w 2011 roku powróciła do uprawiania tego sportu i pływa zawsze wtedy, kiedy są ku temu warunki. O tym, że jest to nie tylko pasja, ale też sposób na życie świadczy fakt, że nawet wybierając miejsce na urlop, kieruje się możliwością pływania na desce. Kitesurfing nie należy do łatwych sportów. Wymaga ogromnej sprawności fizycznej oraz cierpliwości.

– Najtrudniejszy był moment, kiedy zakończyłam kurs i samodzielnie zaczęłam robić pierwsze halsy na akwenie. Zrozumiałam wtedy, jak dużą ostrożność należy zachować względem siebie oraz innych, ponieważ wiatr bywa nieprzewidywalny. Kitesurfing daje nie tylko bardzo dużo radości i zabawy, ale również uczy pokory względem sił natury – opowiada Paulina Próchnicka.

Wiele osób może myśleć, że kobiecie, zwłaszcza tak zapracowanej, ciężko jest odnaleźć się w sporcie, do którego uprawiania trzeba mieć nie lada krzepę. Ale nic bardziej mylnego. Kitesurfing uzależnia, wraz z nabywaniem kolejnych umiejętności, chce się więcej i więcej.

– W kitesurfingu najbardziej mnie pociąga poczucie wolności, jakie towarzyszy mi podczas pływania – mówi Paulina. – Pływanie pozwala mi się zdystansować do wielu spraw. Kiedy jestem na wodzie, zapominam o wszystkich troskach, nie myślę o niczym innym, tylko o danej chwili – dodaje.

Kitesurfing to styl życia. Wystarczy pojechać w sezonie na Półwysep Helski, aby się o tym przekonać. Brak miejsc na campingach, tysiące żagli nad Zatoką Pucką, szkółki przeżywające oblężenie i wielogodzinne dyskusje w gronie przyjaciół po zejściu na brzeg – dla pasjonatów tego sportu kapryśna pogoda i brak słońca wcale nie są problemem.

– Najważniejsze, aby wiało na tyle silnie, aby można było zejść na wodę – mówi Marta Bednarska, entuzjastka kitesurfingu, która na co dzień pracuje w firmie farmaceutycznej. Na jej barkach spoczywa promocja oraz sprzedaż gonadotropin, leków hormonalnych wykorzystywanych w programach medycznie wspomaganego rozrodu. – Kitesurfing uzależnia, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Czy może być coś bardziej fascynującego niż konfrontacja z naturą i pokonywanie własnych słabości? Słońce, wiatr, woda, ja i mój latawiec – coś fantastycznego – dodaje rozmarzonym tonem Marta Bednarska.

Marta, podobnie jak Paulina Próchnicka, swoja przygodę z kitesurfingiem rozpoczęła od windsurfingu. Pasja do uprawiania sportów wodnych, wzięła się z miłości do wody, słońca oraz wiatru. Czas na uprawianie kitesurfingu, znajduje już od sześciu lat. Wszystko zaczęło się na greckiej wyspie Rodos, gdzie znalazła się w polskiej bazie windsurfingowej Wind4fun.

– Uczęszczałam na indywidualny kurs kitesurfingowy i po czterech dniach od jego rozpoczęcia, samodzielnie wykonywałam ślizgi z deską – wspomina Marta. – Najtrudniejsze okazało się dla mnie halsowanie pod wiatr do zgubionej deski, a początkowo gubiłam ją dość często – dodaje.

Szybko jednak nabierała wprawy. Dziś panuje nad swoim kite’em w stu procentach. Lubi pobudzić demona prędkości, puścić nieco wodze fantazji wykonując podniebne ewolucje, ale najważniejsze jest, że wraz z pierwszym ślizgiem zostawia za sobą wszystko to, co zaprzątało jej umysł na brzegu. Bo kitesurfing to sposób na życie. Aktywne spędzanie czasu, walka ze swoimi słabościami, podróżowanie i poznawanie nowych zakątków świata, różnorodnych kultur i przede wszystkim interesujących ludzi, którzy często stają się współtowarzyszami kite’owych wypraw po świecie – to daje człowiekowi ten sport. Spróbujecie?