Patrząc na dzisiejsze, skomputeryzowane zabawki ze zmienionym jakiś czas temu wizerunkiem lwa, trudno dziś uwierzyć w to, że przez całe dziesięciolecia XX wieku Peugeot był symbolem prostoty, trwałości i niezawodności, w której konkurować mógł z nim tylko Mercedes. Pamiątką tamtych czasów jest pewna unikatowa karetka, należąca do znanego mieszkańca Gdyni.

Parlamentarzysta, wykładowca akademicki, a prywatnie – entuzjasta motoryzacji. Najbardziej znanym wyczynem motoryzacyjnym Marka Rutki, była pomoc udzielona dwa lata temu dziecku rannemu w kolizji, w której sam też był poszkodowanym. Pan Marek ma jednak zdecydowanie bogatsze, motoryzacyjne DNA, posiada bowiem łącznie pięć samochodów, w tym dwa bardzo ciekawe zabytki to sanitarna Nysa – karetka reanimacyjna, oraz specjalistyczny ambulans Peugeot Heuliez z 1984 roku, o którym dziś opowiemy.

Duży, niezawodny, komfortowy. Od lat 80. do połowy lat 90. poprzedniego wieku Peugeot 505 był w Polsce marzeniem dziesiątków taksówkarzy i początkujących biznesmenów. Na dobrą prasę, jaką cieszył się nad Wisłą Peugeot 505, wpłynął z pewnością zakup takich aut przez Urząd Rady Ministrów PRL, na potrzeby podległych mu Ministerstw. Tu ciekawostka - rządowe Peugeoty 505 możemy zobaczyć między innymi na filmach dokumentujących pierwsze pielgrzymki do Polski Jana Pawła II.

505-kę do dziś bardzo ciepło wspominają także polscy inżynierowie, pracujący w Afryce Północnej. Montownie tych aut działały m.in: w Tunezji, Maroku i Algierii. Francuskie taśmy montażowe tego modelu zastopowano w 1992 roku, po wyprodukowaniu 1 743 650 sztuk samochodów.

Według Michała Ostrowskiego, zajmującego się francuską motoryzacją na Pomorzu, do dziś w okolicach Trójmiasta przetrwało nie więcej niż dziesięć 505-tek. Większość to osobowe sedany, które stoją pochowane po garażach jako auta kolekcjonerskie. Wśród nich są dwa wyjątkowe. Pierwszy to terenowy Peugeot 505 Dangel, za którego kierownicą Jędrzej Łukowicz ze swoją uroczą partnerką przemierzyli niejednokrotnie Afrykę. Do tego auta z pewnością wrócimy. Drugi – jeszcze rzadszy, to interesujący nas ambulans.

Peugeot 505 GR Heuliez, noszący nazwisko założyciela i właściciela jednej z najbardziej znanych francuskich firm karoseryjnych, wyprodukowany został w 1983 roku. Rok później samochód trafił do Polski. Z pewnością jako pomoc dla pogrążonego w chaosie społecznym i gospodarczym po stanie wojennym, PRL-u. Auto trafiło do Polski w 1984 roku za sprawą norweskiego armatora, dla którego w Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni budowano gazowce. W czasach kiedy chorych wożono Fiatami 125p i wspomnianymi wcześniej Nysami, taki Peugeot był w służbie zdrowia niczym pojazd kosmiczny. W służbie ratowniczej, na drogach pełnych dziur i soli, przetrwał dwie dekady. Po przejściu do cywila przeszedł gruntowny remont. Naprawione blacharsko nadwozie odzyskało też pierwotny kolor. Auto jest w 100% oryginalne. Tu ciekawostka: kiedy w Polskich Fiatach, lekarz siedział na małym krzesełku przy noszach, w Peugeocie oddzielono ścianką 2-osobową kabinę kierowcy od przedziału medycznego, w którym zasiadał pacjent, lekarz i ratownik. Dzięki podwyższonemu dachowi, przestrzeń w przedziale medycznym pozwala na przeprowadzanie podczas jazdy podstawowych zabiegów ratowniczych. Dziś to standard, ale wówczas było to zjawisko o charakterze prawie nadprzyrodzonym!