Zbyszek Cybulski w filmie „Do widzenia, do jutra”

Zjawiają się wyposażeni w kamery, mikrofony, rekwizyty i kostiumy. Potrafią przenieść miasto o kilka dekad wstecz, zmanipulować topografię, oszukać przestrzeń. Co sprawia, że ekipy filmowców tak chętnie przyjeżdżają do Trójmiasta? Nadmorskie plenery, zróżnicowana
architektura, wreszcie chęć podjęcia ryzyka zmierzenia się z niełatwą historią. Jednym z tegorocznych filmów konkursowych na XXXVI Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych jest „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł” w reżyserii Antoniego Krauze.

Historia na taśmie filmowej

Pod gdyńskim Urzędem Miasta, tak jak czterdzieści lat wcześniej, znów stanęły czołgi. Sceny ulicznych walk zostały zrekonstruowane na podstawie materiałów archiwalnych, co czyni obraz jeszcze bardziej autentycznym. Dla mieszkańców, którzy pamiętają tamte wydarzenia, był to szczególny, emocjonujący widok. Właściciele sklepów udostępniali filmowcom wnętrza i witryny, gdynianie wpuszczali ich do swoich domów. Widać było, że miasto czekało na ten film.
Z Gdańskiem kojarzone są także wielkie dzieła Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru” z 1976 roku oraz „Człowiek z żelaza”, który miał swoją premierę niespełna pół roku przed ogłoszeniem stanu wojennego. Wajda musiał niemalże dokonać cudu, by móc te filmy zrealizować, a ograniczona dystrybucja tylko przysporzyła dziełom zwolenników. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że „Człowiek z marmuru” i „Człowiek z żelaza” to dwa filmy, które do dziś najbardziej kojarzone są z Gdańskiem.

Zaczęło się w Gdyni

Filmowa historia Trójmiasta rozpoczęła się jednak znacznie wcześniej niż w ponurych latach 70. I to nie w Gdańsku, a w Gdyni. Był październik 1929 roku, kiedy do odzyskanych wybrzeży Polski przyjechał, wraz z ekipą filmową, reżyser Michał Waszyński. Pościg na pełnym morzu, kradzież tajnych państwowych dokumentów, kobieta - szpieg, miłość i szczęśliwe zakończenie. Brzmi jak zapowiedź kolejnej części przygód Jamesa Bonda, ale to zarys fabuły filmu „Pod banderą miłości” – pierwszego filmu zrealizowanego w Gdyni.
Do wybuchu wojny w Gdyni powstały jeszcze trzy filmy o miłosnych perypetiach z widokiem na morze: okrojona jedynie do wątku romantycznego, powieść Stefana Żeromskiego „Wiatr od morza” oraz „Rapsodia na Bałtyku” i „Mały marynarz”.
Wkrótce jednak przestało być ckliwie. Oprócz żołnierzy, zza Odry przyjechała do Gdyni ekipa filmowców oddelegowana przez Goebbelsa do stworzenia propagandowego filmu o katastrofie „Titanica”. Produkcja okazała się jednak dość niefortunna, a końcowy efekt nie zyskał poklasku ministra propagandy. Reżyser pracę nad filmem przypłacił życiem.

Odporni na cenzurę

Po wojnie filmowcy długo nie przyjeżdżali do Gdańska. Musiało minąć czternaście lat od jej zakończenia, by za pomocą kamery zrekonstruować dramatyczne wydarzenia z września 1939 roku. Tak powstało „Wolne miasto” Stanisława Różewicza - wsparty materiałami archiwalnymi film poświęcony obrońcom Poczty Polskiej, cywilom rozstrzelanym przez Niemców. Była to pierwsza tak odważna próba przyjrzenia się historii Gdańska i złożonym losom jego mieszkańców.
Pod koniec lat 50 Trójmiasto zalała fala jazzu, Sopot był przez chwilę jak Nowy Orlean, a nad morze przyjechał Roman Polański, wówczas student łódzkiej filmówki, który oprócz kamery przywiózł ze sobą szafę. Tak powstała etiuda „Dwaj ludzie z szafą” (do obejrzenia na YouTube) ukazująca lęk przed odmiennością i obronną reakcję na nią.
Atmosferę końca lat 50. i trójmiejskiej bohemy oddaje obsypany nagrodami film Janusza Morgensterna „Do widzenia, do jutra” z brawurową rolą gwiazdora i czołowego buntownika polskiego kina - Zbigniewa Cybulskiego. To historia miłości studenta do pięknej francuski Marguerite – córki konsula, szesnastolatki zafascynowanej atmosferą Bim-Bomu. Choć image Cybulskiego mógł nie być według władzy wymarzonym wzorem do naśladowania dla socjalistycznej młodzieży, to temat bohemy i gdańskiego życia studenckiego wciąż pozostawał dla dygnitarzy wygodniejszy niż historia miasta. Dzięki znikomej interwencji cenzury możemy w filmie oglądać unikatowy obraz kulturalnego i studenckiego życia ówczesnego Gdańska. 
Temat Gdańska był jednak przez długi czas na tyle trudny politycznie, że nagrodzona Oscarem ekranizacja powieści Guntera Grassa „Blaszany Bębenek”, do której zdjęcia częściowo powstawały na Starym Mieście w Gdańsku, była w ówczesnej Polsce nie do przyjęcia. Mimo że, film ma wyraźne przesłanie antyfaszystowskie, na nasze ekrany trafił 13 lat po światowej premierze (1979r.) – jedną z przesłanek zablokowania filmu była scena wkroczenia do Gdańska wojsk radzieckich.

Kanty, tańce i romanse

Nie sposób wymienić wszystkie filmy i seriale, których bohaterowie przybywali do Gdańska, Gdyni czy Sopotu. Nie zabrakło tu twórców komedii, wśród nich, Juliusza Machulskiego. Między innymi w Sopocie zrealizowany został jego film „Ile waży koń trojański?” o perypetiach Zofii, która pewnego dnia, cofając się w czasie o kilkanaście lat, budzi się w późnym PRL-u. W roli reżysera filmem „Sztos” debiutował tu Olaf Lubaszenko. W tej wartkiej komedii sensacyjnej o nadmorskich szulerach żerujących na gapiostwie turystów, nakręconej na podstawie scenariusza sopocianina Jerzego Kolasy, widzowie rozpoznają postaci trójmiejskie: Mikołaja Trzaskę, Henryka Cześnika, a nawet legendarnego mafiosa Nikosia. Notabene, niedługo na ekrany kin wejdzie druga część „Sztosu”. Swój finał nad morzem znalazła czarna komedia „Ciało” – duetu Konecki, Saramonowicz i komedia romantyczna „Tylko mnie kochaj” z niemal bollywoodzką sceną tańca na molo.

Trójmiasto w serialach

Na spacery nad morzem przyjeżdżali także bohaterowie seriali: „Magda M.”, „Ja wam pokażę”, „Usta usta”, a niemal w całości w Trójmieście osadzona jest akcja najnowszego serialu Polsatu „Linia życia”. Skoro jesteśmy przy serialach to warto wspomnieć o tych kultowych, które także były kręcone w Trójmieście. Na nosie niemieckim okupantom stacjonującym w Gdańsku grał Stefan Friedmann w serialu „Na kłopoty Bednarski”, gdańskie epizody znajdziemy też w „Stawce większej niż życie”, „07 zgłoś się”, czy w „Czterech Pancernych i psie”. Bohaterów tego ostatniego serialu szlak bojowy przywiódł aż na Oksywie. Niestety, w odcinkach kręconych w Gdyni nie zobaczyliśmy Janusza Gajosa. W rolę Janka Kosa wcielił się dubler, bo aktor odpoczywając wcześniej w trawie został... przejechany przez ciężarówkę. Skończyło się na złamanej miednicy.
„Nie ma rzeczy tak zmiennej jak miasto, a rzecz tak zmienna nigdy nie da się ująć” pisał Tadeusz Peiper. Nie sposób się z nim nie zgodzić, oglądając filmowe metamorfozy Trójmiasta. Ostatecznie choć metropolia, nawet z tak wielkim kinowym potencjałem, bywa kapryśna wobec filmowców, możliwość zobaczenia na kinowym ekranie okolic dobrze znanych, własnych ulic, ulubionych restauracji stanowi w filmie nowy wymiar. Aby go dostrzec nie są potrzebne specjalne okulary, oko widza z uwagą będzie śledzić znajome szczegóły i tropić nieścisłości.
Podczas seansu „Czarnego Czwartku” w gdyńskim Multikinie, gdy akcja na moment przeniosła się do pobliskiego sztabu Marynarki Wojennej, ktoś teatralnym szeptem oznajmił: „jesteśmy coraz bliżej kina”, jednak najbardziej ekscytujący był fakt, że to właśnie kino było tak blisko nas.

Natalia Kaczor