Styczeń to jeden wielki poniedziałek. Stare nawyki, nowe postanowienia. Stare cele, nowe nadzieje. Porządkowanie, planowanie, i wreszcie przetrwanie. Tym, co trzyma nas w ryzach i sprawia, że nie poddajemy się przy pierwszej, lepszej okazji jest motywacja. Z reguły dziarsko towarzyszy nam przez pierwsze kilkanaście dni, potem zaczynają się schody i zniechęcenie. Na szczęście wtedy na horyzoncie pojawia się czas, który na nowo wlewa w nas olbrzymie pokłady nadziei, optymizmu i chęci do działania. Jest taki dzień, w którym hejnalista z Krakowa wyjątkowo odgrywa z Wieży Mariackiej inną melodię, to wtedy można wylicytować grę w badmintona z Dawidem Podsiadło, kawałek żagla z Daru Młodzieży, a nawet dzień w Sejmie w towarzystwie Arlety Zalewskiej…

To niedzielne popołudnie. Jestem w urokliwej, nadmorskiej wiosce, gdzie mieszka niecałe trzy tysiące mieszkańców. Przyjechałam tu na taneczny występ Klary. W lokalnej świetlicy panuje radosny harmider. Jest gwarno, a obok przewijają się setki ludzi, od tych najmłodszych po 80-latków. Koło Gospodyń Wiejskich serwuje przetwory i słodkości - wystarczy wrzucić datek, by raczyć się obłędnie dobrymi rogalikami. Strażacy z dumą prezentują swój najnowszy pojazd, wokół chmara dzieci, każde prosi o zdjęcie. Na scenie odbywa się licytacja. Można wylicytować tu niemal wszystko. Jest kosz pełen świeżych wędlin od lokalnego rzeźnika, są ręcznie robione czapki, bony na wymianę opon, obrazy lokalnych autorów, ręcznie wyszywane chusty, vouchery do restauracji, a nawet egzotyczne lustro z Maroko. Chętnych jest sporo. Wszyscy z uśmiechem walczą o upatrzone przedmioty. Do puszek, wrzucają nawet ci, których na taki gest ledwo stać. Cel jest jeden: wszyscy grają dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To pospolite ruszenie. Dobro aż wylewa się z wnętrza tego skromnego, lokalnego Domu Kultury. Ten widok ścisnął mnie za serce, i do teraz trzyma niczym emocjonalne imadło.

W telewizji transmitowane są zbiórki, które odbywają się w największych miastach w kraju, lecz to co dzieje się w tych miejscach, których większość z nas nie zna nawet z nazwy, przekracza wszelkie granice. To właśnie dzięki WOŚP pokazujemy, że stajemy się wspólnotą, która nie jest obojętna na ludzkie tragedie. To machina, która działa niczym orkiestra narodowowyzwoleńcza, wyzwalając w nas tę najszlachetniejszą stronę. To istne szaleństwo, pozytywny obłęd pomagania. Wspólnie działamy i dowodzimy, że zjednoczeni potrafimy osiągać niesamowite rzeczy. Kiedy trzeba, umiemy być jak orkiestra. W tym roku wybrzmiewa to ze zdwojoną siłą, bo po latach nieobecności Orkiestra znów powróciła do TVP i radiowej Trójki; ponownie wzięli w niej udział także przedstawiciele służb mundurowych. To wyjątkowy finał i nadzieja na tak bardzo wyczekiwaną przez wszystkich normalność.

I tak to właśnie jest - Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy co roku wlewa w nasze serca pozytywne emocje niczym wiosna, która nadchodzi po zimowym dniu. To chwila, kiedy staramy się być lepszymi ludźmi, kiedy troszczymy się o innych i dajemy wyraz naszej solidarności. Mam nadzieję, że WOŚP będzie grał dla naszego społeczeństwa każdego roku, podobnie jak Prestiż nadal będzie raczył swoich czytelników wartościową treścią. To jest właśnie siła wspólnoty, i ta wewnętrzna motywacja, która nieustannie inspiruje nas do działania!