Czy Polacy mają powody, aby obawiać się o swoją przyszłość? Chyba, zdaniem większości Polek i Polaków dużo spraw w naszym kraju nie idzie w dobrym kierunku. Sondaże wskazują bowiem, że prezydent i premier są coraz gorzej przez nas oceniani. Negatywny stosunek do ich działalności wyraża już blisko 60 % obywateli. Prawdopodobnie daje o sobie znać zużycie władzy wywołane niepowodzeniami PiS w ostatnich latach, w tym między innymi dotyczącymi zarządzania pandemią, inflacją i ogólnym obniżeniem poziomu życia. Powszechne transfery socjalne już nie działają tak jak w minionych latach, a wręcz przeciwnie odbierane są jako dawane na kredyt i pogarszające stan finansów państwa.

Byli ministrowie finansów biją na alarm mówiąc o finansach naszego kraju. Ostrzegają, że mamy do czynienia z zapaścią w dochodach kraju, co może doprowadzić do poważnego kryzysu. Najwyższa Izba Kontroli wskazuje, że zaledwie 12 proc. deficytu zostało ujęte w ustawie budżetowej, którą rząd przedstawił Sejmowi i aż 88 proc. pozostaje poza kontrolą parlamentu. Ekonomiści podkreślają, jako naganne, stworzenie równoległego budżetu zwanego rajem wydatkowym premiera oraz tworzenie licznych państwowych funduszy celowych, fundacji, instytutów oraz agencji. Ponadto rozdawanie obligacji zamiast dotacji umożliwia rządowi wykazywanie mniejszej dziury budżetowej niż jest w rzeczywistości. Dlatego też prof. Paweł Wojciechowski wskazuje nawet na odpowiedzialność karną rządu. W tej sytuacji wielu komentatorów podkreśla, że po wyborach PiS sprzymierzy się z każdym ugrupowaniem, aby utrzymać władzę. Niepokój budzi możliwość sojuszu PiS z Konfederacją, której liderzy głoszą hasła godzące w podstawowe zasady państwa demokratycznego. Sławomir Mentzen mówi o Polsce bez Żydów, gejów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. Grzegorz Braun chciałby zamykać w więzieniach homoseksualistów, a Korwin Mikke promuje całkowitą prywatyzację oświaty i ochrony zdrowia. Dlatego też nawet ludzie biznesu, zwykle bardzo ostrożni w wypowiedziach, zabierają publicznie głos. Marek Roefler, jeden z najbogatszych Polaków tłumaczył podczas wywiadu, że wpłacił na fundusz PO, aby bronić demokracji i wolnego rynku oraz przeciwstawić się systemowi, który ogarnia kraj. Mówiąc o przejmowaniu państwowych firm, kolesiostwie, o niebotycznej skali korupcji politycznej grzmiał, że ta władza powinna się zmienić, bo ich trzecia kadencja to byłaby już grabież kraju na skalę miliardów, po której zostały by nam tylko wysokie podatki i wielka inflacja. Podkreślił również, że przynależność Polski do UE będąca wielką wartością jest ciągle narażana przez rząd w imię absurdalnie rozumianej suwerenności. Wyraził także żal, że nasz kraj zamiast być w elicie liczących się państw jest gdzieś na poboczu płacąc jednocześnie nałożone przez UE kary i marnując tym samym pieniądze tak potrzebne społeczeństwu. Sytuację pogarsza brak skutecznego działania rządu na rzecz pozyskania z Unii Europejskiej przeznaczonych dla Polski środków finansowych na realizację Krajowego Planu Odbudowy. Odczuło to już wiele miast w tym Ustka, której ograniczono zakres wcześniej zaplanowanych niezbędnych rozwojowych inwestycji portowych. Instytucje państwowe borykają się z brakiem pieniędzy, czego przykładem może być policja, której próbowano nawet ograniczyć możliwości używania czajników elektrycznych. Smutny to obraz naszej rzeczywistości. Ponadto w wyniku głębokiego kryzysu polskiego Kościoła katolickiego w Polsce społeczeństwo utraciło dotychczasową busolę moralną. Ks. prof. Alfred Wierzbicki oburzony agitacją PiS na Jasnej Górze podczas pielgrzymki Radia Maryja uznał to wydarzenie za gorszące. Po pląsach dostojników Kościoła katolickiego z najważniejszymi przedstawicielami partii rządzącej nastąpił ostateczny upadek moralnego autorytetu Kościoła. Nie może więc dziwić postępująca laicyzacja, drastyczny spadek powołań do stanu kapłańskiego oraz masowe wypisywanie się uczniów z religii. Coraz częściej słyszy się w codziennych rozmowach deklaracje, że ktoś wierzy w Boga, ale przestał chodzić do kościoła, którego twarzą są księża Jędraszewski i Rydzyk. W tej atmosferze zbliżają się jesienne wybory. Aby były uczciwe państwo powinno zapewnić przedstawicielom wszystkich opcji politycznych równy dostęp do mediów publicznych oraz źródeł finansowania kampanii wyborczej. Wątpliwości budzi jednak działalność mediów państwowych, dostęp obywateli do rzetelnej informacji oraz wykorzystywanie spółek skarbu państwa do finansowania kampanii partii rządzącej. Dlatego też według opublikowanych przez „Rzeczpospolitą” wyników sondażu tylko 15% respondentów odpowiedziało „zdecydowanie tak” na pytanie dotyczące uczciwości wyborów w 2023 roku. „Raczej tak” odpowiedziało z kolei 30%. To niepokojący wynik w kontekście naszych ambicji i postrzegania przez nas Polski, jako wolnego i demokratycznego państwa. Obawiamy się o bezpieczeństwo finansowe państwa i naszych rodzin, swobody demokratyczne, praworządność oraz uczciwe wybory. Musimy jednak liczyć na to, że Polaków nie dopadnie zmęczenie oraz beznadzieja i idąc masowo na wybory zademonstrują wiarę w lepszą przyszłość naszego kraju.