Tym razem coś dla tych, którzy nienachalnie pragną się wyróżnić! Już poprzedniczka Mazdy 3 w wersji hatchback była autem ponadprzeciętnie atrakcyjnym. Poprzeczka postawiona była więc wysoko, lecz trzeba przyznać, że Japończycy bardzo się postarali. Nowa „trójka” ma wszystko, czego oczekuje się dziś od nowoczesnego hatchbacka: łobuzerski urok, pełniejszą figurę, świetny design, i wrodzoną ekskluzywność, która objawia się także wyposażeniem. Zapnijcie pasy!

Czasami latami trzeba czekać na tą jedyną… podobnie jest z samochodem - tylko nieliczne sprawią, że w oku kierowcy pojawi się prawdziwy błysk. A ten pojawił się przy pierwszym zetknięciu z nową Mazdą 3, która naprawdę potrafi zauroczyć. Drapieżne spojrzenie, nieco niżej wydatny splitter, wysublimowana linia boku niemal nietknięta żadnym przetłoczeniem, i bardzo zgrabny tył zwieńczony eleganckim, czarnym spojlerem. Do tego dwa wystające wydechy, które przyjemnie podkreślają potencjał silnika. Umówmy się, nawet ci, którzy nie są koneserami nowoczesnej motoryzacji, nie przejdą obok niej obojętnie.

Wszyscy jednak doskonale wiemy, że równie ważne jest wnętrze, a to naprawdę zaskakuje, tym bardziej w testowanej wersji Hikari z pakietem Luxury Black. Kolor czarny to klasa w sama w sobie, i tym razem nie chodzi wyłącznie o sukienkę. Wnętrze „trójki” to prawdziwy powiew luksusu: czarna podsufitka, ciemne fotele i obicia drzwi oraz podłogi - wszystko tworzy spójną całość. Deska rozdzielcza ma minimalistyczny wygląd, a ekran nie razi, co więcej, nawet w słoneczny dzień w ciemnych okularach wyświetlane komunikaty są bardzo dobrze widoczne.

Testując samochody zawsze zwracam uwagę na intuicyjność infomediów oraz jakość dźwięku, tym razem obie rzeczy mnie nie zawiodły. Wszystko jest niezwykle czytelne, stacje radiowe i panel klimatyzacji to przysłowiowa „bułka z masłem”. Do tego widoczny przycisk do dezaktywacji ESP i kontroli trakcji, którego nie trzeba szukać w milionach ustawień. Nic nie trzeszczy, nic nie puka, a plastiki w większości zostały schowane pod wysokiej jakości materiałami. Jedyny dźwięk, który dociera do uszu to czyste brzmienia od BOSE. Jazz, punk-rock, muzyka klasyczna - ależ to dobrze gra!

Pędząc przez gdańskie ulice, oczywiście w granicach rozsądku, spalanie wyniosło 6,7l/100 km, co uważam za satysfakcjonujące, biorąc pod uwagę, że sercem samochodu jest 2-litrowa, coraz rzadsza już wolnossąca jednostka. Pod prawą stopą mamy 150 KM dostępnych przy 6 tys. obr./min., co - jak na tego typu auto - jest wartością zupełnie wystarczającą. Dodatkowo silnik wyposażono w układ mikrohybrydowy, co znaczy, nie mniej - nie więcej, że podczas zwalniania odzyskuje on energię i w ten sposób powstaje prąd, który potem może być wykorzystany do podtrzymywania pracy pokładowych systemów elektrycznych, gdy nie pracuje silnik.

Sama jazda była czystą przyjemnością, i co warto podkreślić - Mazda 3 - naprawdę lubi ciasne zakręty. Zawieszenie jest twarde, ale też sprężyste, co w połączeniu z wygodnymi fotelami sprawia, że samochód idealnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Automatyczna skrzynia biegów pracuje bez zarzutu i ma naprawdę dobry timing, nie przeciąga i reaguje „w punkt”, co nie zawsze jest takie oczywiste…

Podstawowa pojemność bagażnika wynosi 334 l, przez co nie jest gigantem w swojej klasie, jednak umówmy się - nikt nie kupuje Mazdy 3, by przewozić nią pianino. Takie auto ma dawać radość z jazdy, a na jej brak nie mogłam narzekać. Do tego jest w pewnym sensie unikatowa… Proszę przyznać się bez bicia, ile razy widzieliście ją na trójmiejskich drogach? No i ta sportowa prezencja!

W prezentowanej wersji Hikari możecie ją mieć za około 158 505 tysięcy złotych. Do wyposażenia nie można się przyczepić, a samochód na pewno szybko nie straci na wartości. Nowiutką „trójkę” przetestowałam dzięki autoryzowanemu dilerowi Mazdy, firmie BMG Goworowski. Warto, sprawdźcie sami!