Bez Trójmiasta nie byłoby Polskiej Szkoły Filmowej, Solidarności, czy Totartu. Nie byłoby też gwałtownie przybierającego na sile w całym kraju, zainteresowania rodzimej produkcji Polonezami i Fiatami 125p. Na początku tego wszystkiego było zaś forum i karmazynowy Polonez.

Kiedy patrzy się dziś na jadącą z Gdańska do Zakopanego, błyszczącą kawalkadę aut produkcji FSO, trudno uwierzyć, że pod koniec ubiegłego wieku ich bracia, porzuceni na parkingu, służyli za osiedlowe trampoliny i altany dla bezdomnych. Zaczęliśmy wtedy dopiero odkrywać, że to co nasze i - do niedawna, jak nam się wydawało, przaśne i mało ciekawe - z punktu widzenia dziedzictwa kulturowego, może mieć sporą wartość. Najpierw rzuciliśmy się do ratowania pozostałych jeszcze w komórkach i krzakach Syren i Warszaw. Już nie odcinaliśmy im dachów i przestaliśmy przerabiać je na drogowe potwory. Po Syrenkach i Warszawach przyszedł też czas na wczesne Fiaty 125p, Nyski i montowaną w latach 70. w FSO, „Włoszczyznę”. Dopiero w pierwszym pięcioleciu nowego wieku miłośnicy klasyków zauważyli, że późniejsze FSO 1500 i Polonezy też mają potencjał. Jednym z nich był Andrzej Gajewski. Jak się miało wkrótce okazać, twórca zjawiska, które rychło wykroczyło poza typową miłość do klasyka.

Andrzej Gajewski był wtedy dobrze radzącym sobie hurtownikiem w branży budowlanej. Kiedy stać go już było na zakup samochodu przeznaczonego tylko dla przyjemności, jego wybór – zamiast na Alfę Romeo, czy Mercedesa, padł na rodzimego Poloneza.

- Długo szukałem – wspomina Andrzej Gajewski. - Wreszcie namierzyłem w Gdyni karmazynowego „Poloneza” z 1981 roku, który okazał się być spadkiem po pewnym komandorze. Od 1981 do 2012 roku Polonez nakręcił tylko 70 tys. kilometrów. Konstrukcja samochodu zachowała się wyśmienicie. Niestety elementy poszycia, tj. błotniki i drzwi nadawały się do wymiany. Wnętrze samochodu było zachowane w stanie wzorowym, pomijając opadniętą podsufitkę, ale to standard – dodaje.

Kiedy Andrzej rozpoczął prace nad swoim nowym nabytkiem, zobaczył ogłoszenie od naborze do nowego programu TVN turbo - „Samochód Marzeń Kup i Zrób”. Napisał zgłoszenie i za dwa tygodnie był już w Warszawie, na oględzinach przez Adama Klimka. Wkrótce dostał informację, że samochód zostaje i będzie odbudowywany. Do Trójmiasta karmazynowy Polonez wrócił po trzech miesiącach. Wyglądał jakby właśnie zjechał z linii montażowej na Żeraniu. Ekipa z programu wymieniła skorodowane poszycia i położyła nowy lśniący lakier w kolorze L83 - Karmazynowy. 

- Ten kolor, jak się okazało jest bardzo unikatowy. Do dnia dzisiejszego nie spotkałem pomalowanego nim, drugiego poloneza – mówi właściciel „karmazyna”. - Zdarzył się tylko jeden Fiat 125p, również z rocznika 1981. Silnik poza uszczelnieniem nie wymagał żadnej naprawy i do dnia dzisiejszego pracuje bez zarzutów. Przez te 9 lat przejechałem zaledwie około 3 tys. kilometrów. Wnętrze, poza wspomnianą już podsufitką którą wymieniłem pozostało oryginalne i nie odnawiane, ponieważ jest w doskonałym stanie zachowania. Używam go sporadycznie, żeby jego obecny stan utrzymywał się jak najdłużej – podkreśla Gajewski.

Świeżo wyremontowany, medialny Polonez, wraz ze swoim właścicielem, zaczęli pojawiać się regularnie na nieformalnych zlotach i spotkaniach pomorskich miłośników krajowej motoryzacji. Prężnie działało już także oficjalne forum miłośników pojazdów FSO. Czas było sprawę sformalizować. Po około roku przygotowań, 1 lutego 2014 roku, powstało FSO Pomorze. Zamierzenia nowej organizacji pozarządowej wykraczały daleko poza zwykłe spotykanie się i odbudowę. Założono sobie m.in. odbudowę replik samochodów, które powstały w w ośrodku badawczym FSO, a po których słuch zaginął, w tym Poloneza Jamnika. Ostatecznie, Polonez Jamnik powstał, a projekt zaprezentowany został w 40. rocznicę oficjalnego rozpoczęcia produkcji samochodu FSO Polonez 1500, czyli 3 maja 2018 roku. W tym samym czasie FSO Pomorze, jako jedyne pomorskie stowarzyszenie skupiające klasyków, pozyskało od Miasta Gdańska bardzo atrakcyjny lokal, także związany z motoryzacją. To budynek, który w swoich latach świetności był warsztatem Kolumny Transportu Sanitarnego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku. Dziś członkowie stowarzyszenia dbają więc nie tylko o pojazdy, ale także konserwują miejsce, które oddaje klimat minionej słusznie epoki PRL.

- Kiedy pozyskaliśmy siedzibę i zbudowaliśmy Poloneza Jamnika, ruszyliśmy do kolejnego projektu. To budowa repliki prototypowego Fiata 126p w wersji dostawczej, zwanego potocznie Bombel – mówi Radek Sinkiewicz, kolega Andrzeja z FSO Pomorze. - Jak zawsze, okazało się, że projekt okazał się bardziej skomplikowany niż się mogło wydawać, ale krok po kroku idziemy ku finałowi także tego zadania.

Tak jak to zazwyczaj w Polsce bywa, w międzyczasie FSO Pomorze stało się matką dla kilku innych organizacji pozarządowych, których założyciele postanowili pójść swoją drogą. Mimo to nadal nadrzędnym celem środowiska skupiającego miłośników aut z PRL jest utworzenie w naszym regionie lokalnego muzeum motoryzacji i techniki, skupiającego się na motoryzacji i polskiej myśli technicznej. Na razie coś takiego, w dużym wymiarze powstało, wspomagane przez Trójmiasto, w halach FSO na Żeraniu. Są więc wzorce i gotowe schematy, które być może uda się przełożyć na Trójmiasto.

Na koniec jeszcze coś bardzo ważnego. Niektórzy mogą zastanawiać się, co się stało autorowi, że nagle, po serii artykułów o supersamochodach z wielkiego świata, przysiadł na chwilę koło polskiej motoryzacji. Chęć promocji dobrych praktyk w dziedzinie zachowania dziedzictwa kulturowego? Owszem. Pokazanie, że nie warto mieć kompleksów? Także. To jednak nie wszystko. Żadne inne samochody w historii krajowego rynku pojazdów zabytkowych nie zyskały tak szybko, co produkty rodzimej FSO i FSM. Za ładnego Fiata 125, albo wczesnego Poloneza, trzeba zaś zapłacić tyle samo, co za naprawdę ładnego Mercedesa, a ceny Fiatów 126 poszybowały w iście astronomiczne granice. Rozglądajmy się zatem po garażach sąsiadów i kochajmy… także polskie,
stare gruchoty.