Maciej Grochala

Ciało mężczyzny musi być przede wszystkim wyrzeźbione, zadbane, musi mieć swoją plastykę. – Tylko wtedy na fotografii można ukazać jego piękno – twierdzi Maciej Grochala, trójmiejski fotografik, który jako jeden z niewielu polskich artystów specjalizuje się w akcie męskim.

Już w starożytności ciało mężczyzny utożsamiane było z ideałem piękna. Inspirowało rzeźbiarzy, malarzy, rysowników, a nawet filozofów. W czasach nowożytnych także fotografów.

 

Zadecydował przypadek

Przygoda Maćka z aktem męskim zaczęła się dość przypadkowo. Nie przypuszczał nawet, że tego typu fotografia może stać się jego wizytówką i znakiem rozpoznawczym.

– Robiłem kiedyś zdjęcia pewnej modelce. Po sesji zapytała mnie, czy nie chciałbym zrobić aktów jej i jej chłopakowi. Oczywiście zgodziłem się. Na następną sesję przyprowadziła swojego chłopaka, bardzo dobrze zbudowanego. Widać było, że facet pracuje nad swoim ciałem. Zdjęcia wyszły fantastycznie i padła propozycja, abym tym razem sfotografował jego samego. Efekt był zaskakujący, zdjęcia się bardzo spodobały, zostały świetnie ocenione i potem już poszedłem za ciosem – opowiada Maciej.

Chętni na tego typu zdjęcia sami zaczęli się zgłaszać. Modele, sportowcy, kulturyści. Maciej nie ukrywa, że jeśli chodzi o akty, to fotografuje tylko dobrze zbudowanych mężczyzn. W męskim ciele fascynuje go jego bryła, rzeźba. Doskonale wyrzeźbione mięśnie, proporcje. Fotografuje tak, by pokazać siłę, majestat, perfekcję, trud włożony w zbudowanie imponującej sylwetki. Mniej dla niego liczy się człowiek, bardziej samo ciało. Mężczyzna na jego zdjęciach jest silny, dominujący, ale również nostalgiczny, refleksyjny. I nie do końca nagi.

 

Intymnie i tajemniczo

– Na zdjęciach preferuję nagość zakrytą. Pozostawiam zawsze odbiorcom możliwość poruszenia wyobraźni – mówi Grochala. – Lubię, gdy ludzie oglądając zdjęcie nagiego mężczyzny zastanawiają się nie tylko, jaki on jest, ale też kim jest. Dlatego często kadruję tak, by pokazać niepełną postać, ucinam głowy, zakładam modelom maski, bawię się światłem, cieniem, itd. To intryguje, zmusza do refleksji. Widz decyduje, w którą stronę wędrują jego myśli, gdy patrzy na zdjęcie – dodaje.

Intymność, odrobina tajemnicy zazwyczaj dodaje zdjęciom szczególnie magicznej aury. Takie podejście do nagości nie kieruje emocji tylko w stronę erotyki. Ta aura wydobywana jest także za pomocą światła. To ono wydobywa barwy, kształty i teksturę. Fotografia jest niczym innym, jak sztuką zabawy ze światłem, takim jego wykorzystywaniem by móc uzyskać jak najbardziej pożądany efekt. Szczególnie na fotografii czarno-białej, której Maciej jest gorącym zwolennikiem.

 

Trudna sztuka

– Fotografowanie nagich mężczyzn – przekonuje Maciej. – Jest dużo trudniejsze niż robienie zdjęć kobietom. Problem tkwi przede wszystkim w modelach. Na sesjach są zazwyczaj spięci, słabo pozują, wielu się krępuje. Poza tym, w przypadku mężczyzn są mniejsze możliwości niż w przypadku kobiet, pokazania ciała w sposób sensualny, lekko erotyczny, bez pozbawiania obrazu cech intymności. Nie da się także ukryć, że w naszym mało tolerancyjnym społeczeństwie silnie zakorzenione jest przeświadczenie o seksualnej konotacji aktu. A gdy chodzi o akt męski skojarzenia z homoseksualizmem są na porządku dziennym. Niestety, często można spotkać się z opinią, że mężczyzna pozujący do zdjęć jest niemęski, zniewieściały. To jest między innymi powodem, że trudno jest znaleźć mężczyzn chętnych do pozowania – dodaje.

A gdy dodamy do tego fakt, że akt męski to bardzo trudna sztuka, mamy odpowiedź dlaczego tego rodzaju zdjęć w Polsce jest tak niewiele. Jeśli chodzi o akt męski Maciej Grochala w Polsce ma już wyrobioną markę. Także w dalekim świecie jego zdjęcia robią furorę. Publikuje w tak znanych i prestiżowych magazynach, jak amerykański „Ohlalamag”, czy paryski „Beautiful Mag”. Z chęcią poddaje się ocenie autorytetów w dziedzinie męskiego aktu, którzy udzielają się na branżowych forach internetowych.

– Myślę, że skoro moje zdjęcia publikowane są w tych magazynach i bardzo dobrze oceniane, to znaczy, że zostałem już zauważony. Akt męski to nisza w fotografii, którą staram się zagospodarować. Wiem jednak, że jeszcze sporo przede mną, najlepsi na świecie w tej dziedzinie są dla mnie niewyobrażalnym źródłem inspiracji – opowiada Maciej. Być może w przyszłości jego nazwisko w świecie będzie kojarzyło się z tego typu fotografią, ale na razie trudno przewidzieć, jak to się wszystko potoczy. – Na razie myślę o tym, by wydać swój własny album z męskimi aktami i zrobić wystawę moich zdjęć. Pytanie tylko, kto taki album kupi i kto przyjdzie na taką wystawę? Nie chciałbym, aby moje zdjęcia stały się obiektem pożądania tylko i wyłącznie homoseksualistów i kobiet o rozbudzonej seksualności. Marzę o tym, aby dzięki moim zdjęciom ludzie dostrzegli piękno i dostojność męskiego ciała – mówi Grochala.

 

Penis budził zgorszenie

Maciej doskonale wie, o czym mówi, wszak pierwsza wystawa poświęcona w całości aktom męskim, jaka odbyła się w 1978 roku w nowojorskiej galerii Marcuse Pfeifer Gallery nie wzbudziła większego zainteresowania. Krytycy sądzili, że ta dziedzina sztuki jest jedynie przykrywką dla niewyżytych homoseksualnych wynaturzeń i lubieżnych kobiet. Penis, nawet zakryty budził powszechne zgorszenie. Ale na scenie pojawili się już artyści takiej miary jak Robert Mapplethorpe, Bruce Weber, Greg Gorman i inni. Wraz z nimi fotografia odnalazła i zaakceptowała piękno męskiego ciała jako obiekt sztuki iÉ przedmiot pożądania. Wątpliwe, by udało się je znów komuś zakryć. – Chyba, że w Polsce – kończy złośliwie swoją opowieść Maciej Grochala. 

Jakub Jakubowski