(…) Lustereczko powiedz przecie, kto najpiękniejszy jest na świecie? Odpowiedź wcale nie jest oczywista, ponieważ jeśli zwierciadłem byłby Instagram w ostatnim roku zbliżyliśmy się do ideału. Ten jednak nie istnieje, więc pod presją otoczenia, pod czujnym okiem kamery w laptopie i z pewnym luzem w zakresie priorytetów związanych z wydatkami wielu zdecydowało się na radykalne cięcie. Wymierzając mankamentom ostateczny cios sprawną ręką chirurga plastycznego. Wychodząc z pandemii z podniesioną głową i selfie face łagodnie uśmiechniętym.

Wnioski z badań przeprowadzonych przez Amerykańską Akademię Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcji w 2019 roku skłaniają do refleksji. 72 % ankietowanych zgłosiło gotowość „pójścia pod nóż” chirurga po to, aby wreszcie uzyskać satysfakcjonujący wygląd do selfie. W 2020 prawdziwy boom ogarnął Niemców, którzy z Covidem w tle dokonywali masowo implantów w brodzie oraz operacji powiek i dłoni.

W kraju nad Wisłą choć nie na taką skalę, to jednak podobnie, bo Polacy zyskali czas i oszczędności przeznaczane na urlopowe wyjazdy. Z taką górką w portfelu poczuli zew zmian mając w tyle głowy, że gdy pandemii nadejdzie kres zaprezentują się w biurze jako najdoskonalsza wersja siebie.

- Okres izolacji związanej z pandemią skłonił wiele osób do realizacji decyzji o poprawie swojej urody, usunięciu mankamentów zdrowotnych związanych z urodą, czy poddaniu się niezbędnym zabiegom medycznym, na które dotąd nie było czasu. W okresie ostatnich kilkunastu miesięcy spadła całkowita ilość zabiegów wykonywanych w zakresie chirurgii plastycznej, ale takie zabiegi jak powiększanie piersi, korekcja powiek górnych czy dolnych, operacje nosa, odessanie tłuszczu są wykonywane w podobnej ilości jak przed pandemią. Z powodu ograniczenia w podróżach zmalała ilość pacjentów zza granicy, ale Polki i Polacy wypełnili tę lukę – wyjaśnia doktor Janusz Zdzitowiecki chirurg plastyczny, specjalista specjalista medycyny estetycznej i anestezjolog z Sopockiej Fabryki Urody. 

Zjawisko zwiększenia popytu na operacje plastyczne, wywołane wideokonferencjami, zyskało już  nawet swoją nazwę – Zoom Boom. 

Najlepsza wersja siebie dla ciebie

Dla Karoliny świat na ogół był piękny. Z przewagą słońca, które bardzo szybko rozganiało nawet największy deszcz. Gradobicie nadeszło wraz z pandemią i przedłużającym się lockdownem – radość pierwszego tygodnia pracy zdalnej, którą uprawiali wraz z partnerem szybko zastąpiły małe kłótnie, a zaraz po nich frustracje. Na komfortowej powierzchni przestrzennego M momentami bywało jak w piekle. Na szczęście punkty zapalne wciąż rozładowywał seks, do czasu, gdy do sypialni wkradły się wątpliwości.

Pewnego dnia partner Karoliny mimochodem napomknął, że skoro sporadycznie wychodzi z domu może to dobry czas wrócić do pomysłu na małą zmianę. Ta dotyczyła piersi, które na przestrzeni lat oddalały się od doskonałości.

- Kilka razy zdarzyło mi się wspomnieć, a może poprawiłabym biust? Marek raczej bagatelizował te chęci, chociaż z drugiej strony jakaś myśl w nim zakiełkowała. Właściwie mówiłam o tym domagając się komplementów – byliśmy parą długo, wiele razem przeszliśmy, jesteśmy w zbliżonym wieku, więc upływ czasu dotykał nas podobnie. Do tego ja czułam się sama ze sobą dobrze, praca sprawiała wiele przyjemności, coraz częściej zdarzały się sukcesy. W oczach partnerów biznesowych byłam zadbaną kobietą w średnim wieku, szczupłą, gibką, towarzyską na której warto zawiesić oko. Zalążek braku pewności pojawił się po słowach Marka. Wtedy bacznie zaczęłam oglądać biust – opowiada Karolina.

Home office sprzyjał nie tylko wspólnym oględzinom. Sugestię partnera, że jak poprawiać to teraz przyjęła za pewnik. Pandemia wyszła naprzeciw – spokojny pobyt po w domu, mniejsza liczba wydatków i brak perspektywy urlopu. Lepsza ja, gdy rząd zdejmie obostrzenia i wszyscy wrócą do biura. 

- Umówiłam się na konsultację. Oprócz zabiegu powiększenia biustu zdecydowałam się również zadbać o twarz, na której widać było zmarszczki i brak kolagenu. Miałam wątpliwości, czy nowa gorąca wersja mnie zostanie akceptowana przez środowisko. Opinię o poprawkach wynikających z braku akceptacji wyrzuciłam do kosza, decydując się iść za ciosem przy głośnym dopingu Marka– wspomina.

Nowe szybko okazało się wrogiem starego. Gdy pierwsza ekscytacja opadła, a Karolina powoli wracała do normalnego funkcjonowania Marek zaczął pokazywać rogi. Za duże, twarde, groteskowe, lewy jakiś nieforemny, usta za duże i bez rewelacji zdarzało się jej usłyszeć. Potem było już tylko gorzej – nie chciał jej dotykać, między wersami wspomniał, że na starość zwariowała, a peselu nie oszuka. Coraz bardziej się oddalał, aż pewnego dnia zatrzasnął drzwi odchodząc do młodszej hojnie i naturalnie wyposażonej przez naturę. Dla Karoliny nowa „ja” jest symbolem klęski. Wstaje z kolan pracując z psychoterapeutą.

Wyczyny możliwe do uzyskania podczas spędzonego efektywnie lockdownu najlepiej obrazuje Instagram mieniący się kolorami sukcesu. Pandemia zbierając żniwo zmian nakręciła machinę wyścigu o osiągnięcia, dla wielu poza zasięgiem. Nowi, lepsi, piękni, z parciem na rozwój osobisty, języki, wykształcenie – im bliżej zdjęcia obostrzeń tym większy strach przed konfrontacją z wyimaginowanym ideałem.

Piękno wymaga poświęceń

Beatę pociągał glamour. Widziała siebie znaną, rozpoznawalną i na okładkach gazet. Rzeczywistość była nieco bardziej szara. Dobrze płatna praca w księgowości, samotne wieczory z kieliszkiem wina i kolejne sukienki, których fason zasłaniał to, czego nie chciała pokazać światu.

- Mankamentem, który spędzał sen z powiek były pośladki i górna okolica ud. Wielkie, z cellulitem i nie do uformowania. Efekt słonicy, prawdziwa zmora, z którą nie chciałam żyć ani chwili dłużej zmęczona katowaniem się dietami, siłownią, ćwiczeniami w wodzie i trenażerem zajmującym główne miejsce w salonie. Słuchając rad koleżanek zdecydowałam się na odessanie tłuszczu i modelowanie nieudanych partii ciała. Przeglądając ofertę umówiłam się na zabieg w klinice, która oferowała najbardziej korzystną cenę, opinie zadowolonych pacjentek, co dla mnie oznaczało renomę. Nawet łatwość umówienia się na operacje nie wzbudziła wątpliwości, tym bardziej że wyniki podstawowych badań pozwoliły zakwalifikować się na zabieg w krótkim czasie. Przy tak rutynowym, prostym i bezpiecznym zabiegu, jak podkreślał lekarz nie zdarzają się powikłania, więc powrót do formy powinien zająć kilka, maksymalnie kilkanaście dni – opowiada Beata.

Komplikacji nie było. Happy endu także, bo kilkanaście dni zamieniło się w tygodnie bólu i płaczu. Coś poszło nie tak, ciało w drenowanych partiach przypominało dwa byty, każdy funkcjonujący własnym życiem. Gdy opuchlizna zeszła w kilku miejscach widoczne były dziury.

- Pierwsza wyglądała, jakby ktoś wcisnął mi w udo pięciozłotówkę. Potem pojawiły się kolejne. Najgorzej wyglądał lewy pośladek, nie był ani jędrny, ani nawet zwyczajny, miałam poczucie, że rozpadł się na połowę. Do tego ból nie do uśmierzenia i ograniczenia ruchowe uniemożliwiające pracę za biurkiem. Wstydziłam się komukolwiek o tym powiedzieć, z perspektywy czasu rozumiałam, że zrobiłam błąd. Stara, a głupia dokładałam sobie, wpadając w panikę, co będzie, gdy w pracy się dowiedzą, że zamiast boginią stałam się kaleką – przyznaje.

Pomoc nadeszła przez przypadek. Czując na sobie badawczy wzrok kobiety stojącej obok w sklepie nie wytrzymała i zaczęła płakać. W nieszczęściu znalazła ratunek, ponieważ dziwne zachowanie i ograniczony ruch zaniepokoiły, jak się okazało lekarkę, która biorąc ją pod swoje skrzydła pokierowała dalej w poszukiwaniu profesjonalnego wsparcia.

Beata, nawet gdyby chciała, szybko nie zaplanuje powrotu do biura. Prostowanie nieudanego zabiegu wymaga czasu.

- Zabieg odessania tłuszczu nie jest zabiegiem odchudzającym ani zabiegiem likwidującym tzw. cellulitis. To zabieg usunięcia nadmiernej ilości tłuszczu w danej okolicy np. ud czy pośladków. To zabieg wymagający bardzo dobrego przygotowania zarówno pacjenta jak i chirurga. Pacjent, a w zasadzie pacjentki, bo to kobiety najczęściej poddają się operacji odessania tłuszczu muszą zostać poinformowane, że ten typ zabiegu niczego nie odmładza, a tylko poprawia proporcje ciała w operowanej okolicy, nie zmienia jakości skóry ponad polami operowanymi. Zabiegi odessania tłuszczu powinni wykonywać tylko doświadczeni dyplomowani chirurdzy plastyczni, gdyż odległe skutki nieprawidłowego wykonania zabiegu odessania tłuszczu praktycznie są nieodwracalne. Zasady bezpiecznego odessania tłuszczu nie zmieniły się od lat 80 ubiegłego wieku i wszyscy lekarze ich przestrzegający oferują swoim pacjentom bezpieczeństwo i dobry wynik estetyczny. Bardzo ważnym elementem przygotowania do zabiegu odessania tłuszczu jest wyjaśnienie pacjentkom jaki efekt jest możliwy do osiągnięcia, gdyż chirurgia plastyczna to nie magia i my chirurdzy poruszamy się w bardzo wąskich granicach bezpieczeństwa. Ich przekroczenie np. odessanie zbyt dużej ilości tkanki tłuszczowej, nierównomierne odessanie warstwy tłuszczu kończy się zawsze powikłaniami, których znaczna część jest nieodwracalna – podkreśla doktor Zdzitowiecki.

Historii, które tłumaczą potrzebę zmiany jest wiele. Pandemia podarowała czas i pozwoliła zmierzyć się z marzeniem, które niczym tabletka powinno leczyć z uczucia niepewności i osamotnienia. Obawa przed naznaczeniem, ostatnim miejscem w wyścigu do doskonałości ułatwiła podjęcie decyzji, które, gdyby świat nie stanął w miejscu pewnie nigdy nie miałyby miejsca. Plusy zderzają się z największą iluzją świata, w której izolacja dokręcona presją społeczną zamiast spokoju i spełnienia pozbawia wyjątkowej, najlepszej cząstki siebie.

 

Zoom boom

Tak ochrzczono zjawisko zwiększenia popytu na operacje plastyczne i inne zabiegi medycyny estetycznej. Okazuje się, że pacjenci czerpią również korzyści z lockdownu, ponieważ ten daje im doskonały czas na rekonwalescencję po operacji plastycznej. Za tym trendem przede wszystkim stoją jednak wideokonferencje, podczas których użytkownicy mogą przez długi czas oglądać siebie i porównywać swój wygląd z innymi.