Jej kariera także zaczęła się od malarstwa i fotografii, gdzie na bardzo wczesnym etapie pojawiły się przedstawienia cierpienia, ran i śladów po tajemniczych zdarzeniach czy działaniach medycznych.

W bogatym i złożonym środowisku sztuk wizualnych Trójmiasta niektóre artystki dokonały w ostatnich latach istotnego zwrotu w swojej twórczości. Wszystkie z nich to dojrzałe osoby i zarazem osobowości artystyczne. Dynamika życia i sztuki artystki jednak ma to do siebie, że przekłada się na moment dojrzałości, w którym otrząsamy się z tego, co już umiemy, aby stać się kimś innym, nowym i zaskakującym. Kimś wyzwolonym z oczekiwań i wyobrażeń jaką sztukę powinno się uprawiać i uznania za ustalony język, z którym są utożsamiane. Takie są właśnie wymienione niżej artystki.

Anna Orbaczewska

Anna Orbaczewska utrwaliła się nam jako autorka świetnie namalowanych obrazów. Jej najbardziej znane, wielkoformatowe prace malarskie, przedstawiały idylliczne, choć niepozbawione smutku, pejzaże, sceny z dziećmi i zwierzętami, robiące wrażenie rozmytych, rozbielonych fotografii. Tak jakby niewielkie, intymne notacje czasu prywatnego, niczym robione pod światło ujęcia Polaroidem, przeniosły się do wielkiego formatu na ścianę. Okazało się jednak, że od pewnego czasu artystka pracowała nad rysunkami na różnych powierzchniach – od papieru po ceramikę.  Poświęcone przemocy i toksycznym relacjom między płciami, mają w sobie ekspresję całkowicie odmienną od wcześniej uprawianego malarstwa sztalugowego. Są szybkim, brutalnym w swoim wyrazie zapisem trudnych sytuacji i emocji. Przechodzenie od światła do mroku, do tego co niewypowiedziane było dla publiczności niezwykłym odkryciem. W atmosferze ruchów takich jak #metoo, oraz buntu kobiet przeciw kulturowej i strukturalnej przemocy, głos Orbaczewskiej rezonuje ze szczególną siłą, szczególnie, gdy niewielkie rysunki na papierze czy talerzach oglądamy, co konieczne, z bliska. W ostatnim okresie niepokazywane jeszcze publicznie obrazy wprowadzają mroczna atmosferę rysunków do jej malarstwa. Prace artystki na talerzach z serii „Zestaw śniadaniowy” debiutowały w tym roku na Warsaw Gallery Weekend i można je nadal oglądać w Galerii lokal_30
w Warszawie.

Anna Królikiewicz

„od sufitu, od dębu, od marchwi” - wystawa Anny Królikiewicz, którą można aktualnie oglądać w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie -  to akumulacja prac pokazujących w jak specyficzny, skondensowany sposób pracuje i jak ogromna i konsekwentna jest jej artystyczna przemiana. Pierwotnie znana jako malarka i rysowniczka, dokonała wielkiego przewrotu rozpoczynając prace nad multisensorycznymi instalacjami i obiektami, pracując ze smakiem, zapachem, dotykiem, dźwiękiem i rzecz jasna, kolorem. Znana była przez wiele lat jako autorka wielkoformatowych rysunków i było to główne medium jej praktyki. Przełomem w jej twórczości był praca „Flesh Flavor Frost” – lody o smaku ludzkiego ciała. Praca momentalna, ulotna, skupiona na sensorycznym doświadczeniu odbiorcy, która stanowiła początek interwencji, w których pokarm, zapach, czyjaś obecność albo nawet powiew powietrza odgrywają zasadniczą rolę. Królikiewicz zostawia ślady w zmysłowej pamięci odbiorcy. Potrafi także uruchamiać w nas to, co wydawało się być zapomniane, i co zapach, smak lub przeciąg uaktywnia w ukrytych zakamarkach umysłu. W jej pracach szczególną rolę odgrywają kondensaty i absoluty, tak jakby chciała nie rozpisywać się, a ukazać rzecz samą w najbardziej  zredukowanej i najbardziej zintensyfikowanej formie. Pomimo, że często swoich widzów karmi, jej działalność nie plasuje się w sferze usłużności, ale jest formą wpływu na widza.  

Jej wielozmysłowa, skomplikowana, łącząca złożone formy wyrazu sztuka jest zarazem sekretna i dyskretna oraz przemieszcza się między polem sztuki, a polem teatru, gdzie jej istotne realizacje miały miejsce w Starym Teatrze w Krakowie oraz Teatrze Miejskim we Fryburgu. Wydała też ostatnio niezwykłą, monograficzną książkę „Międzyjęzyk” w jej nowym, własnym wydawnictwie o nazwie Doczute, które założyła w Sopocie. Unikatowe egzemplarze tej książki z jadalnymi okładkami także można oglądać w PGS.

Katarzyna Swinarska

Eksploruje mieszczańskość, rodzinne sekrety i ukryte wątki ekonomicznego wykorzystania. Znana głownie dotąd jako malarka, w ostatnich latach rozpoczęła działania performatywne, najczęściej dokamerowe, w których wciela się w postacie kobiet. Innych artystek, jak Olga Boznańska, czy osób z historii swojej rodziny lub też całkowicie anonimowych kobiet. Jej akcesorium stała się krynolina, czy ogólnie rzecz biorąc ubiory historyczne. Te prace, bardziej oparte na działaniu, performance, video i dźwięku, przekraczają radykalnie granice jej malarskiej praktyki. Ujawniła niespodziewanie zdolności aktorskie i umiejętności pracy z tekstem. Wystawa „Niewinne kolonie” w tym roku w Gdańskiej Galerii Miejskiej pozwoliła zobaczyć, jak jej prace malarskie – zasadniczo portrety i kwiaty, zyskują tym samym nowy kontekst interpretacyjny jako część specyficznego estetycznego instrumentarium mieszczańskiego salonu. Tresura kobiet w performansie „Szkoła żon”, w którym pojawiają się także wątki opresji wobec mamek i służących pokazujące jak bezwzględny stosunek do kobiety w tradycyjnie rozumianym małżeństwie przekłada się na zwielokrotnioną presję na ubogie służące, w którym ofiara relacji rodzinnych wymusza podległość na osobie znajdującej się najniżej w hierarchii domu. Wspomniane już „Niewinne kolonie” eksplorują trwającą złożoność klasowych relacji polsko-ukraińskich, które wypływają znowu na powierzchnię społecznych relacji w związku z napływającymi do Trójmiasta mieszkańcami tego kraju. Relacje władzy ekonomicznej i strukturalnej replikują się w nowej sytuacji geopolitycznej. 

 

Hanna Nowicka

Szereg lat temu spięła swoje obrazy łańcuchem i wystawiła w galerii, symbolicznie zamykając okres, który młodej malarce przyniósł liczne sukcesy. Jednak porzucając malarstwo na rzecz obiektów, instalacji, fotografii i wideo nadal zajmuje się zagadnieniem powierzchni oraz niewidzialną błoną oddzielają nas od rzeczywistości. W centrum jej sztuki znajduje się filozoficzne z gruntu pytanie, co to znaczy coś lub kogoś zobaczyć, czym jest nasza zdolność postrzegania i czym władza obrazowania, jaka posiadają artyści. Poświęciła więc swoją uwagę zarówno fotografii i wideo, fotografując - często z bardzo bliska - osoby czy zjawiska naturalne jak i nietypowemu materiałowi – cielistej gumie. To ona pojawiła się na jej obrazach, naciągnięta tak, aby stała się dodatkową, często przepuszczalną warstwą obrazu, będąc jednocześnie niezwykle, cieleśnie obecną, bo wulkanizowana guma ujawniła liczne niedoskonałości kojarzące się z ludzką skórą. Kontynuowała te działania tworząc liczne nadmuchiwane gumowe obiekty przypominające zarówno meble jak i wielkie, nabrzmiałe ciała. Nowicka odzyskuje kobiece spojrzenie na świat i człowieka i traktuje sztukę jako obronę przed utratą tego, co minione. Jej nowa monografia nosi znamienny tytuł „W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy”. 

W gdańskiej kolekcji NOMUS i w Muzeum Narodowym w Gdańsku znajdują się łącznie jej cztery prace: „Kozioł ofiarny” z użyciem gumy jako dobry przykład pracy związanej z dyscyplinowaniem ciała, wymuszaniem sprawności i jednocześnie całkowitej bezbronności ludzkiego ciała. „Skazy i pozostałości” to fotograficzny cykl towarzyszący gumowym obiektom, „Kolumna kurzu” - niezwykły autoportret powstały z kurzu zbieranego we własnej pracowni a film „Lamella” niedawno pokazany na wystawie „NOMUS. Kolekcja w budowie” jest kluczowy dla zrozumienia zaangażowania artystki zagadnienie percepcji świata, w którym
funkcjonujemy.

Bogna Burska

Jej kariera także zaczęła się od malarstwa i fotografii, gdzie na bardzo wczesnym etapie pojawiły się przedstawienia cierpienia, ran i śladów po tajemniczych zdarzeniach czy działaniach medycznych. W następnym etapie jej medium stały się filmy found-footage, czyli tworzenie nowych prac wideo z materiałów pobranych znanych filmów fabularnych. Była to feministyczna krytyka sposobów obrazowania kobiety, mężczyzny i ich relacji, która przyniosła szereg wybitnych prac, pozwalających spojrzeć z zupełnie innej perspektywy na bohatera filmowego i podkorowych sygnałów kina popularnego.  

W ostatnim okresie artystka zaczęła przenosić się w pole teatru, pisząc sztuki, które eksplorują problemy środowiska artystycznego oraz zagadnienia ideowego rozpadu wspólnot. Bunt głuchych prezentowany na zdjęciu to praca zrealizowana jako grupowy performance w Galerii Zachęta, którego główne wątki to wyodrębnianie się języka migowego jako pełnoprawnego systemu komunikacji, który rozpoczął się od prób umniejszania praw osób niesłyszących. Pracując głównie z wybitną aktorką Klarą Bielawką, Burska stworzyła szereg słuchowisk i spektakli, w których problem komunikacji międzyludzkiej i jej paradoksów  jest wiodącym zagadnieniem, przedstawionym w przejmującej, choć czasem także humorystycznej formie. 

Aneta Szyłak jest kuratorką i teoretyczką sztuki. Współautorka m.in. Centrum Sztuki Współczesnej „Łaźnia”, Instytutu Sztuki Wyspa w Gdańsku i Festiwalu Alternativa. Obecnie pracuje nad projektem NOMUS Nowe Muzeum Sztuki, oddziałem Muzeum Narodowego w Gdańsku w budowie.