Pomorski świat biżuterii opartej na bursztynie tworzy na co dzień kilka tysięcy ludzi. Z jednej strony to duże firmy jak S&A, czy Jubitom, z drugiej wiele małych autorskich pracowni. Mimo braku spójnej strategii promocji, a także programów wsparcia na jakie mogą liczyć inne sektory to właśnie one od lat pracują na wizerunkowy sukces Pomorza na świecie.

Jedną z wiodących marek jest S&A. Każdy kto choć trochę zna rynek jubilerski w pierwszym odruchu wymienia jej nazwę jako globalnego potentata, który znany jest nawet bardziej na świecie niż w Polsce. 

- Najważniejszym wyróżnikiem pomorskiego designu i jego rozpoznawalną wizytówką jest oczywiście bursztyn bałtycki i zaawansowana umiejętność jego obróbki. Nie znaczy to oczywiście, że nie ma poza Trójmiastem interesujących firm i projektantów, którzy również stosują bursztyn, jednak globalna dominacja firm pomorskich, jakość oraz różnorodność ich oferty jest bezkonkurencyjna – mówi Adam Pstrągowski, prezes S&A.

S&A poprzez swoich partnerów handlowych dociera do najodleglejszych zakątków świata. Od lat umacnia swoją pozycję w Chinach i USA, a ostatnio rozwija swoją sieć salonów w Europie i rozpoczyna podbój Bliskiego Wschodu. 

Bursztyn, złoto i opal

Biżuteria S&A należy do najwyżej cenionych precjozów, a jakość wykonania jej wyrobów łączy w sobie wirtuozerię rzemieślników z odważnym designem i nowoczesnym spojrzeniem na  bursztyn, który stanowił jej znaczny wyróżnik rynkowy. Projektanci S&A odcięli się od tradycyjnego patrzenia na bursztyn i rozpoczęli łączenie go ze złotem i kamieniami szlachetnymi, a także postawili na nowoczesne wzornictwo. Firma doskonale porusza się w międzynarodowych realiach, dopasowując wzornictwo do specyfiki lokalnych rynków. Znając potrzebę ostentacyjnego obnoszenia się z bogactwem i luksusem na Dalekim Wschodzie sprzedaje obfitych rozmiarów kolekcje, bogato zdobione kruszcem i nierzadko diamentami, szafirami czy innymi drogimi kamieniami, powodując, że w Chinach stała się dowodem wysokiego statusu społecznego jej klientów. Na rynkach Europy Zachodniej dominuje zdecydowanie odmienny trend. Klienci cenią minimalistyczne, delikatne wzornictwo. Z tego też powodu w Europie dużo częściej dominującymi wzorami są kwiaty, owady czy inne delikatne wzory. W takiej biżuterii bursztyn stanowi jedynie subtelny akcent, a dominuje delikatnie uformowane złoto lub srebro oraz kamienie w rodzaju cytrynu czy opalu.

Pomorską firmą, która kilka lat temu rozpoczęła bój o wejście do krajowej czołówki handlu biżuterią jest Jubitom, mający swoją siedzibę w Rumii. Firma istnieje na rynku już ponad 35 lat, a obecnie zajmuje się głównie rozwojem sieci ekskluzywnych salonów z biżuterią i szwajcarskimi zegarkami. Jest wyłącznym dystrybutorem takich marek jak Corum, Ulysee Nardin czy Carl F. Bucherer. W salonach, które otwiera wyłącznie w centrach handlowych całego kraju sprzedaje biżuterię sprowadzaną z zagranicy, ale ma w swojej ofercie również wzory, produkowane przez polskich  jubilerów.

Pomoc dinozaurów

Choć jubilerzy działają już od dawna to największy rozwój polskiego rynku jubilerskiego nastąpił po roku 89. Wpływ na to miało uwolnienie rynku, ale był jeszcze jeden bodziec, który spowodował, że o bursztynie zaczęto mówić na całym świecie. Do jego gigantycznej promocji przyczynił się sukces filmu Jurassic Park. Myśl o skamielinach, od milionów lat kryjących w sobie owady czy drobne gady spowodowała, że na bursztynową biżuterię zaczęto patrzeć jak na prawdziwe skarby. Amerykański rynek został przez nią podbity, jednak dosyć szybko trend rozprzestrzenił się po niemal całym świecie. W olbrzymim stopniu skorzystali na tym pomorscy jubilerzy, właśnie tacy jak S&A, czy Jubiton, którzy wykorzystując trend potrafili rozwinąć swoją działalność i przeszli od małych rzemieślniczych zakładów do poziomu międzynarodowych graczy. 

- Wiele firm zaczynało jako małe warsztaty, w których wykonywało się biżuterię całkowicie ręcznie – mówi Adam Pstrągowski, prezes zarządu S&A. - Część z nich to dzisiaj średniej wielkości przedsiębiorstwa, eksportujące swoje produkty na cały świat i wystawiające się na najbardziej prestiżowych targach jubilerskich na świecie. Dzięki popytowi na bursztyn w Europie, a następie USA i ostatnio w Chinach udawało się utrzymywać ciągły wzrost produkcji, rozwijać wzornictwo, inwestować w technologię oraz marketing – dodaje Adam Pstrągowski. 

Inspiracja idzie od klientów

Trzonem bursztynowej branży są jednak autorskie, niewielkie pracownie, które świetnie sobie radzą na krajowym rynku. Kolekcje sprzedają w niewielkich, limitowanych seriach, więc ich biżuteria może być ręcznie wykonywana, a każdy pojedynczy egzemplarz ma swój unikalny charakter. Pomorscy producenci bez kompleksów mówią o sobie, że wieloletnie doświadczenie w obróbce wyjątkowo kruchego materiału, jakim jest bursztyn, pozwala im plasować się wśród liderów w branży. 

- Myślę, że jeżeli chodzi o design w biżuterii, to jesteśmy w czołówce. Śmiało można powiedzieć nawet, że jesteśmy najlepsi - mówi Jacek Ostrowski, z gdańskiej pracowni Ostrowski Design. 

W podobnych duchu wypowiada się Agnieszka Szews, z autorskiej pracowni Szews. -  Z pewnością reprezentujemy wyjątkowy styl. Biżuteria z bursztynem to zdecydowanie domena naszego regionu. Obecnie w mojej kolekcji można znaleźć naszyjnik z prostą minimalistyczną kulą z bursztynu – w takiej formie bursztyn lubię najbardziej - opowiada Agnieszka Szews.

Autorskie pracownie z Pomorza jako swój atut wskazują osobisty kontakt z klientami. 

- Moimi odbiorcami są ludzie, którzy chcą mieć biżuterię indywidualnie zaprojektowaną i niepowtarzalną. Autorską biżuterię kupują osoby, którym zależy na oryginalności, trwałości, ale także na pełnym serwisie – podkreśla Jacek Ostrowski. 

- Bezpośredni kontakt to coś naprawdę wyjątkowego zarówno dla mnie jak i dla moich klientów. Często tworzę indywidualnie projekty, tworzone na zamówienie, wtedy takie spotkania są niezwykle inspirujące. Mogę godzinami opowiadać o biżuterii i kamieniach – deklaruje Agnieszka Szews. 

Argumentów na rzecz współpracy z niewielkimi pracowniami jest jeszcze więcej. Dzięki osobistemu doradztwu autora biżuterii można podjąć lepszą decyzję zakupową, a ten jedyny, szczególny pierścionek, kupowany ukochanej osobie będzie nie tylko wykonany z sercem, ale również będzie niósł ze sobą autentyczną wartość i styl. 

Jak podaje Jacek Ostrowski zainteresowanie jego produktami przerosło jego założenia z okresu, kiedy zakładał firmę. - Otwierając pracownię nie spodziewałem się takiego zainteresowania. Myślę, że w dobie tak dużej masowej produkcji ludzie potrzebują personalizacji i oryginalności  - ocenia jubiler.

Klienci małych autorskich pracowni, to zatem odrębna grupa klientów, jednak nie oznacza to, że są to awangardowe, epatujące rozmiarem czy formą wzory. 

- Autorska biżuteria wcale nie oznacza czegoś abstrakcyjnego czy szalonego. Ja uwielbiam klasykę, ona nigdy nie wychodzi z mody. Cenię czystą formę, szlachetny detal i kształt. Projektuję biżuterię, którą kobiety noszą na co dzień i którą ja sama noszę - mówi Agnieszka Szews.

Brakuje spójnego pomysłu

Ambicje i artyzm projektantów to tylko jeden z czynników kształtujących branżę jubilerską i to co się ukazuje. Czynnikiem najważniejszym jest oczywiście rynek.

- W ostatniej dekadzie wydarzyło się bardzo wiele - mówi prof. dr hab. Sławomir Fijałkowski z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, a także kurator targów Amberif i Ambermart. - Wpływ na ewolucję trójmiejskiej biżuterii – tak jak w wielu innych dziedzinach przemysłów kreatywnych mają cykle koniunktury i dekoniunktury. Może nawet bardziej mobilizującym czynnikiem są kryzysy. W latach 2012 - 2016 mieliśmy apogeum popytu na biżuterię z bursztynem w Chinach. Dobra koniunktura pozwoliła zdyskontować zyski wielu firmom, choć – moim zdaniem – miała niekorzystny wpływ na jakość i różnorodność wzornictwa, które niemal w całości zostało podporządkowane upodobaniom chińskich odbiorców. Obecnie mamy okres słabszego popytu, co zmusza wszystkich uczestników gry rynkowej do dużo większego wysiłku, zwłaszcza w obszarze wzornictwa.

W okresie gorszej koniunktury kluczową rzeczą - obok jakości i wzornictwa jest promocja. Jak opowiadają osoby z branży - Gdańsk potrzebował sporo czasu, aby zrozumieć znaczenie bursztynu i dopiero w 2005 Rada Miasta Gdańska zdecydowała się oprzeć promocję miasta na tym szlachetnym kruszcu.

- Bursztyn obok Solidarności zostały określone przez Radę Miasta Gdańska jako dwa sygnifikanty, na których opiera się międzynarodowa promocja miasta – mówi prof. dr hab. Sławomir Fijałkowski. - W międzyczasie przyjęto strategię „Gdańsk – Światową Stolicą Bursztynu”, i nawet jeśli w pierwszym okresie wydawało się to działaniem nieco megalomańskim dzisiaj można już chyba uznać, że ów pomysł powoli, choć konsekwentnie zaczyna się materializować. 

Od 27 lat w Gdańsku odbywają się targi Amberif, które należą do jednych z głównych imprez  na świecie, kojarzonych z bursztynem. 

- Impreza wystawiennicza pozwoliła zaistnieć i rozwinąć się wielu firmom, pracowniom projektowym oraz indywidualnym twórcom, którzy właśnie na tych targach znajdywali – i wciąż znajdują – swoich pierwszych klientów z całego świata – mówi Sławomir Fijałkowski. Targi stworzyły także znaczący impuls konkurencyjny. Firmy jubilerskie i bursztynnicze właśnie na Amberif przygotowywały swoje premierowe kolekcje, uczestniczyły w konkursach projektowych, poddawały się weryfikacji fachowej publiczności.

Zdaniem wielu jubilerów potencjał branży wciąż nie jest jednak odpowiednio wykorzystywany. 

- Miasto Gdańsk ma wpisaną w swoją strategię rozwoju ideę Światowej Stolicy Bursztynu. W zakresie promocyjnym bałtyckiego bursztynu dzieje się wiele: są organizowane ważne wystawy, sesje naukowe, swoją niezaprzeczalną renomę posiadają targi Amberif – mówi Adam Pstrągowski. - To jednak wciąż za mało, żeby móc powiedzieć, że istnieje spójny pomysł promocji bałtyckiego bursztynu na świecie, choć wiem, że są podejmowane wysiłki opracowania nowej strategii wizerunkowej i marketingowej, tak aby o tym wyjątkowym kamieniu opowiadać językiem zrozumiałym i atrakcyjnym także dla dzisiejszych konsumentów. Jest to zadanie wymagające zaangażowania wielu podmiotów – także na poziomie ogólnopolskim: ministerstw, instytucji wsparcia biznesu i kultury, być może także środków unijnych – ocenia Adam Pstrągowski.